Rozdział 12

197 12 12
                                    

Niewielkie pudełko leżało tuż przy drzwiach prowadzących do domu. W chwili gdy Melania dostrzegła owy pakunek, poczuła wewnątrz siebie ogromny strach oraz niepokój. Przesyłka nie była zaadresowana, dlatego też kobieta nie miała żadnych wątpliwości, że karton znalazł się tam przypadkowo. Przez myśl przeszło jej nawet, że zawartość może być dla niej dodatkową poszlaką lub informacją, przesłaną od kogoś z bliskiego otoczenia zamordowanego.

A co jeśli to od tego Sebastiana, od którego Bolo odebrał telefon? Może ten próbuje się ze mną jakoś skontaktować? — Już sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Niepewność rozrywała ją od środka.

Ostrożnie zrobiła krok w przód, jednocześnie obserwując przestrzeń wokół siebie. Obawiała się, że za chwilę ktoś wyskoczy zza winkla i zrobi im krzywdę. Serce samoczynnie podeszło jej do gardła.

Przede wszystkim pragnęła, aby to Tobiasz był bezpieczny. Jak zatem mogła uchronić go przez złem, kiedy on mimo wszystko wciąż był obok? Głosy torpedujące głowę kazały kobiecie zawracać, wziąć mężczyznę za rękę i uciekać gdzie pieprz rośnie. Czy powinna ich była posłuchać?

Ostatecznie, nie dostrzegając niczego podejrzanego, przykucnęła i drżącymi dłońmi uniosła przedmiot, powracając ponownie do pozycji stojącej. Paczka okazała się nadzwyczaj lekka, co wzbudziło u niej dodatkowe podejrzenia. Przez kilka sekund oczyma wyobraźni widziała, jak niewidoczna ręka chwyta ją za gardło i zaciska palce na jej szyi. Traciła oddech. Miała wrażenie, że zaraz się udusi. Łapczywie zaciągnęła się wówczas powietrzem, w jednej sekundzie czując męską dłoń na swoim ramieniu. Podskoczyła niekontrolowanie ku górze.

— Mel, mam ją otworzyć za ciebie?— zapytał cicho Tobiasz. Widział, jak trudno było jej się z tym zmierzyć, dlatego chciał ją wyręczyć.

— Nie, dam sobie radę — zaprotestowała.

Pociągnęła za brązową taśmę, pozbywając się tym samym zabezpieczenia. Zanim jednak zdecydowała się unieść wieczko, odwróciła się w stronę towarzysza i przez sekundę popatrzyła w jego oczy. On również nie krył swoich emocji. Robiąc krótką przerwę, zacisnęła mocno wargi, powracając do poprzedniej czynności. Wielki szok wymalował się na twarzy, gdy wewnątrz ujrzała stertę słomy.

— To jakiś żart? Spójrz na to, Tobiaszu — zwróciła się do mężczyzny, który wyciągnął swą szyję, aby zerknąć do pudła. Zmarszczył czoło i sam zaczął nie dowierzać temu, co przed momentem udało mu się zobaczyć.

Nie czekając ani chwili dłużej, Melania poczęła nerwowo wyrzucać śmieci, niepotrzebnie zalegające w paczce. Parę sekund później na dnie ujrzała drugie pudełeczko, lecz zdecydowanie mniejsze od poprzedniego. Chwyciła je i otworzyła bez zastanowienia. Naraz poczuła zimne poty, dreszcze oraz silny ból w klatce piersiowej, podobny do tego ze stanu przedzawałowego. Ciało zdrętwiało, a krew płynąca w żyłach momentalnie jakby zastygła. Mimowolnie zapragnęła krzyczeć oraz płakać, jednocześnie padając na kolana przed Bogiem i prosząc go, aby to, co okazało się prawdą, było jedynie fikcją lub po prostu zwykłym wyobrażeniem. Nawet jeśli posunęłaby się do tego, nic by to nie zmieniło, prawda?

Przed oczyma miała gałkę oczną, prawdopodobnie Bolesława. Wychodziły z niej trzy małe żyłki. Niekontrolowanie zachwiała się na nogach, odczuwając tym samym silne mdłości. Tobiasz automatycznie złapał ją pod ramię i lekko przytrzymał, aby nie upadła. Tak jak i ona, on również nie spodziewał się wewnątrz takiej zawartości. Chciał wyrwać z rąk Melanii karton, lecz ta trzymała tak mocno, że niemalże wbijała w niego swe paznokcie. Nie dało się ukryć, że to emocje nad nią górowały i nie pozwalały racjonalne myśleć. Mężczyzna pomimo prób w końcu odpuścił. Krzyk w tym przypadku nie wchodził w grę. Mógł jedynie jeszcze bardziej pogorszyć całą sytuację.

Czerwona Parasolka - ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz