Rozdział 50: Ja... Ja Już Tak Dłużej Nie Mogę! | ✔

340 45 50
                                    

- Myślisz, że test u panny Kennedy dobrze ci poszedł? Mieliśmy dużo do nadrobienia przez to, że przenieśliśmy się do jej klasy tak późno w pierwszym semestrze.

- Taa - zgodził się, a potem uśmiechnął do mnie. - To dobrze, że mam świetnego korepetytora.

Wzruszyłam ramionami.

- Mi samej było trudno - przyznałam. - Ciężkie było samo nauczenie się tego wszystkiego. Ale zrozumiałam ten materiał na tyle dobrze, że mogłam nauczyć ciebie.

- Tak, jesteś cudotwórcą.

Przewróciłam oczami.

- Tak, tak.

- Hej, czekaj, muszę wziąć podręcznik z mojej szafki. Muszę jeszcze trochę pouczyć na ostatnią chwilę na ten test, który mam na następnej lekcji.

Zmarszczyłam brwi. 

- Wiesz, że uczenie się na ostatnią chwilę nie jest dobre, a musiałeś już wcześniej wiedzieć, że będzie test, tak?

- Uczyłem się, przysięgam - powiedział Parker. - Uczyłem się i planowałem powtórzyć wszystko w ten weekend, ale... - umilkł.

Nie musiał mi wyjaśniać, co było dalej.

- Pomogę ci się pouczyć - zaproponowałam.

Pokręcił głową.

- Nie, chcę to zrobić sam. Myślę, że mogę to zrobić.

Uśmiechnęłam się.

- Nie myśl, bądź pewien.

- Okej, w takim razie jestem pewien, że mogę to zrobić - powiedział. - Przy odrobinie szczęścia, oczywiście.

W końcu dotarliśmy do jego szafki.

- Szczęście nie pomaga we wszystkim - powiedziałam, opierając się o szafkę obok jego. Wiedziałam to z doświadczenia.

- Może potrzebuję szczęścia Lorraine - odparł, gdy otworzył swoją szafkę.

- Oh, i znowu to.

Zaśmiał się i sięgnął, by wyciągnąć podręcznik z chemii. Zapomniał się i użył lewej ręki, która od wagi książki opadła mu wzdłuż ciała, jakby pociągnięta od dołu. Podręcznik upadł głośno na ziemię, a Parker prawą ręką złapał się za zraniony bark.

- Cholera, cholera - zaklął przez zaciśnięte zęby.

Parker nie chciał nosić temblaka, nie ważne ile razy powtarzałam mu, że powinien. Chyba po prostu nie chciał pokazać chłopakom, co mu zrobili i nie napawać ich dumą, że to oni go doprowadzili do tego stanu. Tak czułam się za każdym razem, gdy zdobywałam nowego siniaka - chciałam go ukryć pod swetrami czy makijażem. Nie chciałam dawać im satysfakcji z oglądania swojego "trofeum". W końcu jednak się poddał, gdy dałam mu stabilizator barku, który pożyczyłam z gabinetu pielęgniarki.

- Czemu użyłem tej ręki? - syknął do siebie.

- Prawdopodobnie nie jesteś do tego przyzwyczajony i myślałeś, że dasz radę - powiedziałam mu i wyciągnęłam rękę, żeby dotknąć jego ramienia, ale odsunął się gwałtownie ode mnie.

- Nie - odparł, prostując się. - Jest w porządku.

- Nie, nie jest - zaprzeczyłam. - Nie jest w porządku.

- Moje ramię...

- Nie mówię o ramieniu - powiedziałam. - Mówię o tobie.

Spojrzał na mnie ze zmieszaniem.

The Good Girl's Bad Boys: The Good, The Bad, And The Bullied // PL | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz