🕛Chapter 25🕛

869 30 15
                                    

,,Valhalla"


Eight obudziła się słysząc rozmowę jej braci. Przy wstawaniu spadła z łóżka, co od razu ją bardziej rozbudziło. Wstała na równe nogi i udała się w stronę kuchni, z której dobiegały odgłosy konwersacji. 

- To Szwedzi, idioto - Usłyszała głos Five, a już po chwili stała obok niego - Najemnicy, którzy mają nas usunąć, zanim jeszcze bardziej uszkodzimy czas - Eight pocałowała krótko bruneta w policzek, a ten odwrócił się w jej stronę - Cześć, Eight. - przywitał się i objął brunetkę ramieniem. 

- Ale dlaczego teraz? - zaczął Diego. - Nic mi nie było przez trzy miesiące zanim się pojawiłeś. 

- Ja spędziłem tu rok i nikt ze mną nie zadzierał. - wtrącił Luther.

- To prawda. U mnie też było jako tako spokojnie. - przytaknęła Eight odwracając twarz w stronę bruneta wieszając swoją rękę na jego ramieniu. 

- Nawet gdyby to była moja wina, a nie jest, do końca świata zostało sześć dni, a najbliżej taty byliśmy na podjeździe konsulatu. 

- Chwila moment. Widzieliście tatę? - zapytała przerażona nastolatka.

- Tak, okazało się, że jest w tajnej organizacji. - odpowiedział Diego, a dziewczyna przytaknęła.

- Tak, można byłoby się tego po nim spodziewać. - odparła. 

- Cóż, to nie do końca prawda. - oparł Luther, a dziewczyna zmarszczyła zdziwiona brwi. 

- Co masz na myśli? - zapytał Five podchodząc bliżej zostawiając Eight w tyle. Dziewczyna założyła ręce na piersi i przysłuchiwała się temu co ma zamiar powiedzieć jej brat. 

- Widziałem go - powiedział blondyn - Następnego dnia jak trafiłem do Dallas pojechałem do Akademii. Urządzał sobie tam niezłą imprezkę. Znalazłem go i rozmawiałem z nim. Mówił jakieś przemówienie o tym, że świat nie zakończy się zwyczajnie, nic szczególnego. Powiedziałem mu, że jestem jego synem. - Mówił, a na ostatnie zdanie brunetka zaśmiała się. Po chwili przybrała na twarz znów poważną minę.

- Kontynuuj. - odparła.

- Nie uwierzył mi. 

- Nie dziwie się. - szepnęła w stronę Five'a, a chłopak spojrzał się na nią z lekkim uśmiechem. 

- Nie uwierzył również w to, że jestem z przyszłości. Powiedziałem mu, że wiem o nim wszystko, o bazie na księżycu i o eksperymentach na małpach jakie prowadzi. Myślał, że jestem z CIA lub z KGB - Diego uniósł w zdziwieniu prawą brew - Powiedział, że nie lubi dzieci, i że nie zamierza takowych mieć. - Eight prychnęła.

- No jasne. Adoptował nas tylko dlatego, że mamy super moce. Nie miał żadnego innego powodu, bo po co mu ośmioro rozwydrzonych bachorów, co nie? - mówiła z przejęciem brązowooka.

- To żałosne. - odparł Diego przypatrując się jedzącemu Lutherowi. 

- No cóż, mnie nie dźgnął w dupę. - odpowiedział blondyn. 

- Nie, brachu, ciebie dźgnął serce. 

- Czy to mój szlafrok? - zapytał właściciel mieszkania wchodząc do pomieszczenia. Eight, która stała aktualnie oparta o okno spojrzała się na niego nieco zdezorientowana. 

Eight Hargreeves | Ta co sprawia kłopotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz