🥀Chapter 3🥀

1.7K 66 6
                                    

Brunetka po skończonym treningu otworzyła drzwi do swojego pokoju i upadła na podłogę. Obróciła się na plecy i próbowała ustabilizować oddech. Usłyszała kroki i spróbowała zobaczyć kto właśnie idzie.
- Luther, czego ty chcesz? - zapytała.
- Widziałem co się stało na ogrodzie.
- No i co z tym zrobisz? Nic, bo nie możesz nic zrobić. - powiedziała Eight, wstała i zamknęła drzwi. Ruszyła w stronę łóżka i opadła na nie. Zwinęła się w kłębek i zasnęła. Rano wstała po 08:00. Dziewczynie nie widziało się, aby odbywać dzisiejszego dnia taki sam trening jak wczorajszego wieczoru, więc ubrała mundurek i nie uczesana, zeszła na śniadanie. Przez cały czas czuła na sobie spojrzenia jej rodzeństwa. Na koniec śniadania Sir. Reginald zabrał głos.
- Dzisiaj treningu nie będzie. Stawcie się o 11:00 przed wejściem do akademii. - powiedział i odszedł od stołu. Zdziwione rodzeństwo udało się do swoich pokoi. Eight siedząc na łóżku przypomniała sobie o tym, że wczoraj miała odwiedzić Five'a. Wstała i przeszła do pokoju obok, przy tym pukając. Dziewczyna zastała  chłopaka kiedy leżał na łóżku i czytał jakąś książkę. Gdy usłyszał zamykanie  się drzwi, podniósł oczy z nad książki i spojrzał na brunetkę.
- Po co przyszłaś? - zapytał odkładając książkę na stolik.
- Wczoraj miałam przyjść po południu  ale wyleciało mi to z głowy. Chciałeś coś obliczyć. - powiedziała i usiadła na łóżku bruneta, obok niego.
- Sprawa nieaktualna. Sam dałem radę. - westchnął chłopak. Dziewczyna westchnęła i położyła się na łóżku. Brunet obserwował ją uważnie.
- Co się tak patrzysz? - Eight skierowała swój wzrok na Five'a, a ten wzruszył ramionami. Brunetka usiadła i obserwowała obliczenia na ścianach, które były zapisywane przez jej brata. - Co ty tak w ogóle obliczasz?
- A takie tam. - westchnął Five.
- Ukrywasz coś? - zapytała z uśmiechem brązowooka.
- Nie. - odpowiedział poddenerwowany zielonooki.
- Ukrywasz coś. - stwierdziła. Chłopak westchnął i opadł na łóżko.
- Chcę skoczyć. - powiedział prawie niesłyszalnie.
- Co? Gdzie? Po co? Dlaczego? - pytała Eight kładąc się obok niego.
- W przyszłość. Uważam, że jestem gotowy. - Obrócił głowę, aby dobrze widzieć dziewczynę.
- Rozmawiałeś z ojcem?
- Jeszcze nie ale zapewne się nie zgodzi.
- Prawdopodobnie.
- Luther powiedział nam dzisiaj rano co działo się wieczorem. - Na te słowa brunetka również spojrzała się chłopaka. Nie umiała wydusić z siebie słowa. Patrzyła w zielone oczy bruneta i czuła jak w jej zbierają się łzy. Wtedy usłyszeli jak ktoś z głośnym hukiem otwiera drzwi do pokoju Five'a. Oboje podnieśli się z pozycji leżącej na siedzącą. W drzwiach stał Klaus razem z Lutherem i Allison.
- Chyba im przeszkodziliśmy. - zaśmiał się Numer Cztery. Eight przewróciła teatralnie oczami i wyszła z pokoju idąc w stronę wejścia. Na środku stało krzesło, a obok jakiś stolik ze sprzętem do tatuowania. Dziewczyna zatrzymała się na schodach i usłyszała, że jej rodzeństwo również idzie w jej stronę.
- Co to jest? - usłyszała głos Allison po swojej prawej stronie.
- Sprzęt do tatuowania. - odpowiedział Five, który stał tuż za nią. Do holu wszedł ich ojciec. Stanął przy krześle i nonszalancko się o nie oparł.
- Dzisiaj zrobimy wam tatuaże naszej akademii. To jest tatuator, który będzie was tatuował - Zza rogu wyszedł jakiś mężczyzna. Na twarzach dzieci można było zobaczyć przerażenie i jednocześnie zdziwienie - Pierwszy Numer Jeden. - Luther wyszedł niechętnie zza reszty rodzeństwa i usiadł, obserwując poczynania tatuatora, który zgodził się na tatuowanie dzieci. następnie poszedł Diego, potem Allison, później Klaus i jeszcze następnie Five. Brunet zaciskał pięści i tak jak inni obserwował uważnie swój nadgarstek. Kiedy wstał, spojrzał przelotnie na zdenerwowaną brunetkę i stanął na schodach obok Diega. Później tatuowany był Ben i ostatnia była Eight. Usiadła niepewnie na krześle i położyła swój nadgarstek, aby tatuator miał do niego dobry dostęp. Kiedy igła zaczęła wbijać się w nadgarstek nastolatki, tej zaczęły zbierać się łzy w oczach. Spojrzała na swoje zszokowane rodzeństwo, które stało na schodach. Każde bało się odezwać. W końcu Five, który uważnie przyglądał się brunetce ruszył w jej stronę, kucnął obok niej i wystawił swoją rękę. Ta spojrzała na niego, a później chwyciła jego dłoń. Reginald widząc to otworzył swój ulubiony czerwony notes i coś w nim zapisał. Kiedy na nadgarstku brunetki był widoczny skończony tatuaż, dziewczyna wstała i razem z brunetem nie puszczając jego ręki z przerażenia, dołączyła do ich rodzeństwa. Po tym wszystkim całe rodzeństwo, łącznie z Vanyą, która nie była tatuowana, spotkali się w pokoju Allison. Usiedli w kręgu i podwinęli rękawy, aby tatuaże były dobrze widoczne.
- Ale zajebiście - powiedział Klaus. - Jesteśmy oznaczeni.
- Nie wiem czy to takie fajne Klaus. - odparł Five.
- Po co ojciec nam to zrobił? - zapytała mulatka.
- Abyśmy nie zapomnieli kim jesteśmy. - odpowiedziała cicho Eight. Wszyscy spojrzeli się smutno na brązowooką, która przypatrywała się swojemu tatuażowi.
- To jest na całe życie. - odparł Ben.
- Nie pozbędziemy się tego - westchnął Diego - Ciekawe dlaczego ciebie nie wytatuowali Numerze Siedem. - Wszyscy spojrzeli się w stronę Vanya'i.
- Nie wiem. - westchnęła dziewczyna.
- Bo ona nie ma mocy. - wtrącił się Luther. Brunetka z grzywką spojrzała się smutno w stronę brata.
- Tak czy inaczej jesteśmy oznaczeni do końca życia. Każdy będzie wiedział kim jesteśmy. - przerwała ciszę Eight, a wszyscy jej przytaknęli. Po obiedzie każdy wrócił już do swojego pokoju i zostali tam do kolacji. Później brunetka w swoim pokoju, słuchając muzyki obserwowała swój nadgarstek, na którym widziała parasolkę The Umbrella Academy. Jedna łza spłynęła po jej policzku. Dziewczyna spojrzała się na księżyc przez okno. Hipnotyzował. Nastolatka jeszcze długo nie mogła zasnąć.

------------------
Cześć
Oto kolejny rozdział.

*863 słów

Eight Hargreeves | Ta co sprawia kłopotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz