Rozdział 59

110 16 6
                                    

Patrzenie na kalendarz stało się moją rutyną. Potrafiłam kilka razy podchodzić do ściany i sprawdzać daty. Zostało mi raptem kilka dni normalności, których nie mogłam już spędzić w ramionach Deana. Musiałam podjąć decyzję, która jeszcze kilka tygodnie temu wydawałaby się prosta i bezbolesna.

Teraz było inaczej.

Na samą myśl, że musiałabym patrzeć na Deana w ramionach innej kobiety, czułam potworne mdłości. Ale on musiał pójść do przodu. Musiał znaleźć sobie inną kobietę do przygodnego seksu. Nie byłam pewna, czy czekała na niego jakakolwiek przyszłość, ale życzyłam mu jak najlepiej. Zasługiwał na dobre zakończenie - w przeciwieństwie do mnie.

Nabrałam powietrza do płuc i przewinęłam w głowie wszystkie wydarzenia z ostatnich tygodni. Nie chciałam tego robić. Wolałam dalej udawać, że nic się nie działo. Nie lubiłam przypominać sobie o ogniu, który chciał mnie zabić, o potworach, które pragnęły tego samego i wiedźmach, które tylko o tym marzyły.

Zmusiłam się do przeżywania na nowo okropieństw, których Dean umiejętnie pozbywał się z mojej głowy. Gasił ogień trawiący moje wnętrzności. Wdmuchiwał powietrze w półmartwe płuca. I zmusił lodowate serce do bicia.

Przymknęłam powieki.

Tak bardzo nie chciałam go zostawiać.

۞

Stałam z Deanem przy stole i wpatrywaliśmy się w gotową szkatułkę. Czułam coś dziwnego, gdy patrzyłam na dorobek moich rodziców. Nie chciałam już się okłamywać i oddzielać Cassie od Chloe.

Dwie dusze w jednym ciele.

Byłyśmy jednością.

Po drugiej stronie stał Ketch. Podniosłam na niego wzrok i zobaczyłam ból w brązowych oczach. Poczułam muśnięcie na wierzchu dłoni. Nie musiałam patrzeć na Deana, aby wiedzieć, że przypominał mi o swojej obecności. Nienawidził Ketcha i pewnie mogłabym go nawet zrozumieć, ale jego uczucia najprawdopodobniej były napędzane czymś więcej. Nie chciałam posądzać go o bezpodstawną zazdrość, jednak nie potrafiłam znaleźć innego powodu.

– Dean, mógłbyś nas na chwilę zostawić?

Usłyszałam głośne wciąganie powietrza do płuc, więc obróciłam głowę i uśmiechnęłam się blado, próbując zrobić dobrą minę do tej kiepskiej gry.

– Chcę porozmawiać z Arthurem – wyjaśniłam.

– Po moim trupie – burknął pod nosem i przysunął się bliżej.

Liczyłam na zrozumienie, którego oczywiście nie otrzymałam.

– Dean.

Ściągnął groźnie brwi i położył dłoń na moim policzku, co wytrąciło mnie z równowagi. Zamrugałam nerwowo, bo nie robiliśmy takich rzeczy przy jego bracie ani tym bardziej przy innych ludziach.

– Dean – szepnęłam ledwo dosłyszalnie.

– Tak? – zamruczał, nachylając się nad moją twarzą.

Położyłam niepewnie dłoń na jego klatce piersiowej, mając zamiar go odepchnąć, ale objął wolną dłonią moje palce i przycisnął je mocniej do swojej piersi. Nie zdążyłam zareagować, więc chwilę później poczułam jego usta na swoich wargach. Pocałunek był krótki, ale psuł mój plan.

– Winchester, nie jesteście tu sami – przypomniał Ketch.

Odsunęłam się od Deana, a ten uśmiechnął się szeroko.

Nie próbuj mnie ratować (Supernatural) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz