Rozdział 3

439 35 2
                                    

Staliśmy przed domem, a Dean wkładał naboje do swojej strzelby. Miał taki zaciekły wyraz twarzy, że zaczęłam się go bać. W trakcie jazdy, był dla mnie wyjątkowo niemiły i chamski, ale nie mogłam się dziwić, bo przecież miał absolutną rację: nie nadaję się na łowcę. Jo, mogła mieć milion planów odnośnie mojej osoby, ale nie miała prawa zapominać, że w moim przypadku, nieszczęścia nie chodziły tylko parami, ale całymi stadami.

Łamałam sobie palce, podczas, gdy Winchesterowie pogrążyli się w rozmowie, co chwilę zerkając w moją stronę. Podenerwowana, zaczęłam dreptać w miejscu, przypominając sobie wszystkie informacje na temat duchów. Nie chciałam dać plamy, chociaż byłam przekonana, że pewnie dam ciała, bo potrafiłam przewrócić się na prostej drodze. Zabicie ducha było milion razy trudniejsze...

Dean podszedł do mnie i dał mi do ręki pistolet.

– Umiesz strzelać? – Pokręciłam głową. – Nie przypominam sobie, abym odcinał ci język – mruknął poirytowany.

– Nie.

– Cudownie – prychnął, patrząc oskarżycielsko na Jo. – Chcesz zrobić łowcę z dziewczyny, która nawet nie potrafi posługiwać się bronią? – zadrwił. – Może od razu strzelmy sobie w łeb i będzie po sprawie, co?

– Dean – warknęła blondynka.

Wywrócił oczami, a potem nagle ujął moją dłoń, w której trzymałam pistolet i wycelował lufę prosto w swoją klatkę piersiową.

– To nie jest dobry pomysł – szepnęłam wystraszona, próbując się wycofać, ale złapał mnie mocno za nadgarstek i docisnął lufę do swojego ciała. – Dean – jęknęłam.

– Nie potrafisz zabijać – powiedział ostro. – Po pierwsze, ściągnij palec z tego cholernego spustu. Ugnij delikatnie kolana i spróbuj złapać równowagę. – Gdyby nie sytuacja, pewnie parsknęłabym mu śmiechem w twarz. – Wyprostuj ręce, bo inaczej przy wystrzale wybijesz sobie zęby.

Niepewnie podniosłam wzrok z pistoletu na niego.

– A co, jeśli nie dam rady?

Uśmiechnął się drwiąco, kręcąc głową.

– Potwierdzi się tylko moja teoria, że się nie nadajesz, ale to już wiesz.

Odsunął się ode mnie, a ja spuściłam wzrok.

Nawet, jeśli bardzo bym chciała, nie potrafiłabym mu udowodnić, że będzie inaczej, więc wcale nie byłam zaskoczona, kiedy podczas opuszczania rąk, wypadł mi pistolet, uderzył o ziemię i wystrzelił, sprawiając, że wszyscy kucnęli wystraszeni, rozglądając się na boki w poszukiwaniu źródła hałasu. Moje policzki zabarwiły się purpurą ze wstydu, a morderczy wzrok Deana sprawił, że zgarbiona, wycofałam się szybko z zasięgu jego wzroku, chcąc wrócić do samochodu. Dopadł mnie w połowie drogi, łapiąc mocno za łokieć i odwracając w swoją stronę.

– Co ty wyprawiasz, do cholery? – naskoczył na mnie. – Ręce też masz dziurawe?

Obrażanie mnie przychodziło mu z zatrważającą łatwością, a ja tylko otwierałam i zamykałam usta, nie będąc w stanie nawet się bronić.

– Przepraszam – szepnęłam.

– W dupie mam twoje przeprosiny! – zdenerwował się. – Broń to nie zabawka. Trzeba umiejętnie się z nią obchodzić, inaczej prędzej sama siebie postrzelisz niż jakiekolwiek intruza!

Puścił mnie, a ja lekko zatoczyłam się do tyłu, czując, jak w oczach gromadzą mi się łzy.

– Ja... nie chcę – łkałam, dalej próbując się wycofać, ale morderczy wzrok Deana sprawił, że nogi odmówiły mi posłuszeństwa. – Dean, błagam.

Nie próbuj mnie ratować (Supernatural) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz