Holly zawołała swojego syna na śniadanie, wróciła wczoraj późno i nie zajrzała wcześniej do Jotaro, więc nie wiedziała że Kakyoin również jest w ich domu. Nie miała pojęcia że Jojo zamiast się uczyć włamał się do ośrodka i uratował Noriakiego. Chłopacy jakby nigdy nic zeszli na śniadanie.
- Dzień dobry.- powiedział Noriaki.
- O hej Noraiki.- po chwili zorientowała się kto do niej mówił.- N-Noriaki?! Co ty tutaj robisz?
- Mówiłem że jego starzy wysłali go do sekty, to go stamtąd wyciągnąłem.- wytłumaczy Jotaro.
- Ale co na to twoi rodzice?
- Nie wiedzą że tutaj jestem.- odparł Kakyoin.- Nie chce wracać do tego ośrodka, tam wmawiali mi jakieś dziwne rzeczy. Naćpali mnie jakimiś ziołami i zamykali mnie w ciemnym pokoju na parę godzin.- wyżalił się.- Proszę nie mówić moim rodzicom że tutaj jestem...
- No dobrze, ale nie możesz tak oszukiwać rodziców.- zaniepokoiła się.
- A wolno im było tak potraktować własne dziecko?- zapytał wzburzony Jotaro.- Nie zasługują na miano rodzica skoro tak krzywdzą Noriakiego.
- Dobrze Noriaki, możesz zostać.- pogłaskała go po głowie i podała im śniadanie.- A właśnie Jotaro, rano dziadek dzwonił i pytał się czy pomógłbyś mu pomóc w remoncie. Dawno się z nim nie wiedziałeś.
- Ten staruch nie ma na co już wydawać pieniędzy?- zapytał z obojętnym spojrzeniem.- No dobra, Kak, jedziesz ze mną?
- Chętnie, nie miałem okazji podziękować Panu Joestarowi za załatwienie mi formalności związanych z leczeniem.- odparł.
Już następnego dnia mieli samolot do Stanów Zjednoczonych. Kakyoin mógł już się poruszać za pomocą kuli. Jotaro nie był zbyt zadowolony że musi lecieć do dziadka, ale przynajmniej tak matka nie będzie mu truć żeby wrócił do szkoły. Holly wyściskała syna i jego przyjaciela na pożegnanie. Lot samolotem kojarzył im się głównie z początkiem wyjazdu do Egiptu, no i z nieudolnym lataniem Pana Joestara. Jotaro ciągle miał obawę że Dio wróci i dokończy to co zaczął, a on miał już dość tej walki z przeszłością swojej rodziny. Pamiętał dzień, w którym poznał Noriakiego, gdy pod wpływem Dio chciał go zabić, ale nigdy nie miał mu tego za złe. Kakyoin rozmyślał nad wydarzeniami z przed paru miesięcy, również przypomniało mu się gdy chciał zabić Jotaro, a on zaryzykował własne życie by go uratować.
Dlaczego to wtedy zrobiłeś, Jotaro... jaki był twój motyw? Innych skazywałeś na śmierć, a mnie uratowałeś i ratujesz do dzisiaj. Warto było czekać 17 lat by spotkać takiego przyjaciela jak Ty. Najwidoczniej ta znajomość była nam pisana...- zamyślił się.
- Ciebie też tak głowa boli jak latasz samolotem?- zapytał Jotaro odchylając lekko głowę.
- To pewnie przez zmianę ciśnienia.- odparł Kakyoin.- Jakiś blady dzisiaj jesteś, dobrze się czujesz?
- Jakoś nie mogłem w nocy spać, zdrzemnę się teraz. Obudź mnie jak będziemy na miejscu.- zasłonił twarz czapką.
Noriaki wyciągnął z bagażu podręcznego swoją konsole i zaczął grać. Minęło parę godzin, Kakyoina też znużyło, ale nie lubił spać w samolocie. Jotaro natomiast spał jak zabity, aż czapeczka mu spadła. Noriaki rzadko widział przyjaciela bez czapki, miał takie ładne włosy i ukrywał je. Położył mu ją na kolanach, a sam, przy użyciu swoich kul, wstał i poszedł do toalety. Gdy wrócił Jojo nadal był pogrążony w śnie. Musiał być ostrożny by go nie obudzić, ale jak na złość zahaczył kulą o siedzenie i padł tyłkiem prosto na kolana Jotaro. Brunet od razu się przebudził i spojrzał pytająco na Kakyoina. Noriaki zachichotał zakłopotany, Jojo spojrzał na niego ponuro i przeniósł go na jego miejsce.
CZYTASZ
On ponad wszystko (JotaKak)
RomanceJotaro czuje się bez silny w starciu ze śmierci, zalany łzami klęczy przed salą operacyjną i błaga niebiosa o cud. Może tylko tyle, a najgorszy jest w tym wszystkim czas...