Rozdział 27

254 21 5
                                    

Chodziłam po pokoju i od ponad trzydziestu minut próbowałam dodzwonić się do Ketcha. Wciąż nie czułam się najlepiej, ale powoli zaczynałam za nim tęsknić. Ostatni raz widzieliśmy się na Wielkim Wieczorze. Odruchowo dotknęłam palcami ust, bo Arthur nie zachowywał się jak ktoś, komu byłam obojętna. Nie rozumiałam tego braku kontaktu. Wiedziałam, że był w bunkrze, gdy Alison próbowała przywrócić mnie do życia, ale szybko zniknął. Chciałam z nim porozmawiać. MUSIAŁAM z nim porozmawiać.

O moją czaszkę wciąż obijało się imię tej dziewczyny.

Ignis.

Kim była? Dlaczego nikt mi o niej nie powiedział? I co ja miałam z nią wspólnego?

Nie podobało mi się, że znowu tkwiłam w czymś, o czym nie miałam zielonego pojęcia. Chociaż raz w życiu pragnęłam być poinformowana, nie mieć wrażenia, że byłam tylko pionkiem w czyjeś grze. Gdzieś głęboko odczuwałam zazdrość, bo Ignis nie wydawała się zwykłą dziewczyną. Musiała być kimś ważnym, dlatego powoli przestawałam rozumieć, co Ketch we mnie widział.

I Alison.

Nie znałam jej. Wiedziałam, że zawdzięczam jej życie, ale z jakiegoś powodu nie potrafiłam jej w pełni zaufać. Znowu poczułam ukłucie zazdrości. Ona również znała Ketcha. Zdawałam sobie sprawę, że nie znaliśmy się z Arthurem zbyt dobrze, ale dlaczego wiedziałam o nim tak niewiele? Tylko podstawowe informacje, zero konkretów.

Spróbowałam jeszcze raz zadzwonić, ale znowu nie odebrał.

Sfrustrowana, odrzuciłam komórkę na łóżko i obróciłam się, ale wykonałam tylko pół obrotu, bo nagle potknęła się o dywan i prawie upadłam. Wściekła, próbowałam się podnieść, ale to nie był dobry pomysł, bo dywan podwinął się z jednej strony i znowu się potknęłam. Ostrożnie usiadłam na podłodze, wzdychając cicho.

Miałam czarne dziury w pamięci. Znowu byłam niezdarna. Przynajmniej zniknęły bóle głowy i wizje, których nawet nie pamiętałam. Gdyby nie Jo, z pewnością błądziłabym we mgle, chociaż i bez tej wiedzy tak się czułam.

Moja frustracja zaczęła się pogłębiać, więc postanowiłam pojechać do Ketcha i porozmawiać z nim osobiście. Musiałam poznać drugą wersję. No i dowiedzieć się, kim była Ignis. Nie chciałam być żadną nagrodą pocieszenia. Cholernym klinem, który nigdy miał się nie dowiedzieć prawdy.

۞

Kłócenie się z Deanem przypominało kłótnię ze ścianą. Od dziesięciu minut próbowałam go przekonać, żeby oddał mi kluczyki do mojego samochodu.

– Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? – warknęłam.

– Dbam o twoje bezpieczeństwo – mruknął i wrócił do jedzenia pizzy. – Nie wróciłaś jeszcze do zdrowia, dlatego samotne samochodowe wycieczki odpadają. Mogę z tobą pojechać, ale nie zamierzam patrzeć, jak połykacie się z Killianem.

Wiedziałam, że byłam cała czerwona.

– Nie jestem małym dzieckiem i nie potrzebuję niańki!

– Oj, właśnie, że potrzebujesz – mruknął, uśmiechając się ironicznie.

– Zadzwonię do Jo – syknęłam, wyciągając komórkę z tylnej kieszeni jeansów.

– Dzwoń. – Dean machnął kawałkiem pizzy. – Dzwoń i poskarż się, jaki jestem okropny, bo nie chcę, żeby stało ci się coś złego. Jo na pewno wpadnie w furię – drwił. – Zamiast robić z siebie wariatkę, usiądź i przemyśl swoje szczeniackie zachowanie.

Nie próbuj mnie ratować (Supernatural) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz