Rozdział 4

332 23 77
                                    

Witajcie! Przykro mi z tego powodu, że musieliście tak długo czekać na kolejny rozdział. Niestety, nie miałam możliwości dodać go wcześniej.

Nie wiem jak zostanie odebrany poniższy tekst.
Chyba się wypaliłam... :/
Liczę na Wasze szczere opinie.

Życzę spokojnego wieczoru.
MK_JessyHope ♥️





Było mniej więcej wpół do trzeciej po południu, kiedy usłyszała dźwięk wibrującego telefonu. Odebrała niemalże od razu, dostrzegając na wyświetlaczu imię mężczyzny, którego poznała klika dni temu.

— Halo? — Założyła za ucho niewielkie pasemko mokrych włosów, a następnie oparła się tyłem o parapet, krzyżując swe nogi. Zważywszy na to, że jej ciało okryte było jedynie białym ręcznikiem, zmuszona była podtrzymywać go tak, aby się z niej nie zsunął i nie odsłonił atutów, którymi obdarzyła ją natura.

— Witaj Melanio, jak się masz? — usłyszała jego stonowany głos w słuchawce.

— Witaj Bolesławie. Dziękuję, dobrze. Czy coś się stało, że dzwonisz o tak wczesnej porze? — Od kiedy wyjechała z Krakowa, była jednym, wielkim kłębkiem nerwów. Cała ta sytuacja doprowadzała ją szału. Nic dziwnego, w końcu ukrywała się przed mordercą.

— Nie — zaprzeczył natychmiast, jednak nie rozwiał jej wszystkich obaw. — Wybacz, że nie mogłem skontaktować się z tobą wcześniej. Jestem zawalony robotą od świtu do nocy. Wczoraj wróciłem zbyt późno do domu. Nie chciałem zrywać cię ze snu. — W słuchawce usłyszała trzask drzwi od auta. Niewiele później głośny szum, jakby przejeżdżających obok niego samochodów.

— W porządku. Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć — westchnęła, po czym przechyliła głowę i wyjrzała przez okno, upewniając się, że nikt za nim nie stoi. Czyżby popadała już w paranoję? Ciągle zdawało jej się, że widzi rzeczy, które w rzeczywistości nie istnieją. Miała ochotę puknąć się w czoło. Dlaczego nie mogła skupić się na rozmowie?

— Jak ci się podoba okolica? — usłyszała w słuchawce, jednak nie odpowiedziała na zadane przez Bolka pytanie. — Melanio, jesteś tam? — Ocuciła się, zaciskając mocno powieki.

— Co? Tak jestem. — Potwierdziła swoją obecność. — Możesz powtórzyć?

— Jak ci się mieszka w nowym miejscu?

— Nie wiem. Jestem tutaj zbyt krótko, by to stwierdzić. Widoki w okolicy są niesamowite, ale cholera... — urwała nagle, przywołując do głowy wczorajszy dzień.

— Ale?

— Chodzi o to, że irytuje mnie nowa sąsiadka. Jest jakaś dziwna. Nie ufam jej. Wtyka nos tam, gdzie nie trzeba, a ja... Jakby to powiedzieć...

— Uspokój się. Jest nieszkodliwa jeśli tego się obawiasz. Jesteś tam bezpieczna. Zaufaj mi. Zapewniam cię, że przywykniesz do tamtejszej lokalizacji. Nie przejmuj się tą kobietą. Wyjdź gdzieś, zwiedź okolicę i nie zaprzątaj sobie niczym głowy. Odpoczywaj i relaksuj się.

— Mam się relaksować? Akurat tego nie możesz ode mnie wymagać. Chodzę jak bomba zegarowa. Obawiam się każdego szmeru. W głowie pojawiają mi się czarne scenariusze. Śpię jak na szpilkach. Zwariowałeś? O jakim ty relaksie mówisz? — Nie potrafiła ukryć swojego oburzenia.

— Powtarzam ci, że nie masz się czym martwić. — Spokój w jego głosie był tak wyczuwalny, że Melania z jakiegoś powodu chciała wybuchnąć jeszcze bardziej. — Mam nad wszystkim kontrolę. Posłuchaj mnie. Jeśli będziesz podchodzić do tego w ten sposób, zrobisz sobie tylko krzywdę.

Czerwona Parasolka - ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz