Rozdział 24 Więzy krwi

2.3K 67 77
                                    

— Usiądź, proszę.

Krukonka zajęła miejsce naprzeciwko dyrektorki, raz po raz pociągając nosem. Minerva podała jej wyczarowaną chusteczkę i szklankę wody, którą dziewczyna przyjęła z wdzięcznością. Zachrypnięte od krzyków gardło z ulgą przyjęło chłodny napój.

Luna spuściła głowę, wlepiając wzrok w swoje dłonie, by uniknąć badawczego spojrzenia kobiety. Zdawała sobie sprawę z tego, co widziała dyrektorka. Zaczerwienione oczy, zapuchniętą twarz i poranione wargi. By odwrócić swoją uwagę od świadomości bycia obserwowaną, Krukonka zaczęła wyłamywać palce, a ciszę w gabinecie przerywały krótkie, głośne trzaski.

— Panno Lovegood, nie ma żadnych dowodów na to, by zamordowanym mężczyzną był Lee Jordan — powiedziała w końcu McGonagall. — Zapewniam, że osoba odpowiedzialna za oznaczenie jego zdjęcia zostanie surowo ukarana.

— Wiedziałam, że to się stanie — powiedziała dziewczyna cichym, dziwnie spokojnym głosem. Powoli uniosła głowę i spojrzała prosto w oczy dyrektorki. — Wiedziałam, ale nie do końca...

Minerva zadrżała pod wpływem wzroku uczennicy. Było w nim coś dziwnego. Spokój pomieszany z rozmarzeniem i szczyptą szaleństwa. Jej delikatny, niemal dziecięcy głos niepokoił dyrektorkę.

— Co ma pani na myśli?

Krukonka ponownie zgarbiła się, choć nie spuściła głowy. Na chwilę przeniosła jasne oczy na biurko i zaczęła wpatrywać się w nie, delikatnie marszcząc brwi.

— Odkąd wróciłam do Hogwartu mam sny, niezwykle realistyczne — zaczęła Luna, wracając spojrzeniem do McGonagall. — W kilku z nich pojawiał się niewyraźny napis. Ten sam napis pojawił się na ścianie w Noc Duchów. Później zaczęłam śnić o... — głos dziewczyny załamał się. Odchrząknęła, upiła łyk wody i kontynuowała tym samym spokojnym tonem. — Zaczęłam śnić o torturowanym mężczyźnie. Nie wiedziałam, kim on jest... Nie byłam obserwatorem, byłam... nim. Czułam to, co on. Niekiedy miałam przebłysk jego myśli. Ja po prostu WIEM, że to on.

W gabinecie zapadła cisza. Minerva nie śmiała pospieszać uczennicy. W napięciu czekała na dalszy ciąg opowieści Krukonki.

Luna drżącą dłonią założyła grzywkę za ucho, próbując zyskać czas na pozbieranie oszalałych myśli.

— Zawsze po przebudzeniu myślałam o trzech liczbach. Nie mogłam pozbyć się ich z głowy. Nieświadomie pisałam je na swoich notatkach, podręcznikach... Myślałam, że coś symbolizują, nie miałam pojęcia o tym, że one dosłownie oznaczają... — przerwała, próbując opanować emocje. Kolejna łza spłynęła po jej policzku, z cichym plaśnięciem lądując na jej dłoni. — Ja naprawdę próbowałam zrozumieć... poprosiłam nawet Hermionę, ale ona nie wiedziała...

— O jakich liczbach mówisz?

— Piętnaście, jeden i sześć — wyszeptała Luna, unikając wzroku dyrektorki, jakby w obawie, że w jej oczach mogłaby zobaczyć błysk oskarżenia. — Ale to nie wszystko. Ostatnio mam nowe sny. Widzę kobietę, która popełniła... popełni samobójstwo. I też nie... wiem... kim ona jest.

— Panno Lovegood — McGonagall poczekała, aż dziewczyna na nią spojrzy. — Doskonale rozumiem pani obawy, jednak sny nie są dostatecznym powodem, by sądzić, iż to Lee Jordan został zamordowany. Jednakże... — dodała szybko, widząc, jak Krukonka szykuje się do protestu — nie zamierzam tego lekceważyć. Może się okazać, że pani sny są prorocze.

Dyrektorka przerwała i potarła skroń, walcząc z natłokiem myśli. Tu, przed nią, mogła siedzieć najpotężniejsza jasnowidzka, jaka urodziła się w ciągu dziesięcioleci. Jeśli ktokolwiek się o tym dowie, dziewczyna nie będzie mogła opędzić się od dziennikarzy i Ministerstwa. Media będą walczyć o wywiad z nią, a ci drudzy za wszelką cenę będą chcieli mieć ją w swoich szeregach. Jasnowidzący zawsze wywoływali niemałą sensację, zwłaszcza tacy, którzy przewidywali czyjąś śmierć. Ta magiczna zdolność była wymierająca, niemal unikalna. Jeśli Krukonka miała sny tak często, jak sama mówiła, mogło się okazać, iż potrafi ona kontrolować swoją moc, potrafi na zawołanie przywoływać wizję, a taki czarodziej zdarzał się raz na całe stulecia. McGonagall miała przed sobą trudne zadanie, którym była ochrona uczennicy przed niepotrzebnym rozgłosem.

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz