Zsunęła z ramion cienki kardigan, po czym rzuciła go nerwowo na komodę wraz z torebką, kupioną w zeszłym tygodniu na wyprzedaży w galerii. Jej mózg torpedowało setki myśli, przez co nie potrafiła skupić się na najprostszych czynnościach, ani na tym, co działo się wokół.
Dopiero, kiedy została zupełnie sama, zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, w jak wielkim niebezpieczeństwie się znalazła. Nie znała Bolesława i choć mogłoby się to wydawać zgoła lekkomyślne uwierzyła w to, co mówił. Mężczyzna był bardzo przekonywujący, zwłaszcza wtedy, gdy pokazał pliki dokumentów oraz zdjęcie jej zaginionej matki. Zaufała mu, ale to nie tak, że nie miała żadnych obaw. W rzeczywistości, w sercu żarzył się niepokój oraz ta mała plamka nieufności. Ale co mogła zrobić? Przecież znajdowała się w wielkim niebezpieczeństwie. Poza tym chęć odnalezienia matki była jeszcze silniejsza. W głowie miała wiele pytań, na które niestety nie znała odpowiedzi.
Dlaczego mnie szukają? Czego ode mnie chcą? Może jestem im do czegoś potrzebna? Albo po prostu chcą się mnie pozbyć? Wtedy chcieli. - Zastanowiła się przez moment. - A co jeśli moi rodzice byli w coś zamieszani, a teraz ci próbują to znaleźć? Ale co? Nie, nie, to normalne. Moja wybujała wyobraźnia, kieruje mnie na złe tory. Przecież nic mi po nich nie zostało, poza tym złotym wisiorkiem - powiedziała do siebie, biorąc pomiędzy dwa palce cienki łańcuszek. Potarła go, po czym ponownie schowała za materiał ubrania.
Nieważne, jak wiele będzie kosztować mnie ta ucieczka, muszę to zrobić - mówiła sama do siebie, wmawiając sobie, że to jedyne i najlepsze rozwiązanie.
Uczucia towarzyszące jej w tamtej chwili trzepotały w niej, niczym ptasie skrzydła. Silny, ból, który ją nawiedził stawał się nie do zniesienia. Głośno przełknęła ślinę, rozmasowując kciukami pulsujące skronie. Westchnęła, robiąc dwa kroki w lewo. Sekundę później przywarła plecami do zimnej ściany, osuwając się po niej w dół. Kiedy pupa dotknęła posadzki, Melania ułożyła łokcie na kolanach, wbijając palce w krótkie włosy. Pragnęła odnaleźć matkę, ale i jednocześnie bała się tego, że będzie już za późno. Miała wrażenie, że wszystko wokół zaostrza się, nabierając ciemnych barw. Zewsząd płynął niepokój, a rozdrażnienie z każdą sekundą potęgowało na sile.
Kiedy zorientowała się, ze nie ma zbyt wiele czasu, postanowiła zebrać się do kupy i w końcu zacząć pakować do walizki swoje dotychczasowe życie.
***
Na pierwszy rzut oka budynek wyglądał na opustoszały. Długa ścieżka wysypana żwirem wiła się pośród wysokiej trawy, której w zasadzie chyba nikt nie kosił od dłuższego czasu. Drewniane schody wiodące na niewielką werandę wyglądały na rozklekotane, a nieestetyczny wygląd łuszczącej się farby zupełnie odbiegał od idealnego tarasu o jakim zawsze marzyła. Wprawdzie wierzch nie był w najgorszym stanie, to atmosfera tego miejsca sprawiała, że nieznany dreszcz chłodu przeszedł przez jej ciało, pozostawiając po sobie szczyptę niepokoju. Niekontrolowanie spojrzała w niebo, zaciskając pięści. Było pochmurnie. Deszcz niemalże wisiał w powietrzu. Kiedy przymrużyła oczy, chłodny wiatr owiał bladą twarz, pozostawiając włosy w całkowitym nieładzie. Jakaś nieznana siła pchała kobietę w stronę drzwi prowadzących do domu, zupełnie jakby chciała uchronić ją przed niebezpieczeństwem. Ruszyła więc w stronę posesji. Minęła furtkę wykonaną z metalowych prętów, której z całą pewnością przydałoby się malowanie. To samo mogłaby powiedzieć o zawiasach proszących się o naoliwienie. Ich dźwięk sprawiał, że na ciele stawały wszystkie włosy.
Według wskazówek Bolesława trafiła w wyznaczone miejsce bez większego problemu, pomimo że podróż była nieco uciążliwa poprzez gigantyczne korki tworzące się na zakopiance. Niewielka, górska miejscowość wyglądała na spokojną. Malownicze krajobrazy, niestety przykryte były gęstą mgłą, dlatego też uniemożliwiały dostrzeżenia czegokolwiek z oddali. Małe, drewniane domki, przestrzeń, cisza oraz spokój. Czyż nie tego jej brakowało? Być może, ale w tamtym momencie jakoś nie potrafiła dostrzec żadnych plusów. Myślami była zupełnie gdzie indziej. Gdzieś, gdzie ponownie zaczęła żyć nadzieją. Wydarzenia spowodowane wczorajszym dniem, nie dały jej zmrużyć oka. Przez całą noc rozmyślała, nie mogąc przywyknąć do obecnej sytuacji. Te wszystkie informacje, wyjazd z Krakowa, nagłe porzucenie pracy. Chyba powoli zaczynało ją to wszystko przerastać. Nic dziwnego. Z dnia na dzień przewróciła swoje życie do góry nogami, nie mając stuprocentowej pewności, czy przyniesie to owocny efekt. Myśl, że była na czyimś celowniku, wywoływała u niej niemalże skręt kiszek.
![](https://img.wattpad.com/cover/163620684-288-k439425.jpg)
CZYTASZ
Czerwona Parasolka - Zakończona
RomancePomimo wszelkich prób Melania nie potrafiła wymazać z pamięci wydarzeń, które pozostawiły piętno na jej duszy. Nigdy nie pogodziła się ze stratą najbliższych. Czy kiedykolwiek uda jej się odnaleźć mordercę? Jaka tajemnica kryje się w tle? Czy bliski...