Rozdział 1

1.3K 49 41
                                    


Wtedy usłyszałem tylko ten huk i strumień płynącej wody, serce podpowiadało mi by tam pobiec lecz nie starczyło mi odwagi. Po chwili zobaczyłem helikopter zabierający jego ciało. W tamtym momencie nie umiałem myśleć na trzeźwo, po prostu wpatrywałem się w niebo i biegłem za lecącym helikopterem. Starzec zrobił to samo. Może i uciekłem jak tchórz, ale czułem że w takiej sytuacji nie wiele zdziałam. Przegrałbym. Ledwo dychałem, nie wierzyłem że z tyloma ranami udało mi się przebiec tyle kilometrów. Padłem przez wejściem do szpitala. Cały personel aż drżał i każdy mówił o chłopaku, którego życie wisi na włosku. Dwie pielęgniarki zauważywszy mnie chciały pomóc mi wstać, ale jak to zwykłem robić, odmówiłem jakiejkolwiek pomocy. O własnych siłach wszedłem do środka. Oddychałem ciężko, kręciło mi się w głowie, zapewne dlatego że straciłem po drodze dużo krwi. Musiałem usiąść, ale tego nie zrobiłem, pobiegłem pod salę operacyjną gdyż wiedziałem że właśnie tam leży Kakyoin. Jeszcze nigdy nie byłem tak rozjebany psychicznie. Ja- Kujo Jotaro, facet, który zawsze miał na wszystko patent, klęczałem przed oszklonymi, matowymi drzwiami i modliłem się o życie Noriakiego. Zwijałem się z bólu, nie przez rany, którymi było okryte moje ciało, tylko z bólu bezradności. Waliłem w posadzkę pięściami, byle tylko z tego wyszedł. Wyłem głośniej niż kobieta w trakcie porodu, czułem się taki słaby, nie mogąc pokonać śmierci. Zdawałem sobie sprawę że mój dziadek i paru innych ludzie widzi jak drę mordę przed salą operacyjną, ale miałem to gdzieś. Ciągle powtarzałem „Walcz, walcz kurwa! Masz to przeżyć!" Wyglądałem pewnie jak skończony idiota, ale jak już mówiłem miałem to kompletnie w dupie. W tamtej chwili liczył się tylko Kakyoin...

Operacja Noriakiego Kakyoina trwała wiele godzin, lecz lekarze nie poddawali się by uratować życie młodego chłopaka. Jeszcze nigdy w historii medycyny nie została przeprowadzona tak skomplikowana i ciężka do przeżycia operacja. Przeszczep paru organów w trakcie jednej operacji nigdy jak dotąd nie został wykonany. Jednakże, tego dnia został ogłoszony cud! Lekarzom udało się pomyślnie przeprowadzić ten zabieg i stan zdrowia Kakyoina był już stabilny. Wieść o medycznym cudzie rozniosła się w mgnieniu oka, a szpital został oblężony przez reporterów. Noriaki został przewieziony do Japonii, gdzie było kontynuowane jego leczenie. Został w prowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Pan Joestar musiał się mocno tłumaczyć ze zaistniałego zdarzenia. Fundacja Speedwagona opłaciła kosztowną operacje Noriakiego, po wybudzeniu czeka go jeszcze wielomiesięczna rehabilitacja, a do tego czasu musi być pod stała obserwacją, zarówno lekarzy jak i kogoś z rodziny.

- Skąd my weźmiemy na to wszystko pieniądze?- zapytała zapłakana matka Kakyoina i schowała twarzy w dłoniach.- Noriaki teraz nasz potrzebuje, ale żeby opłacić to wszystko oboje musimy ciężko pracować.- żaliła się mężowi, Jotaro podsłuchaj ich rozmowę i miał rozwiązanie tego problemu.

- Ja zaopiekuje się Noriaki przez ten czas.- oznajmił.

- Ty się lepiej do tego nawet nie wtrącaj, to przez ciebie nasz syn tutaj trafił. Nori był zawsze takim spokojnym grzecznym chłopakiem, a ty ściągnąłeś go na złą drogę.- warknął ojciec.

- Powinniście mi dziękować że zaoferowałem moją pomoc. Nie dacie rady pociągnąć finansowo jak tylko jeden będzie pracować. Jestem najbliższym, i raczej jedynym przyjacielem Noriakiego, zaopiekuje się nim.- Jotaro miał dużo racji, rodzice Kakyoina nie mieli innego wyjścia niż go posłuchać i znaleźć jakąś dobrze płatna pracę.

Gdy stan zdrowia Kakyoina był już w miarę dobry, został wypisany do domu. Jego starzy wyjechali a Ja tak jak obiecałem zająłem się nim. Nie było to łatwe, nie raz dopadało mnie wrażenie że opiekuje się trupem. Kilka razy w tygodniu przychodził lekarz i robił tam rutynowe badania, kontrolowali w ten sposób czy jego nowe narządy działają prawidłowo. Szczęście że było wszystko dobrze. Ale Kakyoin codziennie musiał mieć podawane „jedzenie" czyli kroplówki, musiał mieć nawilżane usta co jakiś czas. Trzeba było go obracać albo smarować by nie zrobiły mu się odleżyny. Wszystko to było na mojej głowie, ale nie narzekałem. Wiedziałem na ci się piszę.

On ponad wszystko (JotaKak)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz