49.

433 16 1
                                    

- Mamo, nie rób nam tego! - krzyknął za mną Ethan, kiedy ostatecznie wymierzyłam im miesięczną karę.

- Ty nie sprawiaj mi przykrości! Do pokoju! - krzyknęłam zła.

Poszłam do salonu, gdzie siedział Nat.

- Wychodzę. - oznajmiłam, po czym ubrałam buty i wyszłam.

Umówiłam się z Kriss'em w barze. Napisał, że to nie rozmowa na telefon.

Na dworze było ciemno i cicho. Jedyne światło dawały latarnie i księżyc. Lekki wiatr rozwiewał moje włosy i szeleścił liśćmi.

Nagle obok mnie zatrzymał się samochód. Dwójka mężczyzn zapakowała mnie to samochodu. Szarpałam się, ale na nic się to zdało. Przyłożyli mi coś do ust, po czym zasnęłam.

***

Zerwałam się z łóżka od razu po obudzeniu się, ignorując ból głowy. Rozejrzałam się po pokoju. Białe ściany, meble, drzwi. Pedantycznie.

Podeszłam do okna. Ładna okolica. Dużo domów, drzew i ulica z małym ruchem.

Spojrzałam na drzwi. Chwilę prowadziłam konwersacje sama ze sobą, czy powinnam się odważyć i spróbować wyjść. Kiedy zdecydowana podeszłam do drzwi, one się otworzyli i stanął w nich Black.

– Obudziłaś się, świetnie. Chodź na śniadanie. - powiedział znudzony, wychodząc z pokoju.

Westchnęłam i poszłam za nim.

– Na co ci jestem? - spytałam, siadając na jednym z wysokich krzeseł, obok Wonxton'a, Babera i Divex'a

– Czyli Kriss nic ci nie powiedział? - spytał, śmiejąc się pod nosem.

– Nie zadawaj jej tyle pytaj, bo musi odpowiadać, a wkurwia mnie jej głos. - warknął Woxton.

– Milusia atmosfera. - mruknęłam pod nosem. - Kiedy mnie wypuścisz?

– To się zobaczy. Co chcesz do jedziemy? - spytał, a Baber i Divex spojrzeli na niego zabijającym wzrokiem. Woxton wyszedł, przewracając oczami. - No co? To, że ją porwałem nie znaczy, że będę ją głodził. - uniósł ręce do góry. Zrezygnowany Baber wyszedł z kuchni.

– Jak tam twoje dzieci? - spytał Divex.

– Nie interesuj się moimi dziećmi, okej? Zostawcie ich w spokoju. Niech mają normalne dzieciństwo.

– Nie takie jak twoje, co? - zaśmiał się kpiąco, Black.

– Odwal się od mojego dzieciństwa. - warknęłam, po czym wstałam, chcąc iść do pokoju, w którym się obudziłam, ale Black złapał mnie za nadgarstek.

– Gdzie idziesz? - spytał zimno.

– Do tamtego pokoju? Nie mam zamiaru z wami siedzieć. - powiedziałam twardo.

– Posiedzisz z nami. Jeszcze coś ci do głowy strzeli. - powiedział prowadząc mnie do salonu.

– Black, jak już mnie porwałeś to daj mi postać, co? I coś na ból głowy byś dał. - powiedziałam siadając na kanapie.

– Księżniczka. - mruknął, idąc do kuchni. 

– Nie chcesz mnie zatruć? - spytałam, kiedy podaj mi tabletkę i wodę.

– Nie wiem. - schował twarz w laptopie, więc postanowiłam mu nie przeszkadzać i iść spać.

***

– Stary, ile tu chcesz ją tu trzymać?

– Aż Kriss się nie ogarnie.

– Kurwa, on powinna się bać, a nie. Śpi sobie jakby nigdy nic.

– Ona jest matką dwójki dzieci, żoną i dziennikarką. A my jesteśmy jej dobrze znani. Dla niej to odpoczynek od dzieci. Myśl trochę.

– Przecież wie do czego jesteśmy zdolni.

– Powiedzmy sobie szczerze. Ona wie do czego jesteśmy zdolni, tak? Tak. Ale my też wiem do czego ona jest zdolna.

Czy to sen?

----------------------------------------------------------------
To właśnie była próba zmuszenia się do dalszego pisania. Czy udana? Nie wiem.

Jeśli macie jakieś pomysły na dalsze losy bohaterów, to śmiało piszcie! :*

Przyjaciel mojego Brata.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz