Rozdział 63: Kiedyś Nim Był | ✔

246 40 47
                                    

- Cokolwiek myślisz, przestań.

- Nie mogę - powiedziałam. - Muszę myśleć.

- Mogę wyjaśnić - zapewnił mnie.

Oparłam się o framugę.

- W takim razie oświeć mnie. Co właściwie robisz w moim pokoju?

Bennett westchnął, a potem odwrócił się i ruszył w stronę okna. Otworzył je i wystawił nogę na zewnątrz. 

- Czekaj, zamierzasz skoczyć? Nie, nie skacz! Jesteś za młody! - zawołałam.

Spojrzał z powrotem na mnie.

- Co? Nie, nie zamierzam skoczyć. Czemu tak pomyślałaś?

- Przykro mi to mówić, Bennett, ale wyjście jest w tamtą stronę - powiedziałam, wskazując na drzwi.

- Pozwól, że coś ci pokażę.

I wyskoczył. Podbiegłam do okna, oczekując głuchego odgłosu jego ciała uderzającego o ziemię na dole. Ale myliłam się, stał na zewnątrz, na schodach wyjścia ewakuacyjnego. Przez chwilę myślałam, że stało się tak jak w Aladynie i stoi na magicznym latającym dywanie. Znając Bennetta, pewnie mógłby sobie taki kupić.

- Przestań myśleć, że skoczę - powiedział, zanim wyciągnął do mnie rękę. - Teraz chodź już, myślę że to ci się spodoba.

- Pokażesz mi wspaniały świat? - zapytałam go, ledwo powstrzymując ekscytację w głosie.

Spojrzał na mnie ze zdezorientowaniem.

- Co? Nie.

- I właśnie tak, Bennett, niszczy się czyjeś marzenia - powiedziałam, gdy przyjęłam jego dłoń.

Pomógł mi wejść na schody pożarowe. To było to samo wyjście ewakuacyjne, na którym stali Declan i Jordan, gdy Bennett strzelał do niech z markera do paintballa. Nie wiedziałam, że te schody ewakuacyjne są połączone z moim pokojem. Myślałam, że przechodzą obok pokoju Declana, który znajduje się tuż obok mojego. Bennett puścił mnie przodem po schodach, idąc tuż za mną. Wraz z ostatnim schodkiem weszłam na dach budynku.

Widok zachwycił mnie, widać było stąd tak dużą część miasta jak wtedy, gdy byłam z Jordanem na billboardzie. Dach nie był zbyt wielki, ale widok to co innego. Zatrzymałam się i wzięłam głęboki wdech, uśmiechając się na mały podmuch wiatru. Odwróciłam się z powrotem do Bennetta, który uśmiechnął się lekko. Oboje usiedliśmy na skraju wysokiego murku, bezpieczni od przypadkowej śmieci z upadku, ale wciąż w stanie cieszyć się widokiem.

- Zdaję sobie sprawę, że nie rozmawiamy zbyt często, chodzi mi tylko o nas dwoje - odezwał się Bennett.

Pomyślałam nad tym przez chwilę.

- Taa, masz rację. Z całej trójki to ty zawsze byłeś tym cichym - przerwałam i zaśmiałam się.

Zerknął na mnie.

- O co chodzi?

Próbowałam powstrzymać śmiech.

- Pomyślałam o tym, że ludzie, którzy dopiero cię poznali muszą myśleć, że jesteś jak Avox.

W odpowiedzi nie usłyszałam śmiechu, jak tego oczekiwałam. Zamiast tego zarobiłam od niego jedynie puste spojrzenie.

- Igrzyska Śmierci? Ten głuchoniemy?

Nope, nic.

- Nieważne - machnęłam na to ręką, chociaż wewnątrz czułam się jak kompletna idiotka, marnując nawiązanie do Igrzysk Śmierci, które mogłabym powiedzieć Jordanowi. - Ale przez to, że nie mówisz za dużo, wydajesz się bardziej cool.

The Good Girl's Bad Boys: The Good, The Bad, And The Bullied // PL | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz