Harry nie miał pojęcia, gdzie się znajduje. Otaczała go ciemność, która bardzo go przerażała, tym bardziej jeśli czasami słyszał jak ktoś krzyczy i raczej nie było to ze szczęścia i radości. Panował tam bardzo przeraźliwy chłód, ale na szczęście miał na sobie ciepłą kurtkę, więc zimno nie doskwierało mu tak bardzo. Przez to, że nie było tu żadnego okna, ani szpary w suficie, przez którą mogło by przedostać się światło, nie wiedział ile dokładnie się tu znajduje. Tydzień? Miesiąc? Dwa dni? - zastanawiał się brunet, lecz jego rozmyślania przerwało otwieranie drzwi, przez co loczek musiał zmrużyć oczy, by przyzwyczaić się do światła, którego nie widział od dawna, choć w sumie trochę się cieszył, że mógł je zobaczyć, bo przynajmniej miał pewność, że żyje, choć bardziej martwił się o dziecko, a nie o siebie.
- Witaj Curly - powiedziała postać, lecz przez to, że stała pod światło, nie wiedział kto to, choć po głosie mógł stwierdzić, że na jego nieszczęście jest to Grimshaw. - Chyba miałem rację, że ciebie i tego bękarta nikt nie kocha - zaśmiał się mężczyzna i położył na podłodze przed brunetem tackę z jedzeniem i piciem.
- Dlaczego tak myślisz? - zapytał Harry, spoglądając niepewnie na to co przyniósł mu Nick.
- Ponieważ nadal tu jesteś, nikt cię nie chce uratować - wytłumaczył ze śmiechem mężczyzna, spoglądając na skuloną postać bruneta, który analizował słowa Nicka, dostrzegając w nich coraz więcej prawdy. Może gdyby usunął ciążę Louis nadal by go kochał i wieczorem znowu mógłby zasypiać przytulony do większego ciała szatyna, który delikatnie przeczesywał by jego czekoladowe loczki - zastanawiał się zielonooki, a w oczach automatycznie na wspomnienie o niebieskookim pojawiły się łzy, które po chwili zaczęły płynąć po zarumienionych od zimna policzkach. - Mam dla ciebie propozycję - spokojną ciszę przerwał głośny głos Grimshawa, który podszedł bliżej bruneta.
- C-co? - zapytał zdezorientowany Harry, wytarł rękawem kurtki mokre policzki i spojrzał na mężczyznę ze zmarszczonymi w niezrozumieniu brwiami.
- Mam dla ciebie propozycję - powtórzył, lecz gdy nadal widział zdezorientowaną minę młodszego chłopaka, westchnął zirytowany. - Zapomnij o Tomlinsonie i pokochaj mnie, a ja pokocham ciebie i dziecko, zapewniając wam bezpieczeństwo oraz dam wam wszystko co zechcecie - wytłumaczył Grimshaw, cały czas patrząc na Harry'ego z dziwnym i lekko przerażającym błyskiem w oku, przez co brunet poczuł się bardzo nieswojo i martwiąc się o swoje nienarodzone dziecko, zakrył lekko wystający brzuszek rękami, mając nadzieję, że w ten sposób zapewni mu trochę bezpieczeństwa.
- Kocham Louisa i nie mam zamiaru o nim zapomnieć, a na pewno już nie dla ciebie - wysyczał młody Tomlinson, choć wiedział, że nie powinien denerwować mężczyzny, który już kilka razy pokazał mu, że bez skrupułów go uderzy, co mogło by zaszkodzić dziecku.
- Nadal go kochasz nawet po tym co ci zrobił i powiedział? - powiedział ze śmiechem Nick. - Bo wiesz, on już zdążył o tobie zapomnieć i znaleźć sobie kogoś nowego - powiedział i patrzył jak mina bruneta zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, z pewnej siebie na smutną, zawiedzioną i przestraszoną, przez co mężczyzna zaśmiał się głośno.
- N-nie wierzę c-ci - powiedział cicho loczek, ale łzy zaczęły płynąć strumieniami, przeradzając się po chwili w cichy szloch. - Nie wierzę ci! Nie wierzę ci! - krzyczał Harry, energicznie kręcąc przecząco głową, przez co zaczął dławić się łzami, a głośniejszy szloch opuścił jego usta.
- Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie czy mi wierzysz, że tak powiem to twój problem, mnie obchodzisz tylko ty, nie Louis - powiedział bez grama emocji w głosie gdy patrzył jak brunet nierówno oddycha, nadal głośno szlochając, a później bez słowa wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Harry po wyjściu mężczyzny załamał się jeszcze bardziej, jeśli to wogule możliwe i wiedział, że jest to najprawdopodobniej atak paniki, który miał pierwszy raz w życiu, więc nie nie miał zielonego pojęcia jak się uspokoić. Po chwili drzwi znowu się otworzyły, przez co loczek skulił się w kącie, nieprzestając płakać, lecz zamiast głośnego i znienawidzonego głosu Grimshawa usłyszał cichy i spokojny głos jakiejś dziewczyny.
- Ciiiii.. Harry musisz się trochę uspokoić, by dzidziusiowi nie stała się krzywda - powiedziała cicho dziewczyna, przytulając trzęsące się od ciągłego płaczu ciało bruneta, który od razu mocno ją przytulił, czując przyjemne ciepło i słodki zapach damskich perfum. - Właśnie tak.. - powiedziała gdy wyczuła, że oddech młodszego chłopaka lekko zwolnił, a głośny szloch zmienił się w cichy płacz.
- K-kim j-jesteś?? D-dlaczego mi p-pomagasz? - zapytał po dłuższej chwili Harry, lecz nadal nie odsuwał się od przyjemnego uścisku dziewczyny, choć jej nie znał czuł, że nie zrobi mu i dziecku krzywdy, ponieważ gdyby nie ona zielonooki nawet nie chce myśleć co by się stało.
- Jestem Gigi Hadid i jestem znajomą Zayna - wytłumaczyła dziewczyna, a gdy młodszy usłyszał, że przyjaźni się z mulatem, jeszcze mocniej się do niej przytulił, na co dziewczyna cicho zachichotała.
- Skąd znasz moje imię? - zaciekawił się loczek i pociągnął jeszcze kilka razy noskiem.
- Zayn mi dużo opowiadał o tobie i Louis'ie, choć ich znam osobiście, dzięki czemu mogę ci powiedzieć, że Tommo naprawdę cię kocha, a po drugie byłam na waszym ślubie - powiedziała Gigi z uśmiechem.
- Naprawdę?! - zapytał z niedowierzaniem kędzierzawy. - Nie widziałem cię - powiedział lekko smutny i nadal nie miał zamiaru puszczać dziewczyny.
- Musiałam być lekko w cieniu, ponieważ jestem u Nicka jako szpieg i pracuję dla Louisa, więc jeśli Grimshaw by się dowiedział to byłabym dwa metry pod ziemią, a jak na razie dobrze żyje mi się na powierzchni - zaśmiała się dziewczyna, a Harry jej zawtórował. - Co ten potwór ci wogule nagadał, że dostałeś aż ataku paniki? - zapytała troskliwie i zaczęła uspokajająco gładzić loczki chłopaka, który spiął się na wspomnienie o mężczyźnie.
- Śmiał się z tego, że nadal po tym wszystkim kocham LouLou, a później powiedział, że Lou mnie już nie kocha i znalazł sobie za mnie zastępstwo - powiedział cichutko, a kilka łez spłynęło po nadal czerwonych od płaczu policzkach.
- Nie słuchaj go, on chce zniszczyć waszą miłość i twoją nadzieję, że Louis cię uratuje - powiedziała twardo Gigi, nadal głaszcząc młodszego chłopaka po czekoladowych loczkach. - On cię szuka Harry - powiedziała po chwili ciszy.
- Naprawdę?! - zapytał z nadzieją i uśmiechem, a Gigi cicho się zaśmiała.
- Naprawdę - potwierdziła. - Nawet nie wiesz jak on się o was martwi, robi wszystko by was znaleźć, a teraz gdy mam pewność, że tutaj jesteś to powiem wszystko Louis'owi i później wszystko pójdzie już z górki - wytłumaczyła dziewczyna, spoglądając na zielonookiego, który uśmiechał się szeroko, później ziewnął, a powieki stały się cięższe przez atak paniki, który miał. - Prześpij się Hazz - powiedziała cicho i spokojnie przeczesywała jego loczki.
- Będziesz tu kiedy się obudzę? - zapytał się z nadzieją chłopak, ponieważ przy dziewczynie czuł się bezpiecznie.
- Będę.. - wyszeptała z rozczulonym uśmiechem i zaczęła rozumieć dlaczego Louis, Liam, Zayn, Niall a nawet Grimshaw, tak przepadli dla zielonookiego bruneta.
_______________________________________
Miłego wieczoru wszystkim!😘
Gigi Hadid zawitała do naszego opowiadania! 😄😁
CZYTASZ
MAŁŻEŃSTWO Z BOSSEM
FanficLouis Tomlinson - Boss największej mafii w Londynie Harry Styles - szesnastoletni syn, małżeństwa o najbardziej znanym nazwisku w Londynie