Siedziałam na łóżku i patrzyłam na swoje drżące dłonie. Nie potrafiłam utrzymać w nich głupiej komórki. Nie rozumiałam, co się ze mną działo. Gdy demon zaatakował Deana, nagle poczułam przypływ pewności siebie i siły. Wiedziałam, co mam robić. Instynkt zaczął podrzucać kolejne polecenia, które wykonywałam bez zarzutu. Obsługiwałam broń tak, jakbym robiła to całe życie, a nie kilkanaście cholernych minut. A to wszystko po to, żeby go uratować. Nie chciałam panować nad sobą, dlatego pomimo okropnego bólu głowy, uparcie forsowałam swoje ciało, żebyśmy wyszli z tego cało. Udało się, ale jakim kosztem?
Nie pozwoliłam sobie na okazanie słabości i grałam do samego końca, do powrotu Jo i Sama. Wykręciłam się z relacjonowania wydarzeń głupim zmęczeniem, a oni to łyknęli! Kątem oka zauważyłam zmartwione spojrzenie Deana, ale uśmiechnęłam się do niego i pokręciłam nieznacznie głową. Moje nietypowe zachowanie z pewnością wygenerowałoby całą masę pyta, na które nie byłabym w stanie odpowiedzieć. Wystarczyło, że Dean to widział. Nie zamierzałam wtajemniczać innych – jeszcze nie.
Powoli powracał ból głowy, dlatego przymknęłam powieki i zaczęłam głęboko oddychać. Nie mogłam sobie pozwolić na kolejny atak. Cokolwiek tam się stało, nie powinno się wydarzyć, a to mogło oznaczać tylko jedno: Dean miał rację. Żyła we mnie inna istota, która próbowała przejąć nade mną kontrolę. Poniekąd byłam jej wdzięczna, bo znowu uratowała mi życie, ale na pewno miała w tym swój cel. Złe istoty nigdy nie robiły niczego bezinteresownie.
Co z tego, że wiedźma przywróciła moją duszę do ciała? Może tak było łatwiej kontrolować cały organizm? Może... cokolwiek. Nie powinnam być w żaden sposób zaskoczona.
Przyjrzałam się uważnie dłoniom, które ani na chwilę nie przestały drżeć. „Co się ze mną dzieje, do cholery?" – pomyślałam, czując jedynie obezwładniający strach.
۞
Byłam głodna i spanikowana. Nie spałam całą noc, a rano spędziłam pod prysznicem trzy kwadranse, żeby móc normalnie funkcjonować przez cały dzień. W kuchni zastałam Deana. Pił piwo, wpatrując się w stół. Wyglądało to bardzo niepokojąco, ale nie zamierzałam zadawać pytań. Odwróciłam się i zaczęłam przygotowywać sobie kawę, wsypując o dwie łyżeczki za dużo. Potrzebowałam porządnego kopa, a czarna kawa nadawała się do tego wręcz idealnie.
Znieruchomiałam. Zaniepokojona, wysypałam zawartość kubka do zlewu. Nigdy nie piłam czarnej kawy. Nienawidziłam kawy.
– Co ty wyprawiasz? – ofuknął mnie Dean. – Zmarnowałaś dar Bogów.
Wywróciłam oczami, obracając się w stronę Winchestera.
– To tylko głupia kawa.
– Nie pijasz kawy.
– Właśnie – rzuciłam kpiąco. – Nigdy nie piłam kawy!
Przymknęłam powieki, bo znowu powrócił ból głowy.
– Cassie? – zapytał zaniepokojony Dean. – Cassie!
Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że stał naprzeciw mnie.
– Nic mi nie jest – odburknęłam.
– Właśnie widzę... Co się dzieje?
Nie odpowiedziałam.
– Cassie, co się dzieje, do diabła? – drążył.
Mrugnęłam zaskoczona i wzięłam głęboki wdech.
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem – odpowiedziałam cicho. – Coś się zmieniło, Dean.
– Wszystko jest po staremu – zapewnił. – Wiem, że możesz być trochę skołowana, bo masz za sobą pierwsze, prawdziwe polowanie, ale byłaś świetna. – Uśmiechnął się blado. – Naprawdę. Byłaś niesamowita.
CZYTASZ
Nie próbuj mnie ratować (Supernatural) [ZAKOŃCZONE]
FanficDean Winchester jako łowca, poluje na duchy oraz inne istoty paranormalne. Nie rozstaje się ze swoją Dzieciną (Impalą), a w rodzinny interes wkręcił swojego młodszego brata, Sama. Od lat przyjaźni się z Jo, która towarzyszy im czasami w polowaniach...