rozdział 12.

1.1K 48 18
                                    

- Teraz to naprawdę zjebałeś Tomlinson - powiedział Liam, patrząc z niedowierzaniem na szatyna.

- Wiesz, że złamałeś mu serce?! Czemu to powiedziałeś, ty go wogule kochasz czy tylko dajesz mu złudną nadzieję?! - warknoł wściekły Niall - Zawiodłem się na tobie, myślałem, że nasza pogadanka na temat unikania go dała ci  coś do myślenia, a tu się jednak okazuje, że pan Tomlinson ma móżdżek wielkości orzeszka.

- Ja....

- Lepiej się nie odzywaj Tomlinson, bo wkopiesz się jeszcze bardziej, a i tak wszyscy są na ciebie wściekli - powiedział Liam.

- Zayn...

- Nie Louis, oni mają rację zachowałeś się okropnie jak nie gorzej. My jesteśmy na ciebie wściekli a pomyśl co czuje sobie Harry, który dowiedział się, że gościu, który kilka godzin wcześniej powiedział mu, że go kocha teraz uważa to za błąd. Tak się nie zachowuje Louis, którego znam i jest moim przyjacielem - westchnął ciężko mulat - Zawiodłeś nas wszystkich, a najbardziej Harre'go.

- Idę do młodego, który pewnie wylewa tony łez, przez pewnego debila i przy okazji przypilnuje go żeby nic sobie nie zrobił - warknoł blondyn spoglądając wściekle na szatyna.

- Idziemy razem z tobą, niech Louis przemyśli swoje beznadziejne zachowanie - powiedział Liam i wstał z kanapy, a Zayn podążył za nim, spoglądając jeszcze z zawiedzeniem na starszego.

- Co ja najlepszego zrobiłem... - wyszeptał sam do siebie szatyn, mając łzy w oczach. Nie mógł uwierzyć, że właśnie złamał serce najważniejszej osobie w swoim życiu - Czemu nie potrafię, się zamknąć, gdy sytuacja tego wymaga.. - warknoł na siebie.

Louis powoli skierował się w stronę schodów, by pójść do swojego pokoju i jeszcze bardziej dobić się myślą jak bardzo skrzywdził Harre'go i zawiódł chłopaków, lecz gdy przechodził obok pokoju młodszego usłyszał jego płacz, co jeszcze bardziej go dobiło, a chwilę później rozmowę z chłopakami.

- Harry przecież to nie twoja wina, chciałeś dobrze, tylko ten debil tego nie rozumie - powiedział Niall.

- Nie mów tak na niego - pociągnął noskiem, a szatynowi zrobiło się potwornie źle, przecież on tak bardzo zranił Harre'go, a ten nadal go bronił.

- Zapomnij o nim Harry, pojedziesz na kilka dni do nas i wszystko poukładasz w głowie - przytulił młodszego, lecz ten go odepchnął.

- Nie chcę! Chcę zostać z Lou - zapłakał - Nie da się od tak w kimś odkochać! - zauważył i wstał szybko z łóżka chcąc wyjść z pokoju.

Brunet otworzył drzwi, gdzie zastał Louisa, który miał ogromne wyrzuty sumienia. Szatyn myślał, że dostanie od młodszego w twarz lub zostanie zwyzywany od najgorszych, lecz kompletnie nie spodziewał się, że loczek mocno go przytuli i zacznie szlochać w jego bluzę. Starszy niepewnie przytulił do siebie zielonookiego i spojrzał na chłopaków, którzy chyba byli tak samo zdezorientowani jak on sam. Brunet nadal nie przestawał szlochać, można by było powiedzieć, że szatynowi wydawało się, że ten jeszcze bardziej płakał i wtulał się w niego.

- Odejdź od niego Harry - warknoł blondyn.

- Nie! Nie... nie.. nie .. - zaszlochał bardziej loczek, tuląc się jeszcze bardziej do szatyna, jeśli to wogule było możliwe.

- Ciiiii... Hazz, nie płacz już skarbie - szepnął do młodszego i wydawało mu się, że ten naprawdę się lekko uspokoił.

- Harry.. - warknoł kolejny raz farbowany, a po lekkim uspokojeniu nie było już ani śladu.

- Niall, tym sposobem to tylko pogarszasz sytuację - powiedział Liam.

- Choć Hazz, położysz się, dobrze? - zapytał cicho szatyn gładząc uspokajająco plecy bruneta.

- Dobrze - pociągnął noskiem młodszy.

Szatyn delikatnie splątał ich palce i ruszył w stronę swojego pokoju, nie patrząc już na chłopaków. Loczek lekko się uspokoił, choć po zaczerwienionych od płaczu i cudnych policzkach kędzierzawego nadal co chwilę spływały pojedyncze łzy i było słychać ciche pociąganie nosem. Szatyn delikatnie pociągnął bruneta w stronę łóżka i oparł się o zagłówek łóżka, czekając, aż młodszy również usiądzie obok niego.

- Przepraszam..., przepraszam... - zaczął szlochać cicho - J-ja chciałem d-dobrze, nie chciałem, ż-żeby w-wam się coś s-stało - zapłakał zielonooki, a starszemu pękło serce, ponieważ Harry uważał, że to wszystko jego wina.

- Skarbie nie płacz i w żadnym wypadku się o to nie obwiniaj, ponieważ to ja na ciebie krzyczałem bez powodu, przy okazji cię wyzywając - powiedział cicho niebieskooki spoglądając z żalem na młodszego.

- Ale co kochanie, albo raczej nie kochanie mnie miało do otwierania drzwi? - wyszeptał loczek - Jestem tak beznadziejny, że aż kochanie mnie przez te kilka godzin było błędem? - kilka łez znów popłynęło po czerwonych policzkach.

- Oczywiście, że nie!!! - krzyknął - Błędem było to, że te wszystkie okropne słowa, skierowane w twoją stronę wyszły wogule z mojej głupiej mordy - westchnął - Hazz, słońce ja nadal cię kocham i to najbardziej na świecie i bardzo żałuję, że to wszystko powiedziałem. Teraz pytanie jest czy ty po tym wszystkim nadal kochasz mnie?

- Moja obecność tutaj powinna dać ci wystarczającą odpowiedź, lecz jeśli chcesz to usłyszeć to tak nadal cię kocham LouLou i pewnie popełniam błąd robiąc to, lecz za bardzo cię kocham, żeby z ciebie rezygnować - westchnął brunet.

- Nie zasłużyłem na ciebie, ale bardzo mocno cię kocham Harreh - powiedział szatyn, na co młodszy ziewnął, oczywiście nie dlatego, że słowa starszego były nude, tylko dlatego, że było już strasznie późno, a brunet ledwo trzymał powieki otwarte - Chyba pójdziemy już spać - zaśmiał się, na co młodszy znów ziewnął i usiadł bliżej, wtulając się w tors mężczyzny mrucząc cicho.

- Pośpiewasz mi Lou?

- Jasne skarbie - zgodził się od razu szatyn i zaczął cicho nucić kołysankę, którą kojarzył z dzieciństwa -

Królu mój, Ty śpij, Ty śpij, a ja,
Królu mój, nie będę dzisiaj spał.
Kiedyś tam będziesz miał dorosłą duszę,
kiedyś tam, kiedyś tam…
Ale dziś jesteś mały jak okruszek,
który los rzucił nam.

Skarbie mój, Ty śpij, Ty śpij, a ja,
Skarbie mój, do snu Ci będę grał.
Kiedyś tam będziesz spodnie miał na szelkach,
kiedyś tam, kiedyś tam…
Ale dziś jesteś mały jak muszelka,
którą los zesłał nam.

Niebieskooki jeszcze przez chwilę wpatrywał się w spokojną twarz Harre'go i głaskał czekoladowe kędziorki, lecz po chwili jego również zmorzył sen.

MAŁŻEŃSTWO Z BOSSEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz