Rozdział 24

1.7K 47 30
                                    

               Przebudziłaś się powoli czując jak coś łaskocze cie w nos. Zachciało ci się kichać jednak w ostatnim momencie udało Ci się to powstrzymać. Otworzyłaś powoli oczy a nim ukazał się brunet przez którego włosy właśnie chciało ci się psikać. Uśmiechnęłaś się lekko na jego widok i chwilę na niego patrzyłaś. Ten był wtulony w ciebie i przy tym lekko się uśmiechał przez sen. Spojrzałaś na zegar i było już po godzinie 8. Odgarnełaś włosy z jego twarzy i zaczęłaś budzić chłopaka.

Ty:
Peter... Peter... Wstawaj śpiochu

Peter:
Aaaah... Hej [t/i]

Ty:
Hahaha hej Peter... Chyba już pora wstać wiesz...

Peter:
Mmmmm ale tak miło się tu leży z tobą wiesz...

Ty:
Ta też bym chętnie nie wstawała, ale jest wtorek wiesz... Niestety nie sobota...

Peter:
Tak wiem... Ale chociaż 5 minut...

Ty:
A na którą dziś mamy do szkoły?

Peter:
Na 11...

Ty:
No to faktycznie możemy jeszcze chwilę poleżeć hahaha

Peter:
Ooo to wspaniale hahaha

             Peter się jeszcze bardziej w ciebie wtulił, a ty zaczęłaś się bawić jego włosami. Widziałaś jak ten się przez cały czas uśmiecha i robiło Ci się aż ciepło na sercu na sam tego widok. Ostatecznie leżeliście razem jeszcze pół godziny. W końcu brunet wygrzebał się z łóżka, ale nie wyglądał jakby był tego świadomy. Stał jedynie przecierając oczy a ty się z niego lekko zaśmiałaś widząc jak bardzo zaspany jest. Ten odrazu przestał i spojrzał na ciebie z uśmiechem. Rzucił się na ciebie i momentalnie zaczął łaskotać. Wybuchłaś śmiechem i przez łzy mówiłaś Peterowi żeby przestał. Po kilku minutach chłopak w końcu przestał a ty mogłaś odetchnąć z ulgą. Obydwoje wyszliście z twojego pokoju i jeszcze w piżamach poszliście do kuchni. Nikogo tam nie było i się trochę zdziwiliście bo była już 9. Postanowiliście zrobić sobie szybkie śniadanie i przejmować się tym później. Zrobiliście sobie zwykłe kanapki i już siadaliście przy stole gdy nagle twój tata z nosem w teczce z papierami wszedł do pokoju. Zaczął robić sobie kawę, ale nadal nie odrywał wzroku od dokumentów. W końcu usiadł obok ciebie i zabrał twoje śniadanie.

Ty:
Eeee tato... Miałam zamiar to zjeść

Tony:
O Jezu... Nie zauważyłem was, myślałem, że są to czyjeś resztki

Peter:
Zjadłby Pan po kimś kanapkę?

Tony:
Aktualnie nie mam zbytnio czasu na robienie sobie ich samemu więc... Ta czemu nie

Ty:
Czym jesteś tak zajęty co?

Tony:
Wiesz... Złapaliśmy ostatnio sygnał radiowy z siedziby Hydry. Usłyszeliśmy trochę, ale nie za dużo. Mówili o jakiejś misji którą dostali od Barona. Podejrzewamy, że chodzi o złapanie ciebie... Chcemy im to przerwać zanim znowu cie porwą...

Ty:
Wiesz... Sama uciekłam z tamtąd więc mogę was tam zaprowadzić... Nadal pamiętam gdzie to jest.

Tony:
Trzeba by było to zrobić jak najszybciej...

Ty:
Możemy w sobotę

Tony:
Okej... Jak Peter pójdzie do szkoły to mi z czymś pomożesz?

Ty:
Wiesz... Szcerze czuje się dziś lepiej i... Chciałabym w końcu wrócić do szkoły

Tony:
A... Okej jeśli czujesz, że już wystarczająco wypoczęłaś to... Czemu nie.

                 Twój tata wstał od stołu i znowu zniknął za drzwiami. Spojrzałaś na Petera a ten wyglądał na lekko zmartwionego. Uśmiechnął się do ciebie lekko i zaczął jeść swoją kanapkę. Wiedziałaś, że czymś się stresował, ale było widać że próbuje to ukryć. Zrobiłaś sobie kolejną kanapkę bo twoją zjadł Ci Tony. Usiadłaś ponownie przy stole, a chłopak ledwo co ruszył swoje jedzenie. Nie mogłaś już wytrzymać tego zachowania, bo byłaś zbyt ciekawa o co chodzi chłopakowi.

I Love You, Idiot. // Peter Parker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz