Spełzam po schodach, przy akompaniamencie instrumentów dętych, które szalenie dźwięczą w mojej głowie. Nie upodliłam się, ale wcale nie musiałam, gdyż mój arbuz już dawno zaniechał wysiłków i nie stara się działać tak, bym nie cierpiała. Śmieszne ilości alkoholu wczorajszego wieczoru krążyły w moich żyłach, a jednak sprawiły, że czuję się jak grzesznik po całotygodniowej pielgrzymce.
Zasłaniam oczy, kiedy słońce wschodzące nad Sycylią, wpada przez monstrualne okna w salonie. Czuję się i jestem jak wielbłąd po tygodniowej tułaczce bez wody i Goździkowa bez etopiryny. Bezzwłocznie potrzebuje obydwu tych cennych rzeczy, by dobrnąć do końca tego paskudnie zapowiadającego się dnia.
Zatrzymuje swoje oczy na narożniku, który wygląda jak jaskinia bandy żmij i istne pobojowisko. Nie zdziwiłabym się gdyby okazało się, że wczoraj wybuchł pod nim granat, jednak fantastycznie dobrze pamiętam jak niewielki helikopter krążył w mojej głowie, kiedy na niego opadłam, zaraz po tym jak napełniłam szklankę, którą odsunął ode mnie Nicolas. Ależ mnie wnerwił.. Jeszcze teraz się we mnie gotuje jak w kotle światowej klasy czarownicy. Akurat się pokapował ... pff. Łyknął wszystko jak pelikan, a teraz gra takiego wszechwiedzącego. Jeśli mój plan jest gówniany, to jego pomysł o tym, żeby to mi przekazać nazwisko, był do dupy. Ciekawe jakie walory mojego ciała miał na myśli.. I komu mówi o tym, że intrygi zwykle są nieudolne, skoro ja znam się na tym najlepiej, w końcu żaden z moich spisków jeszcze nie odniósł sukcesu.
Chyba jednak naprałam się w cztery litery ... Oby. Inaczej skąpo ubrana trzpiotka, przebywająca w mojej kuchni okaże się być czymś więcej niż wytworem mojej niemającej hamulców wyobraźni. Krwisty peniuar ledwo co zakrywa tę część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, dlatego mam nadzieje, że to moja zaginiona szwagierka, inaczej wydrapię temu dziwkarzowi oczy.
Biorę głęboki oddech i starając się panować nad nerwami, wchodzę do kuchni. Znam te spalone kudły, paskudny zapach, który tylko wzmacnia moją migrenę i poznaję tą wyjątkową niechęć, którą odczuwam tylko i wyłącznie do jednej, panoszącej się po moim domu żmii.
- Gdzie zgubiłaś resztę swojego ubrania? - odwraca się zamaszyście w moją stronę, więc mogę się przekonać, że dalej wcale nie jest lepiej.
Jej melony niemal na mnie wyskakuje, wepchnięte w mały o przynajmniej dwa rozmiary gorset, który sięga powyżej jej źle zawiązanego pępka. Pantalony, bo nazwanie dołu jej ubioru spodniami, byłoby wielkim niedomówieniem, zsuwają się z jej szerokich bioder, zapewne kupione o dwa rozmiary za duże.
- Ooo Nuria - wypowiada moje imię ze słodką niechęcią, aż chce mi się rzygać, jednak jestem przekonana, że moja niechęć do niej jest znacznie większa. Rozpustnica miałaby więcej klasy i ogłady - Napijesz się ze mną kawy? - pyta, wskazując na kubek, który trzyma w dłoni.
- Ooo Nuria, napijesz się ze mną kawy .. - przedrzeźniam ją i szybko wymijam, by się na nią nie rzucić. Staję za kuchenną wyspą, zmuszając, by odwróciła swoje wyuzdane ciało w moją stronę - Co cię sprowadza?
CZYTASZ
Hated Life
RomanceNuria to temperamentna dziewczyna, która swoim językiem potrafi zdziałać cuda i to nie tylko w kwestach łóżkowych. Zdeterminowana do tego, by nie zostać zdominowaną. Kiedy ojciec oznajmia jej i jej dwóm siostrom, że jedna z nich wyjdzie za mąż za N...