Jotaro przeliczył się w założeniu że razem z Kakyoinem zmieszczą się w jednym łóżku i się wyśpią. Tak naprawdę, całą noc trwała woja o terytorium i o kołdrę. Dopiero nad ranem Jojo odpuścił i spadł na podłodze, a pod głową miał swojego pluszowego delfina. Miał zamiar go później zabrać ze sobą do domu. Rano przyszła do nich Suzi, zawołała ich radośnie na śniadanie po czym spojrzała pytająco na Jotaro.
- Wnusiu, dlaczego na ziemi śpisz?- przykucnęła przy nim i pogłaskała go po głowie.
- Bo z Noriakim w łóżku było mi ciasno.- odparł zaspanym głosem.
- Spokojnie, dziadek wniesie ci dzisiaj drugie łóżku, nie możesz spać na podłodze chociaż wy w tej Japonii to tak śpicie. Ale jesteś teraz tutaj i babcie nie pozwoli żeby jej kochany wnuczek miał nie wygodnie. A teraz zbierać się na śniadanko.- wyszła z pokoju.
Jotaro nie chętni wstał i przetarł oczy, wczoraj bawili się z Kakyoinem do późna, przetestowali każdą zabawkę, przeszli prawie że wszystkie gry, więc logiczne że byli zmęczeni. Wreszcie zjawili się na śniadaniu i mieli mętlik w głowie, ponieważ nie wiedzieli czy to śniadanie czy obiad.
- Co tak patrzycie chłopaki, jedzcie! Smacznego.- życzył Joseph.
- Tak wygląda wasze śniadanie?- zapytał Jotaro.
- A myślisz że przez co wyrosłem na takiego silnego mężczyznę?- odpowiedział pytaniem na pytanie.- Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, musi być bogaty by mieć energie na cały dzień ciężkiej pracy. A przypominam że to nie wczasy u ukochanego dziadka, tylko przyszliście pomagać mi w remoncie.
- Dlaczego pan po prostu nie wezwał ekipy remontowej?- zapytał Kakyoin.
- Wiesz ile oni chcą za taki remont, po co mam przepłacać jak za parę lat znowu będę remontować? Wolę was do pomocy, spędzimy razem wspaniały czas. Nic tak nie umacnia rodzinnych relacji jak wspólny wysiłek.
- Ale ja nie jestem z rodziny.- przypomniał Noriaki.
- Bzdura.- burknął Joseph.- Traktuje cię jak wnuka, tyle razem przeszyliśmy że możesz śmiało nazywać się członkiem rodziny Joestarów.
Kakyoinowi zrobiło się naprawdę miło, był to dla niego zaszczyt. Czuł prawdziwe wsparcie, mógł być w końcu sobą. Ukrywanie Standa przed rodziną było dla niego bardzo męczące, ale teraz nie musiał się ukrywać. Miał w planach przeprowadzić szczerą i intymną rozmowę z Jotaro, chciał go lepiej poznać, chciał wiedzieć jaki Jojo naprawdę jest. I oczywiście sam chciał się mu zwierzyć, potrzebował tego, powierzyć komuś najskrytsze swoje sekrety. Był pewien że może zaufać Jotaro. W końcu był to jego najprawdziwszy przyjaciel. Ich śniadanie przerwało pukanie do drzwi, Joseph westchnął i poszedł otworzyć.
- Tak?- w drzwiach stała policja, zapewne w tej samej sprawie co wczorajszego dnia nawiedzili Holly.
- Dostaliśmy informacje że to tutaj ukrywa się Jotaro Kujo.- rzekł jeden z policjantów.
- Ukrywa? Nie... Przyjechał na odwiedziny do dziadka.- wyjaśnił Joseph.
- Dziwne że wybrał się do pana z wizytą akurat po popełnieniu przestępstwa. A z jego kartoteki wynika że to nie był pierwszy taki incydent.
Jotaro finalnie wyprowadziła policja, nie zamierzał się opierać bo to by mu nic nie dało, a wiedział że dziadek go wyciągnie. Przecież tym razem nie pobił tamtych ochroniarzy dla sportu tylko w słusznej sprawie. Tym wszystkim najbardziej był oburzony Kakyoin, nie zamierzał stać z boku i patrzeć jak jego przyjaciel jest zamykany za niewinność. Gdy był już na komisariacie razem z panem Joestarem, chciał jak najszybciej zobaczyć się z Jojo.
- Panie Joestar, Jojo przecież nie zrobił nic złego, on chciał mi tylko pomóc.- wyjaśniał Noriaki.
- Wiem chłopcze, ale pamiętaj że prawo to prawo.- odparł, Kakyoin przestraszył się że Jotaro tak szybko nie wyjdzie.- Ale pamiętaj również...- położył mu rękę na ramieniu.- Że rodzina Joestarów zawsze jest ponad prawem i jeszcze dzisiaj go wyciągnę, obiecuje.
Kakyoin dostał pozwolenie na zobaczenie się z przyjacielem, Jotaro na luzie siedział sobie w celi, w końcu to nie jego pierwszy raz za kratkami. Wiedział że dziadek szybko go stąd wyciągnie, bo przecież Jojo nie zrobił nic złego. Noriaki czekał przed celą aż ktoś przyjdzie i wypuści Jotaro, po niedługiej chwili przyszedł Pan Joestar w towarzystwie swojego prawnika, niestety nie miał dla wnuka dobrych informacji.
- Jotaro, obawiam się że trochę tutaj posiedzisz.- oznajmił Joseph.
- Że co?- oburzył się Jojo i podszedł bliżej.- Przecież tym razem robiłem wszystko w dobrym celu, a nie dla sportu. Wiec dlaczego niby mam tutaj zostać?- jego ton głosu nadal był opanowany ale w środku aż się gotował.
- Kierownik tego całego ośrodka, jest równie wpływowy co ja, nie wiem jakim cudem, ale takie są fakty.- wyjaśnił.- Do tego ma wielu świadków i ofiary tego wszystkiego. A jakby tego było mało, jesteś oskarżony o uprowadzenia Noriakiego, czego na pewno nie odpuszczą ci jego rodzice.
- Przecież Jotaro mnie nie uprowadził!- zaprzeczył zdenerwowany Kakyoin.- To jest niesprawiedliwe!
- Spokojnie chłopcze, razem z moim prawnikiem pracujemy nad tą sprawą, tylko nie będzie to takie proste jak ostatnio. Tu nawet fundacja nie jest w stanie nic zrobić.- oznajmił.
- Noriaki!- przybiegła matka Kakyoina razem z ojcem, chłopak zdenerwował się na ich widok, był na nich wściekły że wysłali go do tego straszliwego miejsca.- Synku, tak się o ciebie martwiliśmy, gdy do nas zadzwonili z ośrodka, prawie zawału dostałam.
- Od razu wam mówię że tam nie wrócę!- krzyknął stanowczo.
- No co ty synku, tam ci pomogą.- uspokoiła, po czym zwróciła się do Jotaro.- A ty łobuzie, masz nie zbliżać się do naszego syna! Masz na niego zły wpływ, nie godzimy się na waszą znajomość.
- A ja nie godzę się na to żebyście krzywdzili Noriakiego bo na to nie zasłużył. Jesteście rodzicami wiec powinniście chcieć dla własnego dziecka jak najlepiej, a jest wręcz przeciwnie. Mogę pokazać wam jak Noriaki opisywał ten wasz „cudowny" ośrodek w listach.
- Nie będziemy oglądać żadnych listów.- sprzeciwił się ojciec Kakyoina.- Wracasz do ośrodka synu.- złapał go za rękę.
- NIE!- wyszarpnął się, ledwo ustał na nogach więc oparł się o ścianę, użył Standa by dostać się do celi Jotaro.- Nigdzie z wami nie idę, pójdę tylko i wyłącznie z Jotaro.
Rodzice Noriakiego byli w szoku, zachowanie ich syna było bardzo nietypowe. Zawsze był w stosunku do nich grzeczny i nigdy się nie sprzeciwiał. Gdy ktokolwiek chciał się zbliżyć do celi i wyciągnąć stamtąd Kakyoina, jego Hierofant używał ostrzy na swoich „mackach" i zostawał na dłoniach cięte rany jak od żyletki. Jotaro czuł satysfakcje, że jego przyjaciel nie dał się rodzicom i postawił na swoim. Wyciagnięcie Noriakiego stało się praktycznie nie możliwe.
- Synku, co mamy zrobić żebyś wyszedł?- zapytała zatroskana matka.
- Z wami na pewno nigdzie nie pójdę.- powtórzył.- Chce wrócić z Jotaro i Panem Joestarem do domu, można tą sprawę rozwiązać bez udziału policji. Ten wasz cały guru ma odwołać zarzuty oczerniające Jojo. On nic złego nie zrobił, chciał mi pomóc bo to mój przyjaciel i zależy mu na mnie. Macie zrobić tak jak kazałem inaczej nie wyjdę!- wykrzyczał.
Rodzice Kakyoina w końcu ustąpili i zrobili tak jak rozkazał im syn, co nie zmieniało faktu że byli tą całą sytuacją bardzo rozżaleni. Nadal do nich nie docierało jak bardzo skrzywdzili własne dziecko. Dwójka przyjaciół czekała na rozwiązanie całej sprawy, mimo że mogli to nie chcieli uciekać na własną rękę, mieli już dość problemów więc kolejne nie były im potrzebne. Cała ta sprawa ciągnęła się dość długo więc Jojo i Kakyoin spędzili noc w więziennej celi.
CZYTASZ
On ponad wszystko (JotaKak)
RomanceJotaro czuje się bez silny w starciu ze śmierci, zalany łzami klęczy przed salą operacyjną i błaga niebiosa o cud. Może tylko tyle, a najgorszy jest w tym wszystkim czas...