Zbiegam ze schodów niczym gazela w życiowej formie, choć dziś słońce naprawdę przegina. Praży jak w piekarniku, a parno jest jak w saunie, normalnie istna kanikuła.
Kiedy zeskakuje z ostatniego schodka niemal potykam się o pudla, które jakiś bystrzak postawiła w korytarzu. Przez chwilę zastanawiam się, cóż za śmiałek odważył się przeprowadzić zamach na moje i tak nędzne życie. Następnie przygryzam swoją dolną wargę, w którą wcześniej wsmarowałam błyszczące mazidło i od razu kieruje się w stronę salonu, gdzie na kanapie siedzi sztywna jak kij, Rosa.
- Już po sabacie? - dopytuje, opadając na drugą kanapę. Rosa odrywa oczy od książki i w końcu obdarowuje mnie swoim nieprzychylnym spojrzeniem. Jak zwykle prezentuje się nienagannie. Ubrana w lawendową sukienkę z mnóstwem najróżniejszych falban, podczas gdy ja nałożyłam na siebie zwykłe czarne szorty z dziurami i beżową bluzkę bez ramiączek. Przy niej mogłabym czuć się jak kocmołuch, jednak jak już wcześniej wspominałam, generalnie w ogóle nie interesuje mnie moją prezencja, albo jej brak.
- Jest jedenasta - odpowiada karcącym wzrokiem i przekłada kolejną stronę w swojej klockowatej księdze - śniadanie było o ósmej. Mama pojechała z Valerią na zakupy. Przyjechał ochroniarz taty i również dokądś się udali. Przywiózł twoje rzeczy - mówi więcej, niż zamierzałam usłyszeć. Unoszę swoje brwi do góry i zamaszystym ruchem odwracam głowę w stronę stojących kartonów. Jak widać matka działa w trybie ekspresowym.
- Jaki ochroniarz? - dopytuje, gwałtownie siadając.
- Skąd mam wiedzieć? - denerwuje się, znów odrywając wzrok od książki - nie rozmawiam z nimi, nie wiem jak mają na imię. Po zatem wszyscy wyglądają tak samo. Miał czarne włosy - wzdycha, spoglądając na zegarek.
- A to mi nowina - odpowiadam zgryźliwie, ponieważ niemal każdy facet ojca miał ciemne włosy.
Mam nadzieje, że to nie ten ochroniarz, bo kolejnej katastrofy nie przeżyję. Jakbym była kotem, to już dawno wykorzystałabym swoje dziewięć żyć. Do tego byłabym wadliwym egzemplarzem, który nigdy nie spada na cztery lapy. Wszystko się sprzysięgło przeciwko mnie. A gdzie ta słynna równowaga w przyrodzie, o której tyle się czyta!?
- O czym gawędziłaś na przyjęciu z tym podsiąkniętym potem staruchem? - dopytuje, ponowie kładąc się na kanapie.
- Mówisz o Ettore? - dziwi się, jakbym mogła mówić o kimkolwiek innym.
- A czy ktoś oprócz niego wyglądał jakby właśnie wyszedł spod prysznica? Gościu ewidentnie ma problem - krzywię się, kiedy przed moimi oczami pojawia się jego ohydne ryjsko.
- Przywitał się z tatą - Rosa wzrusza ramionami - stałam obok - wyjaśnia, kolejny raz starając się mnie zbyć. Stała obok i ćwierkała do niego jak ptaszyna, albo moje upojenie alkoholowe było większe niż przypuszczałam i co za tym idzie, miałam halucynacje.
CZYTASZ
Hated Life
RomanceNuria to temperamentna dziewczyna, która swoim językiem potrafi zdziałać cuda i to nie tylko w kwestach łóżkowych. Zdeterminowana do tego, by nie zostać zdominowaną. Kiedy ojciec oznajmia jej i jej dwóm siostrom, że jedna z nich wyjdzie za mąż za N...