Rozdział 63

114 17 17
                                    

Siedziałam na niewielkim schodku przed domem Ketcha i wielokrotnie odtwarzałam wspomnienia Cassie. Nie czułam nic do Deana, ale sposób w jaki ją dotykał i całował... Musiałam wziąć kilka głębszych wdechów, bo miałam głowę nabitą sprzecznymi myślami. Nigdy nie pozwoliłam sobie na uczucia. Wiedziałam, że Ketch mnie kochał, a jednak nigdy nie pozwoliłam mu na zrobienie pierwszego kroku. Kłócił się ze mną, próbując postawić na swoim, ale jak mogłabym być tak egoistyczna i narazić jego ludzkie życie?

Ja miałam misję. Nie zostałam objęta ochroną wiedźm bez powodu. Nie mogłam nikomu o tym powiedzieć, więc walka Ketcha o nas była głupia. Nie zamierzałam narażać całego rodu wiedźm ze względu na jakieś uczucie. Widziałam, co ono robiło z moimi rodzicami. Gdyby kierowali się rozsądkiem, to nie zginęliby podczas zamachu na Dziedziczkę.

Uśmiechnęłam się krzywo pod nosem.

Zamachu, który wcale zamachem nie był. Trupy nie mogły mówić, więc Riley mogła wszystkim wmówić to, co tylko chciała.

– Chloe?

Podniosłam głowę i popatrzyłam na Ketcha, który wydawał się podejrzanie zadowolony. Nie chciałam mu nic mówić, bo łowcy nie powinny mieszać się w sprawy wiedźm. Byłam jedynym wyjątkiem i tak miało już zostać.

– Tak? – mruknęłam, kompletnie nie wiedząc, który temat zamierzał poruszyć jako pierwszy po tak długiej rozłące.

Arthur usiadł obok mnie. Nasze ramiona stykały się ze sobą. Poczułam przyjemny dreszcz, który przebiegł wzdłuż mojej ręki. Nawet po tylu latach obecność Ketcha wciąż na mnie działała. Nie chciałam tego, ale serce od zawsze nie potrafiło się dogadać z rozsądkiem.

– Jak się czujesz? – zapytał, obrzucając mnie troskliwym spojrzeniem.

Uśmiechnęłam się, próbując udawać, że było w porządku.

– Dziwnie.

– Cassie... prowadziła dość ciekawe życie – mruknął pod nosem, na krótką chwilę odwracając wzrok. – Nie wiem, czy masz dostęp do jej...

– Mam – przerwałam mu.

Ketch nawet nie udawał złości.

– Wybrała Deana.

– Nie powinieneś mieć z tym problemu – powiedziałam ciut ostrzej niż zamierzałam. – Cassie jest zupełnie inną częścią mnie. Dean mógł się jej spodobać.

– Nie szanuje kobiet.

– Może nie szukała związku?

– Kochała go – warknął z obrzydzeniem, wbijając we mnie urażone spojrzenie. – Jak można pokochać kogoś, kto pogrzebał tylu niewinnych ludzi?

Obróciłam się w stronę Arthura i westchnęłam.

– Jesteś po prostu zazdrosny – wytknęłam mu.

– Jestem – przyznał i nagle jego wyraz twarzy się zmienił. – Ale wróciłaś i jesteś sobą. – Złapał mnie za dłoń i mocno ścisnął. – Teraz będzie jak dawniej.

Zamrugałam, czując potworny ciężar na sercu, bo wcale nie miało być jak dawniej.

– Arthur, posłuchaj...

– Czekałem na ciebie – powiedział, wolną dłonią obejmując mój policzek. – Dorothy kazała mi cię nie szukać, ale nie potrafiłem o tobie zapomnieć. Wiedziałem, że gdzieś tam jesteś i musiałem chociaż spróbować cię uratować. – Ściągnął brwi. – Ani przez chwilę nie pogodziłem się z twoją śmiercią.

Nie próbuj mnie ratować (Supernatural) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz