🕛Chapter 27🕛

588 36 12
                                    

,,Seven stage's"

Eight opadła na fotel w salonie. Zaczęło do niej powoli docierać jak bardzo mają teraz przesrane. Kiedy w  końcu nadarzyła się okazja, aby wrócić do czasów, w których powinni być, reszta rodzeństwa musiała załatwić inne sprawy. Była zdenerwowana i całkowicie pochłonięta myślami. Pokłóciła się z Five'em i to niby nic takiego, gdyż cały czas się kiedyś kłócili ale tym razem dziewczyna wzięła to zbyt do siebie. Wyjęła z lodówki potrzebny jej w tamtym momencie alkohol i wzięła porządnego łyka, przy czym ponownie usiadła zrezygnowana. Nie miała pojęcia co ma ze sobą zrobić. Nie wiedziała gdzie jest Five, czy iść do Luke'a i porozmawiać z nim wyjaśniając przy tym wszystko. Po raz pierwszy czuła takie wyrzuty sumienia przez okłamywanie kogoś. Blondyn przecież nie znał prawdziwej niej. Nie wiedział jak naprawdę ma na imię, że posiada moce, że jej chłopakiem jest jej przyrodni brat, który tak naprawdę nie jest jej bratem, tak samo jak cała  rodzina nastolatki. Nie miał pojęcia z kim zadawał się przez cały rok. Przymknęła powieki i odetchnęła głęboko. Podczas kiedy Luther spał na kanapie, ona spacerowała po całym domu, zastanawiając się co robić dalej. Minęły może dwie godziny, kiedy do mieszkania wszedł zdenerwowany Five. Podążała za nim wzrokiem, a w między czasie myślała nad tym, czy może powinna z nim porozmawiać. Jej brat, który się obudził poszedł za brunetem do kuchni, a ta przysłuchiwała się wszystkiemu z salonu. Po chwili jednak miała już odwagę, aby stanąć obok Luther'a. 

- Jakie swędzenie? Co się dzieję? - pytał opanowany lecz zdziwiony blondyn.

- Masz jakiś plan? - wtrąciła się brunetka, obserwując poczynania Five'a. 

- To desperacki krok, ale skoro nasze zidiociałe rodzeństwo nie jest w stanie dotrzymać terminu, nie mam wyboru. - mówił idąc w stronę salonu i stając na środku danego pomieszczenia. 

- W jakiej kwestii? - zapytał Luther rozkładając ręce. Nastolatka przyglądała się zniecierpliwiona swojemu chłopakowi, który wyglądał na strasznie zdesperowanego. 

- Muszę odnaleźć siebie - odpowiedział nakładając na siebie marynarkę. - Dotarłem do Dallas piętnaście minut temu. 

- Czy ja dobrze rozumiem? Chcesz się spotkać ze starszą wersją siebie? - odparła dziewczyna niedowierzając. Brunet kiwnął głowę na znak zgody,  jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. 

- Mam się o ciebie martwić? - zadał pytanie blondyn.

- Może pamiętacie, że wysłano mnie do 1963 roku na zlecenie Komisji, bym upewnił się, że prezydent zginie. - mówił chłopak rozciągając się. 

- Czyli twoje stare ja gdzieś tam jest. - powiedziała Luther, a Eight spojrzała się na niego jak na idiotę. 

- Dokładnie. - przytaknął Five. 

- Ot tak chodzi sobie po Dallas? 

- Chodzi po Dallas z teczką, która może nas zabrać do domu. - odparł poważnym głosem brunet. Nastolatka wyprostowała się i spojrzała na niego z nadzieją w oczach, krzyżując ręce na piersi. 

- O Boże, Five jesteś geniuszem. - odpowiedział Luther wpatrując się w bruneta jak na jakiegoś Boga. 

- Niestety są dwa istotne problemy związane z tym planem. - zaczął nastolatek.

- Bez problemów w naszej rodzinie by się nie obyło. - westchnęła ciemnooka. 

- Pierwszy,  jestem wyszkolonym zabójcą, być może jednym z najgroźniejszym w całym kontinuum czasoprzestrzennym. Jak się znam, nie zareaguję na siebie dobrze - wymieniał Five, a  dziewczyna wpatrywała się w niego z zaciekawieniem, za to Luther z czystym przerażeniem i zdezorientowaniem w oczach. - Problem drugi, nikt nie powinien istnieć blisko siebie w tym samym czasie. 

Eight Hargreeves | Ta co sprawia kłopotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz