ROZDZIAŁ 44

1.6K 115 11
                                    

Gwizdnęli mnie w biały dzień, pośrodku ciągu komunikacyjnego, przypominającego szosę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gwizdnęli mnie w biały dzień, pośrodku ciągu komunikacyjnego, przypominającego szosę. Po mojej prawej stronie siedziała ta podła dusza, skomląc, by jej nie zabierali i choć sugestywnie poruszałam brwiami, by odrzucili jej prośbę, nie posłuchali. To przypomniało podróż do czeluści piekła. Dwa czarne środki transportu zastawiły nam wszystkie możliwe drogi ucieczki, a było ich aż dwie - do tyłu i do przodu.

Wywlekli mnie z samochodu przy akompaniamencie rzucanych przeze mnie kreatywnych obelg i fruwających pocisków. Następnie naciągnęli na głowę capiący wór i tym razem wepchnęli do dwuśladowca. Błędnik mi oszalał i choć chciałam wiedzieć dokąd jadę, nie byłam nawet w stanie odgadnąć ile czasu minęło zanim na powrót znów stanęłam na swoich gąbczastych nogach. Po drodze ciul wie gdzie, udało mi się jedynie nastąpić na duże nożysko, co w efekcie wywołało siarczyste przekleństwo męskiego, zdeprawowanego osobnika. Potem moje ciało uniosło się nad ziemię, niczym niesione w niebiosa i zostało wepchnięte do wątpliwej czystości sutereny, gdzie znajduje się do teraz.

Dlatego szlag mnie trafi i szajba zaraz dopadnie, jeśli ktoś nie pofatyguje się aby wyjaśnić mi co jest grane. Oczywiście usłyszałam na tyle dużo, by przypisać swój fatalny los, temu wrednemu gadowi, jednak to było wciąż za mało. Nazwali mnie przydomkiem żmii dwa razy, co oczywiście nie pozostawiłam bez reakcji, ale co ja mogłam do cholery. Moje życie od zawsze było usłane samymi kolcami. Jeśli był cień szansy na to, że coś pójdzie nie tak, ja ten cień szansy zwielokrotniałam. To było pasmo niekończących się nieszczęść i krzywd, które wyrządzałam i otrzymywałam. Wszystko wracało do mnie jak bumerang. 

A teraz krążę po zatęchłym pomieszczeniu, szukając drogi ucieczki, rozwiązania i odpowiedzi. Moim celem i obiektem westchnień, jest jedyne wyjście, jakie zapewni mi stan nienaruszony, oczywiście prócz tego prze drzwi. Okno. Znajduje się bliżej sufitu, aniżeli ziemi, po której przyszło mi stąpać i jest niewiele większe od okienka w kiosku. Całe szczęście, że żaden mądrala nie wpadł na pomysł zamontowania w nim kratownicy, inaczej wszelkie moje nadzieje zostałby pogrzebane jeszcze przed narodzeniem.

Mam nadzieję, że Nicolas wysłał swój zaprzęg na moje poszukiwania. Mogę planować nawianie, po którym wystrzeli konfetti, ale jeśli wszystko się skończy, zanim na dobre rozpocznie, wyjątkowo będę potrzebowała niewielkiego wsparcia. Uświadomiwszy sobie coś okropnego, zatrzymuje się w sekundzie. Musze wrócić do domu. Inaczej ta obślizgła chamica wykorzysta wszystkie swoje nazbyt eksponowane wdzięki, by zająć moje miejsce. Pędem, niczym wystrzelona z procy ruszam do drzwi, w głowie widząc jej wijące się ciało, które wyleguje się na wersalce. Musze do niego wrócić, najlepiej w jednym kawałku. Muszę wrócić zanim przekreśli to wszystko, czego zaczęłam tak desperacko chcieć. 

- Otwierać do cholery!! - uderzam pięściami w brązowe wrota, które pod wpływem siły trzeszczą. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby w tej chwili się rozpieprzyły - Chce tylko powiedzieć, że strzeliliście sobie w kolano sprowadzając mnie tutaj wbrew mojej woli! Powtarzam, wbrew mojej woli!! - z impetem uderzam butem w drewno, kiedy nie słyszę odpowiedzi - Teraz się stremowaliście? Gdzie spierniczyła ta wasza odwaga, którą tak się chełpiliście?! - nie wiem jak tego dokonuje, nie przetrącając sobie kopyta, ale kopię w drzwi jeszcze mocniej, co w istocie nie zwalcza ich oporu - Niech to szlag! - klnę siarczyście pod nosem i cofam się kilka kroków. Układam dłonie na biodrach, po obu stronach swojego ciała i zadzierając głowę do góry, oddycham głęboko - W porządku, negocjujmy - kapituluje i rozkładając ręce na boki, szukam ukrytej kamery - Mogę z wami zostać, nie jest to w prawdzie pięciogwiazdkowy hotel, a nawet jak to zwykła moja matka mówić, podrzędna speluna, ale w zamian dorzucicie mi do tej ptaszarni tamtą szczekaczkę, którą śmieliście ze mną pomylić!!

Hated LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz