Rozdział 21: Przesłuchuję Go, Duh | ✔

585 72 43
                                    

- Czy to tylko ja, czy coś wydaje się inne? - spytał nas Jordan.

- Nie, to tylko ty - odparł Declan.

Pokręciłam głową.

- Nie, Jordan ma racje...

- Cóż, chyba po raz pierwszy - prychnął Declan.

- Tak, wła... Czekaj, hej!

- Przestańcie - powiedział im Bennett. - Myślę, że coś naprawdę wydaje się inne.

- Wow, Jordie, masz dobrą passę - powiedział mu Declan.

Jordan skrzywił się na to przezwisko.

- Stary, nie nazywaj mnie tak.

- Czemu? - naciskał Declan z chytrym uśmiechem. - Tylko twoja Candy może cię tak nazywać?

- Po pierwsze, Candice. Zniszczyła dla mnie całą zabawę z jedzenia cukierków (ang. candy) - poprawił go Jordan. - Po drugie, ona nie jest moją Candice. Ta laska jest...

- Dziwna? - zaproponował Declan.

- Przerażająca? - podsunął Bennett.

- Walnięta - zdecydował oficjalnie Jordan. - Ta laska jest szalona.

- Taa, szaleje za tobą - powiedział ze śmiechem Declan.

- Naprawdę ich nie polubiliście co?

- Nawet w najmniejszym stopniu - odpowiedział Bennett.

- Czemu? - spytałam. Miałam już o tym jakieś wyobrażenie, ale chciałam wiedzieć, co naprawdę myślą.

- Cóż, są wredne - powiedział Jordan.

- Są zbyt popularne - dodał Bennett.

- I są zbyt wiedźmowate - powiedział Declan, chociaż innym słowem, które się rymowało, ale ogólny zamysł został niezmieniony.

- I zbyt... zastraszające - powiedzieli jednocześnie i wzdrygnęli się, jakby przeszedł ich dreszcz.

Prychnęłam mimowolnie.

- Powiedziało trzech najstraszniejszych chłopaków w szkole.

- My onieśmielamy w inny sposób. Mamy reputację i wygląd - powiedział Jordan. - A one są po prostu wredne. Dręczą innych, żywią się ludzkim cierpieniem i niepewnością. Są jak te lalki Barbie o lodowatym spojrzeniu, których dieta składa się z sałatek, wody, powietrza i ludzkiej nędzy. I wydaje im się, że są lepsze od innych. To nie do końca mój typ ludzi.

- Taa, masz rację - powiedziałam bez przekonania.

Bennett spojrzał na mnie.

- Naomi, wiem że chcesz się z nimi przyjaźnić i w ogóle. Ale ze wszystkich ludzi, dlaczego one? W tej szkole jest zapewne wiele innych dziewczyn, czemu najwredniejsze i najpopularniejsze?

- To nie tak, że chcę się z nimi zaprzyjaźnić - powiedziałam, opierając się o swoją szafkę. - Mam już was i to więcej niż potrzebuję. Ale chcę się z nimi zaprzyjaźnić, mimo że jednocześnie tego nie chcę.

- Nie łapię - powiedział otwarcie Declan.

- Ja też nie - przyznałam smutno. - Jasne, są wredne. Jasne, dręczyły mnie regularnie, tak bardzo, że właściwie miałyśmy ustalony harmonogram, powinny mnie podręczyć jakieś dziesięć minut temu. Ale oprócz tego, są popularne.

- Taa, są popularne. I co z tego? - spytał Jordan.

- To! - zawołałam, uderzając w szafkę, na co podskoczyli. - One są popularne, a ja nie. Wiem, że właśnie to powinno obchodzić mnie najmniej, ale to jest słabość niepopularnych dzieciaków, ich pięta Achillesowa. Marzenie, chęć bycia popularnym. Od kiedy byłam małą dziewczynką dręczoną każdego dnia, każdego tygodnia i zastanawiałam się, jakby to było być popularną. To marzenie wszystkich. A jeśli nie mogłam być popularna, chciałam chociaż być normalna. Chciałam być traktowana, jak kolejna uczennica, ktoś kto nie jest dręczony, ktoś z przyjaciółmi i ktoś - jakby to kiedykolwiek miało się wydarzyć - z chłopakiem.

The Good Girl's Bad Boys: The Good, The Bad, And The Bullied // PL | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz