Siedzieliśmy przy stole i wszyscy gapili się na mnie, czekając, aż wreszcie wyduszę z siebie cokolwiek. Wpatrywałam się w stół, bawiąc się dłońmi pod stołem. Byłam podenerwowana i zdezorientowana. Pamiętałam dokładnie, co się wydarzyło, ale sama nie znałam odpowiedzi na wiele pytań, dlatego prosiłam Deana o skontaktowanie się z Ketchem. Nie spełnił mojej prośby. Prosiłam go kilka razy i za każdym razem odmawiał. Jo i Sam również odmówili. Miałam ochotę krzyczeć, ale byłam zdana na nich. Moje ciało nie zachowywało się normalnie i potrzebowało więcej czasu na reakcję.
Poczułam łzy w oczach, bo przypomniałam sobie, co czułam, gdy leżałam w zimnej kałuży i nie mogłam się poruszyć. Nie byłam pewna, co zrobiła Aitana. Może to było zaklęcie, może trucizna, może woreczek uroku.
Boże, to mogło być cokolwiek.
Mój organizm z tym walczył, ale przegrywał. Już prawie żegnałam się ze swoim życiem, gdy to poczułam. Przyjemne ciepło najpierw uderzyło w moje serce, a potem stopniowo rozeszło się po całym ciele. W mojej głowie od razu pojawiło się wspomnienie.
Lekcja Dorothy na temat magii i dusz.
Coś mnie popchnęło, abym spróbowała. Nie wiedziałam, skąd pojawiła się moc, którą zabrała ze sobą Ignis, ale poczułam ją. Otulała mnie, głaskała i cichutko szeptała, żebym jej użyła. Posłuchałam jej.
Znałam cenę, ale i tak to zrobiłam.
Spaliłam kawałek swojej duszy.
Ignis nie powiedziała, ile dokładnie jej spaliła, gdy walczyła z Riley. Rowena też tego nie sprecyzowała. Chciałam porozmawiać o tym z Ketchem, bo wiedział, co się wydarzyło i twierdził, że potrafiłby mi pomóc. Był jedyną osobą, do której mogłam się zwrócić. Zranił mnie, ale częściowo miał rację... Dalej byłam Chloe. Nie przeżyłam osobiście wielu wspomnień, więc Ignis zadbała, aby nic mi nie umknęło. Ketch o nią dbał, dlatego pomyślałam, że mógłby również o mnie zadbać. Nie myślałam o żadnej romantycznej relacji, chociaż prawdopodobnie niechęć ze strony Deana była spowodowana właśnie takimi myślami. Byłam pewna, że nie chodziło o zazdrość.
– Cassie? – szepnęła spanikowana Jo.
Cała trójka siedziała naprzeciw mnie, ale tylko w oczach Jo i Sama zauważałam całe morze współczucia. Spojrzenie Deana pozostało chłodne. On sam wydawał się zdystansowany. Może wściekał się o Ketcha, a może po prostu miał znowu te swoje beznadziejne humorki. Nie zamierzałam go oceniać, bo sytuacja w jakiej się znajdowałam była co najmniej nieciekawa.
– Użyłam starej magii – odezwałam się, stawiając na szczerość. – I kłamałam, mówiąc, że Ignis nie przekazała mi żadnych wspomnień.
Czekałam na pytania, ale panowała cisza. Zmarszczyłam brwi i jeszcze raz spojrzałam na Deana. Wyraz jego twarzy nie uległ żadnej zmianie.
– O co chodzi z... Ketchem? – padło wreszcie z jego ust. Nie potrafił ukryć emocji, chociaż próbował, sięgając po piwo. – Jeszcze parę godzin wcześniej twierdziłaś, że to koniec i nic was nie łączy.
– Powiedziałam, że nie przyjęłam przeprosin – poprawiłam go. – Ketch... znał Chloe i wie, a przynajmniej tak twierdzi, jak mi pomóc.
Dean prychnął i odsunął od siebie butelkę. Jego spojrzenie zrobiło się chłodniejsze. Czułam zimne dreszcze. Nie miałam zamiaru z nim walczyć, ale nie chciałam również być potulna. Musiał ukryć prawdę. Według Roweny umierałam. Ketch tylko to potwierdził.
Spalając kolejny kawałek duszy, przyspieszyłam cały proces. Nie miałam pojęcia, ile czasu mi zostało i czy cokolwiek mi zostało.
Zabiłam Aitanę bez mrugnięcia okiem, co nie było dla mnie żadnym problemem. A powinno, bo Aitana opętała biedną i niewinną dziewczynę. Mogłam ją uratować. Doskonale słyszałam krzyk człowieka. Słyszałam, ale nie zawahałam się. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby przestać. Przekroczyłam granicę człowieczeństwa, więc musiało być cholernie źle.
CZYTASZ
Nie próbuj mnie ratować (Supernatural) [ZAKOŃCZONE]
FanficDean Winchester jako łowca, poluje na duchy oraz inne istoty paranormalne. Nie rozstaje się ze swoją Dzieciną (Impalą), a w rodzinny interes wkręcił swojego młodszego brata, Sama. Od lat przyjaźni się z Jo, która towarzyszy im czasami w polowaniach...