ROZDZIAŁ 31

3.2K 140 28
                                    

Po skrupulatnym przeszukaniu domu, w celu zlokalizowania właściciela czekoladowych oczu, oddychając z ulgą, że dzisiejszego ranka nie będę musiała się z nim użerać, zmierzam do łazienki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po skrupulatnym przeszukaniu domu, w celu zlokalizowania właściciela czekoladowych oczu, oddychając z ulgą, że dzisiejszego ranka nie będę musiała się z nim użerać, zmierzam do łazienki. A tak swoją drogą, to ciekawe gdzie go wywiało? W dzień uprzykrza mi życie, a na noc wyfruwa z naszego gniazda szczerej nienawiści. Jeśli gzi się teraz z jakąś dupiastą szantrapą, to chyba osobiście go wykastruje.

I oczywiście nawiedza mnie obraz zakochanych gołąbków, a jednym z nich jest mój mąż. Budzi się z jej łapskami na tym sześciopaku .. ośmiopaku! I uśmiecha się w stronę jej wymalowanego niczym pisanka na Wielkanoc, ryjska. Nazywa ją swoją dziewczyną i zapomina, że w domu czeka na niego żona!. Na pewno obsmarowuje mnie od stóp po sam czubek głowy, a ona mu współczuje, że taszczy taki krzyż, którym jestem ja...

Szybko potrząsam głową i częściowo pozbywam się tego nieciekawego obrazka... Częściowo..

Niemniej jednak towarzyszy mi wyśmienity humor, spowodowany dzisiejszym wyjściem z wielbicielką mojego męża oraz wielobarwnym bucem. Będę więdnąć z tęsknoty za nim.. Oni tam razem, a ja tu sama. Czym ja tak zawiniłam, by musieć przechodzić przez ten krótki epizod bez znaczenia, zwanym małżeństwem, sama? Ksiądz, który na to przyzwolił, powinien zginąć w czeluściach piekła. Przeklinam go w duchu, wchodząc do mrocznej sypialni Nicolasa, kiedy rozbrzmiewa moja komórka. Czyżby ktoś tu sobie przypomniał, że nie jest wolny jak niewdzięczny ptaszysko?

Oczywiście, że nie.

A tego co znowu opętało? .. Wzdycham w myślach i niechętnie przykładam aparat do małżowiny.

- Pomimo tego, że niezmordowany wicher w świątek i piątek wieje mi w pysk, mam nadzwyczajnie dobry humor, więc lepiej dla Ciebie, żebyś trzymał ozór na wodzy - uprzedzam na wstępie, wchodząc do garderoby, którą przemierzam tak szybko, jakby goniło mnie stado rozwścieczonych azorków. Boże, to jest nie do wytrzymania. Dlaczego trafił mi się tak nieziemsko wkurzająco-czarująco, przystojny małżonek?!

- Cieszę się Twoim szczęściem Nurcia, ale to nie sprawiło, że przestałaś być wredną zołzą - stwierdza Esteban, po chwili wybuchając cichym śmiechem - Dzwonie, żeby upewnić się, że Nicolas nie dał ci zgody na wychodne dziś wieczorem - prowokuje mnie, ciul jeden.

- Szkoda, że nikt się nie upewniał, kiedy kilka dni temu wychodziłam gdzieś indziej - mruczę z niezadowolenia pod nosem - Żeby nie dał mi zgody, jak to beznadziejnie ująłeś, musiałabym spytać go o pozwolenie, a jak zdążyłeś zauważyć nie upadłam jeszcze na łeb. Idzie z nami goryl Nicolasa. Niestety jeśli nie będzie się za mną plątał, to mój szanowny małżonek przerobi go na jakiś łachman, który takie bezguście jak ty, dumnie będzie nosić - tłumacze na jednym wydechu i siadając na brzegu homerycznej wanny, odkręcam gorącą wodę i wlewam do niej od cholery płynu i lawendowej soli.

Hated LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz