Rozdział 26 Przypływ

1.9K 65 58
                                    

Nic dziwnego, że nie mogła rozpoznać tych dziwnych iskierek w oczach arystokraty. Nigdy wcześniej tak wyraźnie nie było widać, iż Draco Malfoy ma sumienie, które najwyraźniej nieźle mu dokuczało.

Hermiona z hukiem zatrzasnęła drzwi i osunęła się na podłogę. Nie mogła uwierzyć w to, co się wydarzyło. Niemal pocałowała Dracona Malfoya. TEGO Dracona Malfoya, który przez osiem lat drażnił ją i poniżał. Mężczyznę, który, pomimo młodego wieku, miał krew na rękach.

Przyłożyła drżącą dłoń do ust. Jeszcze przed chwilą czuła na nich ciepły oddech arystokraty, teraz pozostał na nich już tylko słony smak łez. Jak mogła być tak głupia, by pozwolić mu na przekroczenie wyraźnych granic, na pokonanie dystansu między nimi? Jak mogła pozwolić na to, by niemal całkowicie nią zawładnął i rozbudził w niej pragnienie?

Była przerażona i wściekła. Chciała wbiec do salonu i uderzyć go, zwyzywać od najgorszych, lecz jednocześnie pragnęła go pocałować i prosić o więcej. Od środka roznosiła ją, rozbudzona przez Ślizgona, energia i choć chciała wstać i pozbyć się jej, choćby chodząc w kółko po pokoju, nie odważyła się poruszyć. Zbyt bardzo bała się, że zrobi głupotę, której będzie później żałować, jak na przykład wrócenie do niego i dokończenie tego, co zaczęli.

Siedziała pod drzwiami, nasłuchując zbliżających się kroków, jednak jedyne co słyszała, to muzyka, która nadal rozbrzmiewała w salonie. Nie wiedziała, czy była zła na chłopaka za próbę pocałunku, czy na siebie, za to, że chciała, aby to zrobił. Zaśmiała się gorzko i pokręciła głową. To się nigdy więcej nie mogło powtórzyć. Draco Malfoy oznaczał kłopoty, był zakazany i nigdy nie związałby się z kimś takim jak ona.

— Zapomnij... po prostu zapomnij — szeptała do siebie dziewczyna, jednak w jej głowie cały czas rozbrzmiewała myśl, że zakazany owoc smakuje najlepiej.

Pomimo tego, że Hermiona starała się wyrzucić go z głowy, zastanawiała się, dlaczego Ślizgon chciał ją pocałować? Jak teraz będzie się zachowywał? Będzie jej unikał? A może na powrót stanie się zimny i oschły? Zadrżała na tę myśl. Nie mogła sobie wyobrazić, że mogliby wrócić do samego początku ich długiej drogi do... No właśnie, do czego? Przyjaźni? Tolerancji?

„Dlaczego on zawsze wszystko musi niszczyć?!" — pomyślała dziewczyna.

Świadomość tego, że przez jego głupie zachowanie mogła stracić ich codzienne przekomarzania, przerażała ją. Draco stał się dla niej ważną osobą i choć nie mogła nazwać go przyjacielem, pełnił równie ważną rolę w jej życiu.

Siedziała tak przez długi czas, zarzucając sobie głupotę i tchórzostwo. Nie mogła przecież wiecznie ukrywać się przed nim w swoim pokoju. Prędzej czy później będą musieli się spotkać, zwłaszcza że nic nie wskazywało na to, iż profesor Donovan zmieni rozsadzenie uczniów.

Powoli wstała i otarła twarz, by pozbyć się śladów łez. Wzięła głęboki wdech i położyła dłoń na klamce. Cichy głosik w jej głowie piszczał ze strachu i oskarżał ją, że robi to specjalnie po to, by sprowokować Ślizgona do ponowienia próby pocałunku.

Ignorując go, Hermiona otworzyła drzwi i z wysoko uniesioną głową weszła do salonu. Arystokraty nigdzie nie było, za to widok, jaki zastała, przygnębił ją. Butelka wina i kieliszki stały samotnie w blasku ognia, przywołując nie tak dawne wspomnienia ich tańca. Dziewczyna przyłożyła dłoń do ust, niemal czując widmowe ciepło warg Dracona. Zła na siebie, za kolejną chwilę słabości, podeszła do wieży i uderzyła w przycisk. W salonie natychmiast zapadła nieskazitelna cisza. Gryfonka oskarżycielsko wpatrywała się w sprzęt, zupełnie jakby cała sytuacja była jego winą.

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz