rozdział 1.

1.7K 60 66
                                    

Było już południe, chłopak z czekoladowymi loczkami dalej spał w najlepsze, ponieważ znowu całą noc poświęcił na naukę prawie do samego rana, lecz nie dane było mu długo spać, bo do pokoju wszedł jak burza ojciec Harre'go zaczynając na niego wrzeszczeć.

- Wstawaj leniu, nic nie robisz w tym domu jedyne co ci wychodzi to sprawianie problemów. - wycedził przez zęby mężczyzna.

- Uczyłem się prawie do samego rana ojcze. - powiedział chłopak.

- To i tak jest za mało masz się więcej uczyć, bo nikt nie będzie chciał w rodzinie takich oferm jak ty. - zaśmiał się, a w oczach Harre'go pojawiły się łzy, ponieważ bardzo łatwo było go zranić oczywiście ojciec chłopaka dobrze o tym wiedział i wykorzystywał to przy każdej możliwej okazji. - Chyba nie będziesz ryczał ciamajdo?!

- Nie będę ojcze. - powiedział brunet i szybko starł łzy.

- No mam nadzieję. Za tydzień są twoje szesnaste urodziny, więc spotkasz się wtedy ze swoim przyszłym mężem, który mam nadzieję że przyjmie cię do swojej rodziny i w końcu od nas zabierze. - zaśmiał się poraz kolejny. - Zrozumiano?!

- Tak ojcze. - odpowiedział Harry.

Gdy mężczyzna wyszedł z pokoju, chłopak zakrył się cały kołdrą i dał upust swoim emocjom, gdy uznał, że nie jest to wystarczające postanowił udać się do łazienki i wyjąć schowane na samym dnie szuflady żyletki. Podciągnął rękawy bluzki od piżamy i wykonał powoli kilka starannych cięć. Krew skapywała z nadgarstka na białe kafelki brudząc je na szkarłatny kolor, gdy był usatysfakcjonowany efektem, obmył rany chłodną wodą i zawiązał na nich biały bandaż, a później dokładnie starł krew z podłogi. Gdyby ojciec Harre'go dowiedział się, że chłopak się tnie to na pewno został, by zwyzywany od ciot, nieudaczników, psychicznych itp., dlatego brunet dokładnie pilnował, by nikt nie dowiedział się o jego tajemnicy.

Miał trochę łatwiej, bo ojciec, Desmond zatrudnił kilka gosposi do sprzątania jego wielkiej wili, ale on wolał określenie "imperium", lecz zakazał im sprzątania pokoju chłopaka, ponieważ powiedział, że musi nauczyć się sprzątać, bo w domu jego męża nikt nie będzie tego za niego robić, a leni nikt nie chce więc zapewne go odeślą, a tego nikt nie chce. To samo dotyczyło gotowania, raz brunet próbował nauczyć się gotować lecz miał do tego lewą rękę i prawie przez przypadek spalił kuchnię i został zwyzywany przez rodziców. Dlatego jego dieta opierała się głównie na wodzie i kanapkach, jeśli wogule miał czas je zjeść.

W tym samym czasie Louis przygotowywał się do wyjścia z domu obok którego, również znajdowała się siedziba "firmy", gdzie odbywały się ważne spotkania i czasem jakieś przyjęcia. Właśnie wsiadał do swojego Bugatti* z zamiarem pojechania do Zayna, gdy zadzwonił jego telefon.

- Witaj Louis.

- Część tato, po co dzwonisz?? - zapytał szatyn.

- Chciałem Ci powiedzieć, że za tydzień syn Stylsów ma szesnaste urodziny i wtedy macie się spotkać, a później na dniach ma się do ciebie wprowadzić. - powiedziała mężczyzna.

- Okej, o której mam tam być?? - zapytał.

- Około 14 jak byś mógł.- zaproponował.

- Dobrze będę, coś jeszcze ??

- Nie, dowiezienia Louis. - pożegnał się mężczyzna.

- Pa. - odpowiedział po czym się rozłączył.

Po dwudziestu minutach był już na podjeździe przy domu Zayna, zaparkował swoje cacko i udał się w stronę drzwi, po czym zadzwonił dzwonkiem.

- Od kiedy dzwonisz dzwonkiem Louis?? - zapytał zdziwiony mulat.

- Właśnie nie wiem, przepuść mnie musimy pogadać. - powiedział lekko zirytowany.

- Okej. Piwa? - zapytał.

- Jasne.

- To o czym chcesz gadać??

- Pewnie słyszałeś, że mam się ożenić z synem Stylsów? - zapytał, a gdy Zayn skinoł głową kontynuował. - no więc za tydzień mam się z nim spotkać, a później na dniach ma się do mnie wprowadzić i szczerze mówiąc mam nadzieję że jest jakimś rozpuszczonym dzieciakiem, albo ćpunem. - powiedział Louis.

- Podobno wychodzi z domu tylko do szkoły. - powiedział po chwili ciszy mulat. - teraz pytanie dlaczego nie wychodzi.

- Dokładnie, no cóż przekonam się za tydzień.

- Przynajmniej będziesz mieć co pieprzyć. - zaśmiał się Zayn.

- No, darmowa dziwka w domu. - również się zaśmiał. - Ja się będę już zbierał. - powiedział szatyn.

- Okej, jedź ostrożnie.

- Zawsze. - odpowiedział z przedpokoju.

--------------------------------------------------------
*Bugatti⬇️

--------------------------------------------------------*Bugatti⬇️

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
MAŁŻEŃSTWO Z BOSSEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz