ROZDZIAŁ 8

4.9K 196 35
                                    

Rozglądam się po całej sali, czując wewnętrzny niepokój

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozglądam się po całej sali, czując wewnętrzny niepokój. Z całych sił staram się znaleźć jego przyczynę, ale moje oczy nie natrafiają na nic podejrzanego, z wyjątkiem matki czarownicy, która aktualnie zmierza w kierunku swojej ofiary - czyli mnie.

- Wszyscy wytykają nas palcami - mruczy przez zaciśnięte zęby, zaplatając swoje ręce na piersiach.

- Uspokój się Andrea - ojciec obejmuje jej plecy swoim ramieniem i delikatnie całuje w ramię.

Mam nadzieje, że nie przeniknie go, jej złą natura.

- Celebruj ta chwilę, w końcu jesteś w centrum uwagi - mimowolnie się uruchamiam i sztucznie do niej uśmiecham. Nie mogłam nic na to poradzić, że mój język rozwiązywał się z prędkością światła.

- Nuria, przypominam Ci, że mówisz o swojej matce.. - mówi ostro ojciec.

Mrużę swoje oczy, ale nie widząc uśmiechu na twarzy taty, podnoszę dłonie w geście poddania.

Mówiłam prawdę i zawsze za to obrywałam.

Mam tylko nadzieję, że będę potrafiła się zamknąć, kiedy ten koleś w końcu zechce się pojawić. No chyba, że się rozmyślił ? Ta, na pewno ... Przypominam sobie, że to nie jest bal z okazji jego zaręczyn, tylko z okazji przejęcia sterów w tym śliskim jak masło interesie. Pewnie liczy na kolosalne wejście i gromki aplauz. Po moim trupię złożę dłonie do oklasków.

Spoglądam na otoczenie spod byka, chcąc swoim wzrokiem wywrzeć na nich presję, żeby poszli za mną i mieli go daleko w poważaniu, ale oni stoją jak zaklęci i z uwielbieniem wpatrują się w stronę wejścia. Po chwili czuję na swoim ramieniu dłoń Valerii, która niekontrolowanie mnie klepie. Przymykam swój narząd wzroku, licząc na to, że wcale go nie ma za moimi plecami i staram się myśleć jak Rosa.

To jest nie do urzeczywistnienia ..

Mogłam się bardziej przyłożyć do jej nauk, ale nic na to nie poradzę, że była ona tak nudna jak flaki z olejem.

W końcu bardzo opornie odwracam się w stronę, gdzie wszyscy wbijają swoje wzroki i natrafiam na trzech wypacykowanych delikwentów. Mój wzrok od razu zatrzymuje się na kobaltowym mężczyźnie, który chyba tak jak ja, postanowił się przebrać, a nie ubrać. Na jego całkiem przystojnej facjacie widnieje uśmiech, a prawa dłoń unosi się do góry i macha w czyjąś stronę. Lalusia w środku przysłania mi jakiś inny koleś, który prawdopodobnie wita się z gwiazdami i zaczyna podlizywać. Nie tracąc czasu przekierowuje swoje gałki oczne na faceta w czerni, który wygładza swoją marynarkę i dołącza się do wspólnej pogawędki. Staram się wytężyć swoje oczy, ale w tych szkłach jest to niemożliwe. Wyciągam swoją dłoń i lekko zsuwam binokle, po czym stając na palcach zaczynam wpatrywać się w najwyższego z mężczyzn. Założę się, że garnitur ma szyty na miarę, a wybierał go dłużej niż niejedna obecna tu dama. Przynajmniej nie przebrał się za niebieskiego pajaca, tylko postawił na klasyczną czerń. Pomijam koszulę, która jak przystało na prawdziwego elegancika, jest biała i skupiam się na idealnej muszce. Facet wybucha śmiechem, robiąc jeden krok w prawą stronę, co pozwala mi dokładnie mu się przyjrzeć.

Hated LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz