Dwójka przyjaciół od rana siedziała na plaży, a dokładniej, aktywnie spędzała czas. Grali w siatkówkę jeden na jeden. Oczywiście, używali swych Standów by efektywniej oddać rzut. Później wspólnie pływali, próbowali nawet serfować, ale średnio im to wychodziło. Chcą jak najaktywniej spędzić ostatni dzień wspólnego pobytu tutaj. W końcu zrobili sobie przerwę od aktywności i wrócili do domu na obiad. Byli bardzo głodni, trochę zmęczenia ale bardzo szczęśliwi, w swoim towarzystwie czuli się najlepiej. Dobry strój niestety zniszczyły słowa Josepha.
- Dzwonili do nas twoi rodzice, Kakyoin.- zaczął.- Kazali mi przekazać że jak tylko wrócisz do Japonii to zabierają cię na rodzinne wczasy, na jakąś działkę czy tam gdzieś.
- O nie...- mruknął niezadowolony.- Tylko nie ta koszmarna działka, na której spędzałem wszystkie wakacje mojego życia.
- A co w niej jest takie strasznego?- dopytał Jojo.
- Straszne nudy, zwyczajna działeczka w lesie, żeby się dostać do chociażby spożywczaka to trzeba iść kilkanaście kilometrów.- wyjaśnił.
- Nie polecam ci z nimi jechać, jeszcze znowu cię wyślą do sekty.- wtrącił Jotaro.
- No już tak nie nastawiaj go przeciwko rodzicom, chyba zrozumieli że źle zrobili wysyłając go tam.- upomniał Joseph.
- Tacy ludzie nigdy nie poduszczają do siebie myśli że zrobili coś nie tak.- odparł poddenerwowany Jojo.- Nie wiem jak możecie ich bronić po tym co zrobili Noriakiemu.- wstał od stołu i wyszedł na balkon ochłonąć.
- Ten chłopak ma już całkiem zniszczone nerwy.- stwierdził Joseph.- Decydujący głos należy do ciebie Kakyoin, jeśli będziesz chciał wyjechać z rodzicami to to zrobisz.
- W sumie to mógłbym się z nimi zobaczyć, nie chce być z nimi skłócony, mimo że bardzo mnie skrzywdzili to mieli dobre intencje.- odparł Kakyoin.- Nie chce jechać na działkę, ale spotkam się z nimi.
- Dobry pomysł.- poklepał chłopaka po ramieniu, Jotaro przysłuchiwał się całej rozmowie, uszanował decyzje przyjaciela ale bardzo się o niego bał, żeby jego chorzy rodzice znowu czegoś nie wywinęli.
Kakyoin dołączył na balkon do swojego przyjaciela, Jojo opierając się o barierkę wpatrywał się w morze oddalone o kilka kilometrów. To był ich ostatni dzień na wyjeździe, najchętniej zostali by tu aż do końca wakacji a może i dłużej, tylko że woleliby być sami. Ale doceniali że mogli tu spędzić te dwa tygodnie. Jotaro w sercu podziękował dziadkowi że go wyciągnął i zabrał na te wakacje.
- Co robimy przez resztę dnia?- zapytał Jotaro gasząc fajkę.
- Nie obraz się.... Ale chciałbym pobyć dzisiaj troszkę sam.- odparł, Jojo zdziwił się na te słowa, czy coś się stało że tak nagle chce być sam?- Widzimy się później.- pomachał i wyszedł z mieszkania.
Jotaro nie wiedział co zrobić położył się na kanapie i oczekiwał na powrót przyjaciela. Samotny relaks w ciszy przerwał mu oczywiście jego dziadek, który nie dopuszczał do siebie myśli że ktoś chce poleżeć sobie w spokoju. Zaproponował mu nurkowanie w morzu, gdyż Jotaro miał do tego profesjonalny sprzęt i był na nie jednym takim kursie. Brunet posłuchaj dziadka, kontakt z morzem dobrze mu zrobi. Zabrał swój sprzęt i udał się na odludną część plaży. Zanim jednak wszedł do wody usiadł w cieniu i rysował palcem po piasku.
Może i dobrze że Kakyoin gdzieś polazł, w jego obecności bardzo ciężko mi to wszystko ukrywać. Nie wiem jak długo jeszcze tak wytrzymam, już mnie to męczy ale nie chce stracić jedynego, najlepszego przyjaciela. W końcu jednak będę musiał mu to wszystko powiedzieć... Ale jeszcze nie teraz. Nie jestem na to gotowy.- Ubrał się w swój strój do pływania i zanurzył się w głębi morza.- Nie mogę schodzić za głęboko bo nie starczy mi na wynurzeni się.- pouczył sam siebie, lecz i tak zszedł za nisko, udało mu się zobaczyć rzadkie gatunki koralowca, rybek i innych morskich stworków.
![](https://img.wattpad.com/cover/251044296-288-k764167.jpg)
CZYTASZ
On ponad wszystko (JotaKak)
RomanceJotaro czuje się bez silny w starciu ze śmierci, zalany łzami klęczy przed salą operacyjną i błaga niebiosa o cud. Może tylko tyle, a najgorszy jest w tym wszystkim czas...