Mamy sprawę, ale zamiast od razy pakować się do Dzieciny i jechać na miejsce zdarzenia, musimy jeszcze zahaczyć o dom Jo. Nie, żeby mi się to nie podobało, bo naprawdę lubię tą dziewczynę, ale... No właśnie, to cholerne „ale" jest niskie, chude, a na dodatek małomówne i wiecznie wystraszone, jakby obawiała się przylotu UFO czy czegoś w tym stylu.
Uśmiecham się głupio pod nosem, bo przed oczami stanęła mi scena Cassie wraz z zielonymi ludkami.
– Z czego się cieszysz? – zapytał ponuro Sam, nie odrywając wzroku od tabletu, na którym szukał dodatkowych informacji o mieście, do którego mieliśmy pojechać. – Nie wydaje mi się, aby tym trzem trupom było do śmiechu.
Ściągam brwi, a potem spoglądam złowrogo kątem oka na brata.
– Bawi mnie pomysł zabrania tej nieogarniętej dziewczyny ze sobą.
– Cassie jest bardzo miłą i sympatyczna, a pomysł, aby zabrać ją ze sobą wyszedł od Jo, więc jeśli znowu chcesz pokłócić się z tym blond–wulkanem, to droga wolna. Śmiało!
– Od kiedy rozkazuje nam jakaś panna, co? Jesteśmy jakimiś pieprzonymi pantoflarzami? – mówiłem do siebie. – A teraz to nawet już niańkami...
– Nie znasz jej nawet.
– Nie muszę, bo z góry wiem, że nie nadaje się do tej roboty, rozumiesz?
– Dean.
– No co? – Wzruszam niedbale ramionami. – Jo traktuje ją jak swoją młodszą siostrzyczkę i chyba nie przemyślała dokładnie ten wariacji. Nieogarnięci łowcy giną, prędzej czy później.
– Przy nas nic się jej nie stanie.
– No właśnie! Przy nas! A kiedy nas nie będzie? Nie będę jej niańczył dwadzieścia cztery godziny na dobę!
– Cassie nie jest dzieckiem.
Zahamowałem gwałtownie przed domem Jo, aż Sam prawie uderzył głową o przednią szybę. Rzucił mi poirytowane spojrzenie, ale udałem, że to wcale nie była moja wina.
– Skoro tak, to ty będziesz ją niańczył – powiedziałem twardo, pewnie patrząc mu w oczy. – Nie żartuje, Sam. Od teraz jesteś za nią odpowiedzialny, skoro jak zwykle stajesz po stronie słabych i uciśnionych.
– Dean – warknął.
– Mam w dupie twoje zdanie. Jesteś jej niańką. Koniec i kropka.
۞
W brzucho mi burczało, więc wsiadając do Dzieciny, szczerze żałowałem, że w drodze do domu Jo, byłem zajęty dyskutowaniem z Samem o tej dziewczynie, zamiast zatrzymać się w jakimś przydrożnym barze i zamówić porządnego cheeseburgera z podwójnym serem.
– Znowu głodny? – zakpiła Jo.
Zacisnąłem mocno szczękę, a potem zerknąłem w lusterko, w którym odbiła się twarz wystraszonej Cassie. Moja mina musiała być dość jednoznaczna, bo zauważyłem, jak szybko odwróciła wzrok, robiąc się cała czerwona. Zdawałem sobie sprawę, że wyładowywanie gniewu na kimś innym nigdy nie przynosi żadnej ulgi, ale gdyby nie ona, pewnie to byłaby kolejna standardowa sprawa, którą rozwikłalibyśmy w ciągu kilku godzin, bo jak dla mnie, winowajcą był jakiś zły duszek, który postanowił uczepić się jakiegoś cholerstwa i użalać się nad swoim parszywym losem, jednocześnie zabijając każdego, kto postanowił mu w tym przeszkodzić.
– Cassie, Jo wspominała, że już miałaś do czynienia z duchami, czyli rozumiem, że wiesz, czym można je osłabić lub zabić? – zapytał Sam.
CZYTASZ
Nie próbuj mnie ratować (Supernatural) [ZAKOŃCZONE]
Fiksi PenggemarDean Winchester jako łowca, poluje na duchy oraz inne istoty paranormalne. Nie rozstaje się ze swoją Dzieciną (Impalą), a w rodzinny interes wkręcił swojego młodszego brata, Sama. Od lat przyjaźni się z Jo, która towarzyszy im czasami w polowaniach...