☕Chapter 11☕

1.4K 62 8
                                    

,,We see only each other at weddings and funerals"


Ulicą szła niska brunetka jednak nikt jej nie widział. Jej długie włosy opadały kaskadą na jej plecy, odbijały się od nich kiedy tylko stawiała kolejny krok. Miała na sobie czarną koszulkę na cienkich ramiączkach, a na to narzuconą granatową, rozpinaną bluzę. Widać było jej kolana w dziurawych, długich, przylegających, czarnych jeansach. Jej kostki były zakryte, jej ulubionymi, czarnymi glanami. Wokół było pochmurnie lecz nie padało. W jej malinowych ustach był lizak, którego kilka minut temu ukradła z pobliskiego sklepu. Brązowe oczy były wpatrzone w chodnik, a przykrywały je długie rzęsy. Osoby, które ją mijały nawet nie wiedziały, że to robią. Dwa tygodnie po tym jak Five odszedł jej moc przestała działać. Przez badania ich ojca i pod wpływem dużej ilości emocji jej moc jakby zniknęła. Nie mogła ponownie zrobić się widzialna. Można wręcz powiedzieć, że działa od tamtego czasu na własną rękę. Do domu przychodzi tylko na noce. Nie lubi w nim przebywać. Jest taki opuszczony i cichy. Regularnie zamieszkuję w nim tylko Luther, Pogo, jej ojciec i Grace. Wszyscy zajęli się sobą, rozeszli się w swoje strony. Ben również ich opuścił. Gdy usłyszała o śmierci brata załamała się całkowicie. Teraz nikt nie wie czy Eight jest w domu, czy jej nie ma. Nikt jej nie widzi. Przez to, że moc się jej zepsuła, zepsuła się ona sama. Nie wyrosła na piękną kobietę lecz dalej wygląda na 14-nastolatkę. Z dniem, gdy jej moc przestała działać zatrzymał się rozwój jej ciała. Stanął w miejscu. Szła ulicą na której nie było za dużo ludzi. W telewizorze, który stał na wystawie jakiegoś sklepu kątem oka zauważyła zdjęcie swojego ojca. Nie słyszała jednak to co mówili. Wokół panował zamęt i nie była wstanie usłyszeć. Kiedy jednak na ekranie padł napis "nie żyję" nie mogła uwierzyć. Patrzyła się w szklany ekran telewizora za szybą. Po chwili ruszyła dalej. Dwa dni później cała rodzina Hargreeves'ów zjechała się do domu. Eight również była tam obecna lecz nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. Słuchała ich rozmów i mogła wywnioskować, że prawie nic się nie zmienili. Wszyscy siedzieli w salonie.
- Ile lat minęło od zaginięcia Five'a? - zadała nagle pytanie Allison. Brunetka odruchowo spojrzała się na obraz jej brata, który wisiał na ścianie, nad kominkiem. Przypomniała sobie dzień, w którym zniknął, chwilę kiedy widziała jego oczy ostatni raz.
- Szesnaście lat, cztery miesiące i czternaście dni - odpowiedział Pogo. Teraz wszyscy patrzyli na portret bruneta. - Wasz ojciec chciał, abym liczył.
- A od zmiany Eight? - zapytała tym razem Vanya.
- Piętnaście lat, dwa miesiące i jeden dzień - Małpa nagle spojrzała się w stronę Klausa. - Klaus nadal jest pełen nadziei. - Niewidzialna brunetka często myślała o rodzeństwie. Vanya, która zawsze była od nich odizolowywana. Eight nawet nie wiedziała dlaczego. Pamięta ostatni moment, w którym widziała się w lustrze. Była zmęczona życiem. Najpierw zniknięcie Five'a, następnie śmierć Bena, a odejście z domu Klausa, który zawsze wspierał ją na duchu i był z nią blisko, dorzuciło swoje. Miała dość lecz Sir. Reginald nie odpuszczał. Kazał jej zniknąć i się pojawić. Już jej nie zobaczył. Dziewczyna została sama ze sobą. Nie rozmawiała z nikim, bo niby jak miała to robić. Zaczęła wykorzystywać swoją moc do zdobywania różnych rzeczy ze sklepów. Kradła na masową skalę lecz jednak kiedy zauważyła, że robi to za często, przestała. Teraz siedząc z rodzeństwem, w ich domu czuła się obca. Jakby nie znała tych ludzi, chociaż znała ich doskonale. Wiedziała dlaczego i jak wygląda Luther, siedziała przy nim wtedy, kiedy nikt nie siedział. Była świadoma, że Klaus jest poważnie uzależniony i jest już wszystkim znany na prawie każdej izbie wytrzeźwień w mieście. Wiedziała, że Allison ma piękną córeczkę oraz rozwiodła się z mężem, i że Vanya  mieszka w małej kawalerce oraz uczestniczy na próbach jakiejś orkiestry. Po Diego się w sumie spodziewała się, że zostanie on policjantem lecz nie tego, że zostanie stamtąd wyrzucony. Wiedziała o nich praktycznie wszystko, a oni nie wiedzieli o niej nic. Nagle wszyscy usłyszeli dziwne hałasy z zewnątrz, a prawie wszystkie przedmioty znajdujące się w pomieszczeniu zaczęły się unosić. Rodzeństwo wybiegło do ogrodu, gdzie kiedyś mieli wspólne, poranne treningi. Jak zobaczyli na niebie, wielką niebieską dziurę byli zdziwieni i lekko przerażeni.
- Z drogi! - krzyknął Klaus i wybiegł przed rodzeństwo. Odpalił gaśnicę, którą miał ze sobą lecz za dużo to to nie dało, więc rzucił ją w stronę tajemniczej dziury, która pochłonęła przedmiot.
- Co to było?- zapytała Allison. Rodzeństwo Hargreeves ledwo ją usłyszało przez panujący hałas.
- Nie wiem! Masz jakiś inny pomysł? - mówił Numer Cztery cofając się do rodzeństwa. Nagle z niebieskiej dziury zaczął wyłaniać się staruszek, który stopniowo przekształcał się w nastolatka. Eight zrobiła dwa kroki do przodu, mrużąc przy tym oczy. Kojarzyła tą niebieską smugę. Nagle na ziemię upadł chłopak, a dziura zniknęła. Brunetka stała bez ruchu tak samo jak jej rodzeństwo. Chłopak podniósł się z ziemi i lekko się otrzepał.
- Czy ktoś oprócz mnie widzi... - zaczął Klaus - Młodego Five'a? - Brunet spojrzał się przed siebie, po czym warknął z lekkim zirytowaniem.
- Cholera. - Eight przez moment zamurowało. Czuła, że po jej policzku spływa łza. Kiedy wszyscy weszli do domu ona nadal stała. Z resztą nie zrobiło im to różnicy, gdyż i tak jej nie widzieli. Wiedziała, że kiedyś wróci. Obiecał jej to ale dlaczego tak późno? Dlaczego do cholery tak późno?! Weszła do domu i udała się do kuchni gdzie wszyscy wpatrywali się z zaciekawieniem i zdezorientowaniem w Five'a, który przeskakiwał po kuchni. Zastanawiało go dlaczego razem z resztą jego rodzeństwa nie ma Eight i gdzie ona jest.
- Który dzisiaj dokładnie dzień? - zapytał brunet kładąc deskę do krojenia na stole.
- Dwudziesty czwarty. - odparła Vanya, a Five w między czasie skoczył po masło orzechowe do szafki na drugim końcu kuchni.
- Miesiąc? - odparł krojąc chleb.
- Marzec. - Tym razem również odpowiedziała mu brunetka.
- Dobrze. - odparł zielonooki kładąc na swoją kanapkę pianki.
- Możemy porozmawiać o tym co się stało? - zapytał Luther. Nagle wszyscy usłyszeli jakby pstryknięcia. Obrócili się za siebie, w stronę wejścia do kuchni i zaczęli widzieć lekki zarys jakiejś postaci. Z każdą chwilą stawała się ona coraz bardziej wyraźna. W końcu było widać pełną wersję Eight. Zdziwiła się  że wszyscy patrząc w jej stronę, więc zaczęła oglądać siebie i podbiegła do najbliższego lustra. Zobaczyła w nim siebie.
- O cholera. - wydobyło się z jej ust. Całe rodzeństwo Hargreeves patrzyło na nią ze zdziwieniem.
- Co jest? - powiedział Klaus. Przed lustrem stała brązowooka nastolatka. Spojrzała się na każdego po kolei lecz swój wzrok zatrzymała na Five'ie. Zaczęła iść w jego stronę. Stanęła na przeciw jego i patrząc mu w oczy sprzedała mu soczystego liścia. Klaus zaczął klaskać, a reszta stała nie wzruszona.

- Okej... - powiedział Diego. Złapał ją za ramiona i zaczął odciągać od jego brata. Ta wyrwała mu się i sama odsunęła od bruneta. Podświadomie zielonooki wiedział, że na to zasłużył.
- Może mi ktoś wyjaśnić co się stało? - zaczęła Allison. - Oboje wróciliście prawie w tym samym czasie. - Five wrócił do mówieniu o tym jak to źle jest w przyszłości, a Eight wpatrywała się w niego uważnie, próbując wyłapać każdy najmniejszy szczegół w jego wyglądzie.
- Chcemy wyjaśnień od was obojga. - kontynuowała mulatka. Kiedy brunet skończył swój monolog, zadała pytanie Eight. - A ty?
- Jak widać moje ciało zostało w formie czternastolatki lecz umysł rósł tak jak powinien, więc umysłowo mam tyle co wy. Wiecie chyba jak doszło do tego, prawda? A nie, jednak jedna osoba nie wie. - powiedziała Eight i spojrzała się znacząco na Five'a, który jadł swoją kanapkę z masłem orzechowym i piankami.
- Gdzie się podziewałaś cały ten czas? - zapytał Diego.
- Można powiedzieć, że z wami. Cały czas przebywałam obok któregoś z was.
- Dlaczego w takim razie zrobiłaś się widzialna właśnie teraz? - zadała pytanie Allison.
- Pod wpływem dużych emocji. - odparł Five, a wszyscy spojrzeli się w jego stronę. Po chwili po nim została tylko niebieska smuga. Zapadła cisza. Zaraz wszyscy wrócili do swoich zajęć. Dopiero po około godzinie zebrali się w ogrodzie, aby rozsypać prochy ich ojca. Deszcz nie zamierzał przestać padać, dodawał jednak trochę klimatu. Eight wiedziała, że ojciec nie mógł umrzeć przez niewydolność serca. To byłoby zbyt proste.
- Co się stało? - zapytała nagle Grace, a rodzeństwo spojrzało na nią zdziwione.
- Tato zmarł. Pamiętasz? - odparła Allison.
- Jasne. - odpowiedziała blondynka. Diego, który stał obok kobiety spojrzał na nią smutnym wzrokiem. 
- Jak będziesz gotów. - odparł Pogo, który podszedł do Luthera i poklepał go po ramieniu. Eight na te słowa przewróciła teatralnie oczami. Po chwili ciszy blondyn rozsypał prochy z zamiarem uniesienia go z wiatrem lecz ten po prostu spadł na ziemię. Eight razem z Klausem parsknęli śmiechem.
- Przydałby się wiatr. - powiedział Luther.
- Czy ktoś chcę coś powiedzieć? - zapytała małpa lecz odpowiedziała mu cisza - W porządku. - Pogo zaczął mówić. Eight widziała kątem oka, że Five zerka na nią od czasu do czasu ale nie zamierzała się na niego spojrzeć.
- Był potworem - padło nagle z ust Diega. Klaus z Eight ponownie się zaśmiali. Luther spojrzał się na nich piorunującym spojrzeniem lecz skupił się bardziej na jego bracie. - Był okropnym człowiekiem i jeszcze gorszym ojcem. Bez niego będzie lepiej.
- Diego! - odparła Allison.
- Nazywam się Numer Dwa. Wiesz dlaczego?! Bo nasz ojciec nie miał czasu nadać nam imion, bo był skupiony na tym co umiemy, nie kim jesteśmy. Zrobiła to za niego mama - Five westchnął na te słowa. - Chcesz oddawać mu hołd? Proszę bardzo. Ja nie mam zamiaru. - Diego zaczął kłócić się z Lutherem jednak szybko wyniknęła z tego bójka. Wszyscy się cofnęli, za to Eight stała w miejscu z uśmiechem na ustach. Five przypatrywał się jej i uznał, że przez ten czas bardzo się zmieniła. 
- To jest to za czym najbardziej tęskniłam. - powiedziała do siebie.
- Nie mam na to czasu. - westchnął Five i wrócił do środka. Luther w pewnym momencie zamachnął się lecz Diego zrobił unik i pięść blondyna spotkała się z posągiem Bena, który spadł z hukiem na ziemię. Jego głowa poleciała kilka metrów dalej. Serce Eight zamarło.
- No i pomnik Bena diabli wzięli. - mruknęła Allison. Nastolatka, aby nie zrobić czegoś głupiego, czego później by żałowała ruszyła do środka budynku. Odstawiła parasolkę do wyschnięcia i sama udała się do kuchni. Miała ochotę na herbatę lecz okazało się, że w kuchni siedział Five.
Dla Eight to był idealny moment, aby porozmawiać z chłopakiem lecz nie chciała tej rozmowy zaczynać.
- Eight... - zaczął Five nagle odwracając się w jej stronę. Brunetka spojrzała się na niego.
- Tak? - odparła z nadzieją w głosie. Wrócił? Wrócił. Obiecał, że wróci.
- Wiesz, ja nie chciałem odchodzić tak nagle - Wrócił? Wrócił - Wiem, że zjebałem sprawę - Wrócił - Nie wiem czy mi to wybaczysz. - Wrócił.
- Zmieniłeś nas oboje Five. - westchnęła stanowczo i pomimo tego, że chciała go przytulić, bo zrozumiała, że za nim tęskniła, wyszła z kuchni z pełnym kubkiem bursztynowej cieczy.

---------------------
Cześć

I tak o to jest pierwszy sezon. Znaczy pierwszy rozdział z pierwszego sezonu. No wiecie o co chodzi.

Wiem, że trochę długo czekaliście na to ale pisanie go zajęło mi dużo czasu. Na przykład wczoraj kończyłam go w szkole, a dopracowywałam teraz w domu.

Od pewnego czasu mam problemy z publikowaniem rozdziałów, bo wyskakuję mi jakiś błąd. Nie wiem o której godzinie się ten opublikuję. Dobranoc lub miłego dnia

*1747 słów

Eight Hargreeves | Ta co sprawia kłopotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz