2.

3.8K 75 20
                                    

- Co jak to się stało!? - zapytałam prawie płacząc.

- Niech pani przyjedzie do szpitala - mężczyzna podał mi adres i się rozłączył

Od razu zadzwoniłam do Carlosa żeby przyszedł do mnie. Po 10 minutach byłam już wyszykowana żeby jechać do szpitala. Wyszłam przed dom i zobaczyłam przyjaciela, ten do mnie podbiegł i mnie przytulił. Było około 9:52, kiedy przyjechałam taksówka od razu podałam adres szpitala.

***

Gdy byliśmy już pod szpitalem odrazy wybiegłam z auta tym samym pozostawiając mojego przyjaciela z taksówkarzem.

Gdy podbiegłam do recepcji poczułam, że ktoś łapie mnie za ramie, to był Carlos.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytałam mnie niska blondynka, która stałam za ladą.

- Witam jakieś 20 minut temu dostała telefon, że zginęli moi rodzice. - powiedziałam ze łzami w oczach. Niby nigdy moich rodziców nie było w domu, ale ich kocham.

- Thomas i Karen White? - zapytałam grzebiąc w papierach.

- Tak. - Odpowiedziałam szybko.

- Gabinet numer 397. - wskazała pokój na mapie szpitala.

- Dziękuję - powiedziałam i pobiegłam do wyznaczonego miejsca.

***

Gdy czekał aż lekarz przyjdzie chodziłam tam i spowtotem aż w końcu się przewróciłam i upadłam na Carlosa.

- Mia spokojnie.  - Pomógł mi wstać

- Jak ja mam być spokojna, kiedy dowiaduje się, że moi rodzice nie żyją. - powiedziałam tuląc się do niego.

- Rozumiem cię kochana - jeszcze mocniej mnie przytulił

***

Po 5 minutach przyszedł lekarz.

- Dzień dobry, zapraszam do gabinety. - otworzył nam drzwi

- Jak to się stało?- zapytałam siadając na krześle naprzeciwko lekarza.

- A wiec tak - wziął głęboki wdech - Pani rodzice jechali samochodem prawdopodobnie do sklepu. Koło nich jechał tir, kierowca tira był pod wpływem alkoholu i zderzył się z Pani rodzicami. Cała trójka zginęła na miejscu. Bardo mi przykro. - powiedział a Carlos mnie przytulił.

***

Gdy byłam w domu położyłam się w salonie na kanapie, a Carlos był w kuchni, gdy nagle zobaczyłam mojego brata. Szybko wstałam z kanapy i przytuliłam brata.

- Diego, co ty tu robisz?? - zapytałam niedowierzający, że to mój brat właśnie przede mną stoi.

- Przyjechałam po ciebie, jedziesz ze mną do LA za dwa dni. - powiedziała.

- Ok - posmutniała widząc, że będę musiała opuścić przyjaciela.

Dwa dni później

Puk, puk, puk

- Proszę! - krzyknęłam

- Gotowa? - zapytał mój brat wchodząc do mojego pokoju.

- Tak - powiedziałam zrezygnowana.

- Wiem, że ci nie jest łatwo porzucić przyjaciela ale to jedyne rozwiązanie. Carlos będzie nas odwiedzał jak tylko będzie miała czas. - po chwili namysłu dodał - Jeśli chcesz to mogę zapłacić za bilet, a u nas może przenocować. - mówiąc gładzik mnie po plecach.

- Dziękuję, kocham cię bracie - przytuliłam go mocno.

- Ja ciebie też.

Wstaliśmy a Diego wziął moje walizki.
Gdy zeszłam na dół zobaczyłam prawie płaczącego Carlosa. Na ten widok też się popłakałam.

- Słońce nie płacz będzie dobrze, za niedługo przyjadę do Ciebie. - otarł moje łzy.

- Diego powiedział, że zapłaci za twój bilet do LA i że będziesz mógł zatrzymać się u nas. - mówiąc to jeszcze bardzie się popłakałam.

- Dobrze, za niedługo się zobaczymy. Pamiętaj, że bardzo cię kocham i nigdy o tobie nie zapomnę. - powiedziałam odprowadzając mnie do drzwi.

- Ja też cię kocham najmocniej na świecie, ale obiecaj mi, że będziemy codziennie rozmawiać przez telefon. - mówiłam patrząc się w jego głębokie szare oczy.

- Obiecuje. A teraz już idź. - nie chętnie się od nie go oderwałam.

- Żegnaj. - powiedziałam wchodząc do auta.

- Żegnaj. - powiedział machając mi gdy odjeżdżałam.

_______

Mam nadzieję że wam się podoba.

Zostaw coś po sobie.

Przyjaciel mojego Brata.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz