Rozdział 15

2K 55 91
                                    

               Pobudki nigdy nie były dla ciebie fajne. Szczególnie jak nie budziłaś się samodzielnie. Spało ci się bardzo przyjemnie. Byłaś wtulona w swoją kołdrę i nawet lekko się uśmiechałaś. Nikt nie chciał by się budzić z takiego stanu. Niestety wyrwał cie z niego twój ojciec.

Tony:
[t/i]... Skarbie... [t/i] już pora wstawać... [t/i] STARK! WSTAWAJ ŚPIOCHU BO JAK NIE TO ZARAZ WYWALĘ CIĘ Z TEGO ŁÓŻKA!

Ty:
BOŻE! czemu każdy w  tym domu musi mnie budzić w jakiś straszny sposób?!

Tony:
Wstawaj bo za godzinę masz szkołe a ty nawet z łóżka nie wstałaś.

        Zniechęcona do jakich kolwiek czynności wstałaś powolnie ze swojego łóżka. Oczy ci się jeszcze co chwila zamykały a twoje powieki wydawały się strasznie ciężkie. Zaspana weszłaś do jadalni witając się jeszcze zmęczonym głosem ze wszystkimi. Każdy na ciebie patrzył jak na trupa.

Bucky:
Tak jak wczoraj wyglądałaś na zmotywowaną do działania to dzisiaj jesteś tego przeciwieństwem.

Ty:
Wyglądałbyś podobnie gdyby Tony obudził cie ze snu. A moja kołdra była taka milutka...

Wanda:
Chyba komuś się tu przyda rozgrzewka żeby się obudzić.

Ty:
Bez przesady moi drodzy... A nawet jeśli to przecież wiecie, że nie wywołuje to u mnie zmęczenia...

Sam:
Dziewczyna mówi prawdę...

         Zjadłaś szybko śniadanie i poszłaś do swojego pokoju żeby się przebrać w coś w czym mogłabyś iść do szkoły. Zajęło ci to trochę czasu ale dzięki temu się trochę przebudziłaś. Gdy byłaś już gotowa ruszyłaś w stronę wyjścia. Już z daleka zauważyłaś bruneta który tam na ciebie czekał. Uśmiechnął się od ucha do ucha jak to Peter i przytulił cie.

Ty:
Strasznie mi się nie chce na myśl, że muszę iść pieszo taki kawał do szkoły...

Peter:
Wiesz co... Może wcale nie musimy iść pieszo...

Ty:
Co masz na myśli Peter?

Peter:
Zobaczysz...

           Chłopak się tylko uśmiechnął i nic więcej nie powiedział. Spojrzałaś na niego lekko zdezorientowana a on złapał cie za rękę i wyszedł z tobą na dwór. Powiedział żebyś się go mocno przytuliła a ty lekko zdziwiona zrobiłaś o co prosił. On cie złapał jedną ręką i spojrzał na ciebie nadal się uśmiechając. Zapytał się jeszcze tylko czy jesteś gotowa a ty kiwnełaś głową przytakując mu. Wtedy chłopak momentalnie wystrzeli sieć i zaczął się z tobą huśtać. Wcale nie byłaś przestraszona... Jednak zdecydowanie bardziej zadowolona. Był to niezły zastrzyk adrenaliny. Po kilku minutach bujania wylądowaliście w pewnym miejscu w pobliżu opuszczonych budynków niedaleko waszej szkoły. Pieszo szli byście ponad 20 minut a tak jesteście po 5 minutach już prawie pod szkołą. Nie mogłaś przestać się uśmiechać.

Ty:
Nie powiem, że nie ale... To stanowczo mnie bardziej obudziło niż jakiś bieg.

Peter:
Co nie, że tak?

          Ruszyliście w stronę szkoły. Byłaś cały czas uśmiechnięta aż nie zauważyłaś chłopaka za którym nie przepadałaś. Był to oczywiście Flash. Myślałaś jak to zrobić żeby wejść do szkoły i zarazem ominąć chłopaka. Niestety ten już zauważył ciebie z daleka. Uśmiechnął się lekko i zaczął machać w twoją stronę.

Flash:
Witaj piękna... Mamy dzisiaj razem wf prawda?

Ty:
Nie mam pojęcia... I do tego mam imię.

I Love You, Idiot. // Peter Parker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz