rozdział 21.

981 46 11
                                    

Harry podczas podróży obudził się tylko raz, mówiąc coś niezrozumiałego pod nosem i obracając się na drugi bok w stronę szatyna, który zaśmiał się cicho. Spojrzał szybko na bruneta z rozczulonym uśmiechem, by po chwili znowu wrócić wzrokiem na drogę.

- Lou - zawołał starszego, loczek.

- Co się dzieje? - zapytał zaniepokojony, ponieważ przecież przed chwilą młodszy jeszcze spał.

- Nie dobrze mi - wyszeptał i przyłożył dłoń do ust, a Louis szybko zatrzymał się na poboczu.

- Tak się kończą głupie pomysły Nialla - westchnął, gdy brunet zwrócił zawartość żołądka.

- Słabo mi Lou.. - powiedział loczek i usiadł na krawężniku.

- Skarbie nie siadaj na tym zimnym krawężniku, bo dostaniesz wilka - powiedział troskliwie szatyn i delikatnie złapał go za ręce ciągnąc do góry, a młodszy od razu mocno się do niego przytulił. - Chodźmy do auta - zaproponował.

⏱️⏩a few hours later...

- Hazz, gdzie jesteś?! - zawołał Louis z ich sypialni.

- W kuchni! - krzyknął brunet, robiąc dla siebie i szatyna herbatę.

- Mógłbyś tu na chwilę przyjść? Musimy porozmawiać - również krzyknął starszy, a loczek lekko się wystraszył.

- Dobrze - powiedział cicho, lecz gdy zdał sobie sprawę, że szatyn go nie słyszy krzyknął głośniej.

Młodszy powoli wszedł do pokoju z dwoma kubkami z gorącym napojem i podał jeden Louis'owi, który podziękował cicho i odłożył go na razie na szafkę nocną, zielonooki zrobił to samo, po czym usiadł obok starszego. Niebieskooki delikatnie pociągnął bruneta, który położył głowę na jego kolanach i zaczął przeczesywać czekoladowe kędziorki.

- O czym chciałeś porozmawiać? - zapytał cichutko Harry, mrucząc czasem z przyjemności na przemiłe uczucie.

- Pamiętasz, że wczoraj w nocy miałeś swoje "dziewictwo"? - zapytał spokojnie i również cicho, a loczek gwałtownie otworzył oczy i chciał wstać, lecz szatyn go przytrzymał - Hazz nie bój się - przytulił do siebie młodszego. - Twój ojciec dał nam czas do jutra - wyszeptał.

Zielonooki nie odzywał się przez dłuższą chwilę, a szatyn nadal tulił go do siebie, głaszcząc go delikatnie i uspokajająco po plecach.

- Co się stanie jeśli tego nie zrobimy? - spojrzał do góry na niebieskookiego.

- Twój ojciec na naszym pierwszym spotkaniu groził, że wtedy moje miejsce zajmie Grimshaw - powiedział cicho i spojrzał na młodszego, którego wzrok wyrażał czyste przerażenie, a szatyn pożałował, że mu to przypomniał - Nie dopuszczę do tego. Jesteś bezpieczny Hazz - obiecał Louis - Kocham cię skarbie - dodał po chwili ciszy.

- Ja ciebie też LouLou - powiedział cichutko Harry.


**

Wieczorem przyszli Niall, Liam i Zayn. Chłopaki przynieśli piwo, dużo czipsów i innego jedzenia, które pewnie w większości zje Horan. Louis nie pozwalał pić dużo młodszemu, któremu i tak lekko szumiało w głowie, sam szatyn też nie miał zamiaru pić do nieprzytomności, ponieważ nie chciał zostawiać Harry'ego samego, lecz jemu również zaczynało lekko szumieć w głowie.

Po kilku godzinach Niall i Zayn byli schlani w cztery dupy. Liam z Louis'em nie pili dużo, a Harry praktycznie wogule, lecz zważywszy na jego bardzo słabą głowę i tak był lekko wstawiony.

- Weźcie znaj- znajdźcie sobie ja-jakiś pokój - czknął Malik, kiedy Louis zaczął namiętnie całować Harry'ego.

- Najpierw musicie sobie pójść - powiedział szatyn, gdy oderwał się od młodszego.

- Mi wc-wcale nie przeszkadza tak-taki widok - zaśmiał pijacko się blondyn - Będzie porno Larry'ego! - ucieszył się Horan.

- Nie będzie żadnego porno - warknął Tomlinson.

- Dobra my chyba będziemy się zbierać - powiedział ze śmiechem Payne, gdy temat rozmowy schodził na bardziej prywatne elementy życia.

Liam razem z Louis'em zanieśli Zayna i Nialla do samochodu, tego pierwszego. Gdy trójka chłopaków odjechała, szatyn wrócił do środka i zamknął drzwi.

Harry zaczął powoli ogarniać salon ze śmieci i innych opakowań. Szatyn powoli podszedł do loczka, obrócił go i przyparł do ściany namiętnie całując. Złapał go za pośladki dając mu znak by na niego wskoczył, co oczywiście zielonooki zrobił od razu.

Niebieskooki powoli udał się z loczkiem na rękach do sypialni i położył go delikatnie na łóżku.

- Jesteś pewny Hazz? - zapytał troskliwie szatyn i pocałował go ponownie.

- Mhm.. - mruknął w usta starszego.

- Okej..- powiedział i wyjął z szuflady lubrykant. - Nie mam prezerwatywy.. - westchnął.

- Trudno. Raczej nie zajdę w ciążę - zaśmiał się loczek.

- Faktycznie - powiedział ze śmiechem.

Louis powoli zdjął z młodszego spodnie ukazując koronkowe majteczki, przez co się uśmiechnął, po czym je też ściągnął.

Po chwili brunet poczuł w sobie jeden palec posmarowany lubrykantem. Uniosł wysoko biodra. Szatyn powoli dodał jeszcze jeden przez co młodszy poczuł nieprzyjemne pieczenie.

- Zaraz przestanie - powiedział cicho niebieskooki, gdy zauważył ból na twarzy loczka.

Zielonooki nie wiedział ile trwała ta katorga, ale w końcu usłyszał jak Louis odpinal spodnie. Dotknął pośladków młodszego i lekko je ścisnął, przez ten pisnął.

- B-boże! Dalej! LouLou

- Nie bądź taki zachłanny, Hazz, to twój pierwszy raz - powiedział i klepnął bruneta w pośladki. Niebieskooki powoli i delikatnie w niego wszedł, smarując jeszcze wcześniej swojego penisa lubrykantem, a młodszy krzyknął z bólu - Ciiii zaraz przestanie - starszy scałował łzy kędzierzawego, które płynęły po zarumienionych policzkach.

- Już możesz.. - powiedział niepewnie loczek.

Sapnął kiedy Louis zaczął się powoli  poruszać, a brunet zaczął odczuwać z tego przyjemność. - Kurwa, jaki jesteś. Cholera! Ciasny! - warknął Louis.

- Cholera jasna - jęknął zielonooki kiedy starszy trafił w jego prostatę.

Loczek zamknąłem oczy i więcej nie próbował nic mówić. Z jego ust wychodziły tylko jęki czy sapnięcia. Louis robił z młodszego bałagan i  jęczącą kulkę z przyjemności.

- No dalej Hazz - powiedział niebieskooki do kędzierzawego, który był już blisko. Przeszedł go większy dreszcz. - Dojdź grzecznie dla mnie - powiedział szatyn, a  zielonooki doszedł na ich klatki piersiowe.

- Boże, Boże, Boże - powtarzał loczek. Niebieskooki parę razy poruszył się w brunecie po czym sam doszedł i się z niego wysunął – Cholera.

- Nawet nie wiesz jak rozkosznie teraz wyglądasz - powiedział cicho szatyn i pocałował zielonookiego w czoło.

Niebieskooki ułożył na swoim torsie młodszego, który od razu się w niego wtulił i zamknął zmęczone oczy.

- Śpij kochanie - wyszeptał starszy, kiedy brunet kolejny raz ziewnął.

Przez kilka następnych minut przyglądał się chłopakowi, który spokojnie sobie spał, po chwili gdy on też zaczął odczuwać zmęczenie, przykrył ich kołdrą, zasypiając prawie od razu.

MAŁŻEŃSTWO Z BOSSEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz