Rozdział 53: Yup, Prosto W Nos | ✔

299 45 55
                                    

Minęło kilka tygodni od kiedy Parker odszedł. I szczerze mówiąc, nie wiem co by się ze mną stało gdyby nie chłopaki. Byli sobą, rozśmieszali mnie i wywoływali u mnie uśmiech, nie pozwalali by zerwanie mnie przygnębiło.

- Odłóż to, kazałem ci to odłożyć. Ostrzegam cię, nie rób tego. Nie...

Declan odsunął głowę na bok w idealnym momencie, jedzenie przeleciało obok i trafiło w chłopaka za nim. Dzieciak krzyknął i odwrócił się, żeby spiorunować wzrokiem tego, który to zrobił, ale spotkał się jedynie z zabójczym spojrzeniem Declana i odpuścił. Jordan parsknął tylko śmiechem. Właśnie miał zamiar zgarnąć więcej jedzenia, kiedy siedzący po drugiej stronie stołu Bennett zabrał mu plastikowy łyżko-widelec, daleko od Jordana.

- Przestań bawić się swoim jedzeniem - zbeształ go Bennett.

- Czemu nie? - jęknął Jordan. - To znaczy, to nawet nie jest jedzenie - wziął łyżko-widelec Declana, nałożył na niego trochę jedzenia i rzucił nim z powrotem na talerz dla emfazy.

- Ale dlaczego musisz nim we mnie rzucać?

Jordan wzruszył niewinnie ramionami.

- Nie wiem, żeby poćwiczyć cela?

Zanim Declan zdążył odebrać swój łyżko-widelec i się odciąć, wtrąciłam się.

- A jednak ma rację - powiedziałam. - Nie wiem co to jest, ani nawet czym to było. To jest obrzydliwe.

- Aw, nie bądź taka - odezwał się Jordan. - To tylko Declan.

Declan spojrzał na mnie i Bennetta.

- Zróbcie mi przysługę i przytrzymajcie mnie, bo przysięgam, że...

- Nie zaczynajcie tutaj kłótni - powiedział Bennett, gdy wziął łyka swojego mleka z kartonu. - Kłóćcie się w miejscu z mniejszą ilością... świadków.

Nie starałam się nawet powstrzymać śmiechu z powodu całej tej sytuacji.

- Dlaczego wy zawsze się kłócicie?

Jordan wyszczerzył się.

- Bo to nie tylko łatwe, ale też zabawne.

- I bawi mnie myśl o tym jak moja pięść wchodzi w kontakt z jego twarzą - Declan westchnął i strzelił knykciami.

Spojrzałam na Bennetta.

- A teraz faktyczny powód.

- Ale to jest faktyczny powód - sprzeczali się Declan i Jordan.

Bennett westchnął.

- To taka męska rzecz. Ludzie zazwyczaj okazują swoją przyjaźń poprzez bycie miłym, przyjacielskim. Ale jeśli chodzi o chłopków, naśmiewamy się z kogoś albo droczymy go, ale w przyjazny sposób.

- Ale to jest dręczenie, racja?

Cała trójka tylko spojrzała na mnie zdezorientowana.

- To znaczy, wiem, że nie o to wam chodzi. Ale dręczenie, groźby, żarty, to wciąż zalicza się jako dręczenie, tak?

- Ma rację.

- Istnieje pewna granica pomiędzy droczeniem, a dręczeniem - zaczął Bennett. - Ale co naprawdę się liczy to: czy rani to ich uczucia? Jeśli nie biorą tego na poważnie, wtedy jest w porządku, ale jeśli rzeczywiście ich to boli, wtedy nie jest.

Spojrzeliśmy na Jordana i Declana, którzy pokręcili głowami.

- To nie boli, przyrzekam - zapewnił nas Jordan. - Uważam, że to zabawne, zwłaszcza te dobre żarty.

The Good Girl's Bad Boys: The Good, The Bad, And The Bullied // PL | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz