Rozdział 43

317 27 28
                                    


Jotaro bardzo nie chętnie się dzisiaj przebudził. Był bardziej przygaszony niż zwykle i to zauważyli wszyscy. Kakyoin bardzo współczuł swojemu chłopakowi, w sumie to on też brał w tym udział i mógł wybić mu z głowy pomysł zakopywania dzieci. Teraz czuł się winny. Planował porozmawiać dzisiaj z przewodniczącą wolontariatu, ale rano nie było jej w biurze. Chłopcy zajęli się swoją pracą. W biurze panowała grobowa atmosfera, Jojo nie odzywał się ani słowem nawet do Noriakiego. Ryu czuł się trochę niezręcznie w tej sytuacji, sądził że może się o coś mocno pokłócili. Dopytał więc o to Kakyoina, a ten mu wszystko wyjaśnił. Ryu przejął się tą wiadomością, a tamtej sytuacji postąpiłby tak samo jak Jotaro. Gdy Jojo robił sobie chwilkę przerwy by oczy nieco mu odpoczęły od monitora, wpatrywał się w rybki pływające sobie w dużym akwarium.

- Skarbie, może pójdziemy na jakiś obiad?- zapytał Kakyoin opierając się o biurko przed którym siedział Jotaro.

- Nie jestem głodny.- mruknął i wrócił do pracy.

- Ale nawet nie jadłeś śniadania, ledwo kawę wypiłeś.- zmartwił się.- Oj Delfinku mój, to nie koniec świata... Zawiesili cię tylko na kilka dni, jeszcze będziesz mieć dużo okazji do pomocy zwierzątkom.

- No nie wiem, skoro jestem w ich oczach takim potworem to wątpię czy mnie dopuszczą do czegoś poza papierkową robotą z dala od cywilizacji.- burknął.

- Tutaj nie są zbyt surowi.- wtrącił Ryu.- Kary dają dla zasady ale-

- Kto kurwa pytał?!- warknął Jojo uderzając pięścią w biurko. Ryu zamilkł i wyszedł z biura.

- Musisz się trochę odstresować i nie myśleć o tym zawierzeniu.- poradził Noriaki siadając mu na kolanach.- Wiesz jakie jest najlepsze lekarstwo na stres...- mruknął wymownie masując go po piersiach.

- Tutaj?- dopytał unosząc brew.- Jak nas ktoś zobaczy to nas wypierdolą z tego wolontariatu na dobre.

- Masz racje.- odparł lekko zawstydzony.- Ale są inne sposoby by się odstresować. Na przykład gniotki z balonika i mąki ziemniaczanej. Miałem ich w dzieciństwie całą półkę. Jednego mam zawsze przy sobie.- Kakyoin wyciągnął z kieszeni balonowego gniotka i wręczył go swojemu chłopakowi.

Jotaro zaczął go ściskać, mógł odreagować wszystkie emocje. Nagle rozległ się dźwięk pękającej gumy, a w dłoni Jojo pojawiło się pełno białej mąki. Chyba nieco przesadził z wyładowywaniem emocji. Noriaki posprzątał i już zaczął myśleć nad nowym sposobem na odstresowanie. Niestety w tym biurze nie było zbytnio warunków, więc musieli to załatwić gdy już skończą swoją robotę.

- To ja może skoczę po jakiś obiad.- zaproponował Kakyoin.- O telefon, może zadzwonisz do mamy?

- Po co?- zapytał kręcąc się na krześle.

- Na pewno tęskni i chce wiedzieć co robi jej ukochany syneczek.- odpowiedział uśmiechając się do niego.

- Nie mam co opowiadać. Ale trochę zgłodniałem, przynieś mi też coś do jedzenia.- poprosił i wrócił do swoich zajęć.

Kakyoin poszedł do pobliskiego baru i kupił dla siebie i swojego chłopaka po burgerze. Gdy wracał na teren wolontariatu zauważył przewodniczącą. Chciał z nią porozmawiać i poprosić by Jotaro został zwolniony z kary. Lecz ta w ogóle nie chciała o tym słyszeć, nie dlatego że sumienie jej na to nie pozwalało tylko dlatego że takie mieli zasady. W tym samym czasie w rezydencji Państwa Joestarów. Joseph siedział z naburmuszoną miną nad talerzem zupy.

- Nie smakuje ci?- zapytała Suzi.

- Ta sprawa nie daje mi spokoju.- westchnął.- Dlaczego my nigdy nie dopytywaliśmy Holly jak minął jej dzień w szkole. Jak się nad tym teraz zastanowić to ja nawet nie wiem jakiego miała wtedy wychowawcę.

On ponad wszystko (JotaKak)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz