Niall, Zayn i Liam nadal zastanawiali się nad zachowaniem Tomlinsona, cała trójka nie wiedziała co spowodowało, że szatyn kolejny raz zranił Harry'ego, lecz wszyscy zgodnie stwierdzili, że tym razem przesadził i jeśli będzie wogule chciał przeprosić zielonookiego to będzie się musiał sporo natrudzić i oni już o to zadbają.
A Harry? Harry nadal spał spokojnie, mocno przytulony do irlandczyka, który cieszył się, że młodszy śpi, ponieważ nie chciał by brunet się smucił i marnował łzy przez zjebany mózg Louisa, a na dodatek niepotrzebnie by się martwił, ponieważ było już po dwudziestej drugiej, a szatyn nadal nie wrócił.
Cała trójka wpatrywała się przez dłuższą chwilę w ciszy, w śpiącego loczka, gdy po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk dzwoniącego telefonu Zayna, który wyjął urządzenie z kieszeni spodni i spojrzał na wyświetlacz, by sprawdzić kto do niego dzwoni, a chciał to zrobić jak najszybciej i nie budzić niepotrzebnie Harry'ego, który i tak zaczął się niespokojnie poruszać, lecz gdy Horan zaczął przeczesywać jego loczki znowu zasnął.
- To Louis - Malik zmarszczył brwi, ponieważ sądził, że szatyn wie, że Niall im powiedział i do nich też nie będzie się odzywał.
- Odbierz - powiedział Liam. - Może zrozumiał, że źle postąpił i chce przeprosić? - zastanawiał się na głos Payne, na co Horan tylko prychnął, nie wierząc w magiczną poprawę zachowania Tomlinsona.
Mulat tak jak poradził mu Payne, nacisnął zieloną słuchawkę i przystawił urządzenie do ucha.
- Czemu dzwonisz? - zapytał prosto z mostu Zayn, nie trudząc się o uprzejmości.
- Ciebieee też miłooo słyyszeć Za-Zayn - czknął Louis, a mulat mógł stwierdzić, że szatyn jest w jakimś barze lub klubie, ponieważ w tle było słychać muzykę i głośne rozmowy.
- Czy ty jesteś pijany Tomlinson?! - warknął lekko zirytowany, ponieważ Harry wypłakiwał sobie oczy, a ten dupek łaził sobie po klubach i zapijał "smutki" w alkoholu.
- Nieee - zaśmiał się pijacko szatyn, przez co coraz bardziej irytował przyjaciela.
- Nie wogule - prychnął Zayn - Po co dzwonisz? - zapytał po raz kolejny.
- Przyj-przyjedziesz po m-mnie? - czknął Tomlinson, a w tle było słychać, że odkładał szklankę na blat, a mulat westchnął ciężko.
- Poczekaj chwilę i się nie rozłączaj - powiedział Malik, a kiedy otrzymał dźwięk który miał przypominać przytaknięcie, zakrył mikrofon i spojrzał na Liama i Nialla. - Jest pijany i chce, żebym po niego przyjechał - powiedział.
- Niech zgnije w tym klubie - prychnął irlandczyk i przeniósł wzrok na śpiącego bruneta, którego zrobiło mu się żal, ponieważ nikt nie zasłużył na takie traktowanie przez Louisa i rodziców, a już na pewno nie Harry, który był wspaniałą osobą.
- Pojadę po niego - westchnął ciężko Payne. - Ale to jest ostatni raz i jeśli jeszcze raz zrani Harry'ego to nie pożyje długo - powiedział i zabrał kluczyki do auta.
- Liam po ciebie przyjedzie - zwrócił się do Tomlinsona. - Gdzie jesteś? - zapytał Malik.
- Nie wi-wiem - czknął Louis, a później się zaśmiał.
- O Boże... - westchnął ciężko mulat - Daj mi do telefonu barmana - powiedział szatynowi, który zrobił to co kazał mu przyjaciel, dzięki czemu dowiedzieli się gdzie znajduje się niebieskooki.
- Po co wogule Liam po niego jedzie? - zapytał blondyn, gdy Payne wyszedł z domu. - Trzeba było nie odbierać i go tam zostawić, jeśli się tam jakoś dostał to powinien również wrócić - prychnął cicho irlandczyk.
- Już nie shipujesz Larry'ego? - zaśmiał się cicho Malik.
- Jeśli Tomlinson ma się tak dalej zachowywać i ranić Harry'ego to wolę, żeby byli osobno - wyjaśnił Niall, a Zayn się z nim zgodził, ponieważ również uważał, że nikt nie powinien być w toksycznym związku (w tym przypadku, małżeństwie).
- Jak myślisz jak bardzo pijany jest Louis? - zapytał Horan z lekkim uśmiechem.
- Bardzo - zaśmiał się cicho mulat.
**
Liam podjechał pod dom razem z pijanym w trzy dupy Tomlinson'em, któremu pomógł wejść do domu, gdzie czekali na nich Zayne i Niall z zdezorientowanym Harry'm, który przed chwilą się obudził i nie bardzo wiedział co się wokół niego dzieje.
Horan zabrał bruneta do sypialni, a Payne zabrał Louisa do pokoju dla gości, by małżeństwo się nie spotkało i żeby szatyn znowu nie zrobił czegoś głupiego.
- Gdzie jest Harry? - zapytał Tomlinson, gdy wszedł razem z podtrzymującym go Liam'em.
- Po tym co zrobiłeś, nie powinno cię to obchodzić - powiedział Payne i pomógł dostać się przyjacielowi do łóżka.
- Czemu nie mogę z nim spać? - zapytał szatyn i lekko się zatoczył.
- Bo najprościej mówiąc, zjebałeś Tomlinson - westchnął ciężko. - Poradzisz już sobie dalej sam? - zapytał Liam, ponieważ szczerze to nie za bardzo chciał pomagać szatynowi w rozbieraniu się.
- Jasne - prychnął cicho niebieskooki. - Nie jestem dzieckiem - warknął i położył się na łóżku w ubraniach.
- Będziesz spać w ubraniach? - zapytał Payne.
- Tak, masz z tym jakiś problem? - warknął kolejny raz Louis.
- Nie, ponieważ to tobie będzie niewygodnie, a nie mnie - wzruszył ramionami. - Przyniosę ci na rano wodę i tabletki przeciwbólowe - powiedział Liam po czym wyszedł z pokoju, nie czekając na odpowiedź ze strony starszego, który tylko mruknął coś niezrozumiałego i po chwili zasnął.
Niestety Harry nie miał tyle szczęścia i przez dłuższy czas, nie mógł zasnąć, a gdy już zasypiał to śniły mu się koszmary, z których budził się z płaczem i cały zlany potem, dlatego zrezygnował z dalszego snu i po prostu leżał zwinięty w kulkę na łóżku, gdzie na zmianę rozmyślał i płakał.
Rano brunet, nudząc się już w sypialni, ponieważ łzy przez ciągły płacz mu się skończy, a od nadmiernego rozmyślania rozbolała go głowa. Na śniadanie zrobił sobie zwykłą jajecznicę z pomidorem, a do tego kanapki i herbatę z cytryną.
Było bardzo wcześnie rano, więc sądził, że wszyscy jeszcze śpią, dlatego jakie było jego zdziwienie, gdy usłyszał, że ktoś schodzi po schodach, a po chwili do kuchni wszedł Louis. Miał roztrzepane włosy, które wyglądały na naprawę miękkie i puszyste, ubrany był w zwykły dres i koszulkę z krótkim rękawem. Już gdy szatyn wszedł do kuchni, brunet poczuł zapach ulubionego szamponu starszego, co mogło świadczyć o tym, że niedawno się kąpał.
Tomlinson nawet nie spojrzał na młodszego, któremu oczy od razu zaszły łzami, ponieważ naprawdę bolało go zachowanie szatyna, który nawet nie miał sensownego powodu by się tak zachowywać.
- Lou.. - powiedział cichutko Harry, spoglądając niepewnie na starszego, który obrócił się i na niego spojrzał, lecz nie był to przyjemny i czuły wzrok, a ten sam, którym obdarzył go wczoraj, gdy dowiedział się o dziecku.
- Czego chcesz? - warknął szatyn, przez co młodszy skulił się, a kilka łez popłynęło po bladych policzkach. - Mówisz czy nie? Nie będę tu stać niewiadomo ile, mam swoje rzeczy do zrobienia, a ty nie jesteś pępkiem świata - prychnął Tomlinson, nadal spoglądając na loczka, tym samym zimnym wzrokiem.
- Już nic.. - powiedział Harry, pozwalając łzą płynąć, podszedł do niebieskiego. - Kocham cię Lou - wyszeptał, lecz oprócz prychnięcia ze strony starszego, nie otrzymał już nic, więc tylko skinął głową i wyszedł szybkim krokiem z kuchni, zastanawiając się czy można mieć dwa razy prawie tego samego dnia, złamane serce.
<33

CZYTASZ
MAŁŻEŃSTWO Z BOSSEM
FanfictionLouis Tomlinson - Boss największej mafii w Londynie Harry Styles - szesnastoletni syn, małżeństwa o najbardziej znanym nazwisku w Londynie