ROZDZIAŁ 37

2.6K 99 9
                                    

Stoję w łazience i wpatrzona w swoje niemrawe odbicie w lustrze, nakładam minimum fluidu na twarz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Stoję w łazience i wpatrzona w swoje niemrawe odbicie w lustrze, nakładam minimum fluidu na twarz. Wyglądam jak potwora i to w dodatku poddana beznadziejnej charakteryzacji. Spałam jak zwykle wspaniale, ale wczorajsze słowa Nicolasa dudniły w mojej głowie kiedy wieczorem zamykałam oczy i otwierałam je rano. Dlatego teraz jak opętana facetka, harująca jak koń na poczcie, stempluje swoje puce i odczuwam frustrację, ponieważ więcej, nie oznacza lepiej.  

Kątem oka spoglądam na wyświetlacz swojej komórki, którą zawiesiłam obok kłamliwego zwierciadła i od razu czuję się lepiej. Podnoszę swoje morale, przyglądając się paszczęce Estebana i rezygnuje ze spojrzenia na odpieprzoną Isabell. Jej kosmetyczne upiększenie twarzy jest tak dobre, że aż podejrzane. Za to Esteban wygląda jak po starciu z nieokrzesanym bykiem. 

- A ty co taki kwaśny jak ocet z siedmiu złodziei? Więdniesz z tęsknoty za mną? - zwracam się do Estebana, który na naszym dzisiejszym posiedzeniu ani raz nie przemielił jęzorem. 

Połączenie od Isabell odebrałam zaraz po tym, jak moje zmysły wróciły do pracy i zyskałam pewność, że ten nicpoń znów mnie tutaj przytaszczył. Taki z niego mafiosa, a sam dobrowolnie i świadomie zaciąga wroga na swoje terytorium. 

- Skasował samochód ojca - wypala Isabel, machając na tą rewelacje ręką od niechcenia, jak gdyby takie czyny zdarzały się mu na porządku dziennym. 

Zamieram, upuszczając pędzel, którym od dobrych dziesięciu minut staram się zdziałać cud. Przybliżam się do ekranu, by móc lepiej zobaczyć kapcana. Tak, miał kurewskiego pecha, chociaż czy większego ode mnie? Do tej pory zawsze prześcigaliśmy się, chcąc zagarnąć nagrodę rozbitka życiowego dla siebie i myślę, że ciągle idziemy łeb w łeb, byle po trupach. 

- Rozdupiłeś nadszarpniętą zębem czasu automobila ojca?!! - krzyczę, zamykając dłońmi gębę. Nie mam pojęcia w jakim stanie jest audi 100, ale z pewnością Esteban jest w stanie gorszym. 

- Wole używać stwierdzenie, że nieznacznie okaleczyłem - poprawia mnie z miną zbitego psa. Oczywiście...  Podejrzliwie spoglądam na przyjaciółkę, która kiwa przecząco głową. 

- Rozdupił po całości - potwierdza, wymachując dłońmi 

- Oczywiście, że rozdupił - kwituje i ponownie chwytam pędzel w swe łapska. 

- A tobie jak idzie? - dopytuje, niemal włażąc w ekran, chcąc lepiej mi się przyjrzeć 

- Nicolas zamknął mnie w domu, sam szlaja się po nocach nie wiadomo z kim i gdzie, kręcą się obok niego latające na rzęsach lafiryndy i wpakowałam się chyba w gówno, w którym się zadomawiam - streszczam, sztucznie się do nich uśmiechając - Idę jak po sznurku w cyrku, dziesięć metrów nad ziemią, z trylionem najróżniejszych supełków.

- W co się wpakowałaś?! - obydwoje zdzierają swoje gardła 

- Tylko to zapamiętaliście? - grzmię - Chodzą słuchy, że ciotka Marianna udusiła swojego czwartego prawowitego męża .. - krzywię się, odrywając pędzel od twarzy - albo trzeciego fałszywego. Chyba powinnam udać się do niej po poradę - zastanawiam się, marszcząc czoło. Następnie odkładam pędzel na miejsce i zabieram się za swoje anielskie włosy - Wyglądam jak oskubana gęś - kręcę głową, chwytając kilka pas.  

Hated LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz