Rozdział 1 Prefekci Naczelni

2.9K 109 105
                                    


— Patrz, jak leziesz, gamoniu! I nie machaj tak tym! Wiesz, ile te rzeczy kosztowały!?

— Biedny George. Nie dość, że taszczy wasze rzeczy, to musi jeszcze przy tym obrywać — powiedział Harry i skrzywił się, gdy idąca przed nimi Ginny po raz kolejny uderzyła w głowę swojego brata klatką ze Świstoświnką, tym samym zwracając na nich uwagę ciekawskich mugoli.

Stojący obok nich na oko pięcioletni chłopczyk obrócił się w ich stronę, zmarszczył brwi i zapytał zmartwionym głosem mężczyznę trzymającego go za rękę:

— Tato? Dlaczego ta pani bije tamtego pana? Przecież tak nie można, prawda?

— Bo widzisz synku, w małżeństwie wszystko jest możliwe... dlatego ty nie popełniaj mojego błędu i nigdy się nie żeń.

— Mówiłeś coś kochanie? — kobieta, która właśnie do nich dołączyła, powiedziała to z szerokim uśmiechem, jednak w jej oczach iskrzyła zapowiedź nadchodzącej kłótni..

Harry, Ron i Hermiona z trudem powstrzymali wybuch śmiechu.

— Nie chciałbym być w skórze tego faceta — szepnął Ron, ze złośliwym uśmieszkiem patrząc na mężczyznę kulącego się pod wpływem spojrzenia, jakim obdarowała go jego żona.

Na chwilę między trójką przyjaciół zapadła cisza, którą jako pierwsza przerwała Hermiona.

— Ciekawa jestem, jak wygląda teraz Hogwart. Żałuję, że nie mogłam brać udziału w jego odbudowie — przyznała, poprawiając leżącą na szczycie kufra klatkę z Krzywołapem. — Słyszałam, że parę rzeczy się tam pozmieniało, tylko co?

— Mam nadzieję, że niewiele — mruknął Harry. — Hogwart nie potrzebuje zmian.

— Zaraz, zaraz... A właściwie to, co robiłaś przez całe wakacje? Widzieliśmy się tylko raz na początku lipca, a potem rzadko co pisałaś — zauważył Ron.

— Wszyscy nauczyciele byli zaangażowani w odbudowę zamku, więc profesor McGonagall poprosiła mnie, abym to ja zajęła się dostarczaniem listów i wprowadzaniem do świata magii dzieci z mugolskich rodzin.

Hermiona na chwilę wróciła myślami do tych wszystkich spotkań. Najbardziej utkwił w jej pamięci mały, ciemnowłosy chłopczyk z sierocińca, który tak bardzo cieszył się z życiowej szansy, jaką dawał mu Hogwart. Uśmiechnęła się na wspomnienie małej Julie, która dzięki pomocy magomedyków być może będzie mogła wstać z wózka i samodzielnie chodzić. To było takie wspaniałe uczucie dawać tym dzieciom i ich rodzinom nadzieję. Nie obyło się też i bez wpadek. Niejednokrotnie musiała opuszczać dom, zanim rodzice przyszłego ucznia Hogwartu zdołali wezwać odpowiednie służby.

Razem z przyjaciółmi stanęła przed przejściem między peronem 9 i 10. Rozejrzeli się dookoła i, gdy upewnili się, że nikt się im nie przygląda, oparli się o barierkę, by po chwili pojawić się na peronie 9 3/4, gdzie czekał już na nich Hogwart Express. Tak jak zawsze było tu bardziej głośno i tłoczno niż w mugolskiej części dworca. Uczniowie biegli w kierunku pociągu, ciągnąc swoje kufry, aby zająć jak najlepsze miejsca. Za nimi podążali ich rodzice, wykrzykując ostatnie rady i upomnienia. W tym całym zamieszaniu Hermiona nawet nie zauważyła, kiedy podszedł do nich George z szerokim uśmiechem na twarzy.

— No to ja już swoje zadanie wykonałem. Trzymajcie się młodzi. Harry nie łaź po damskich ubikacjach, Ron nie przygarniaj żadnych podejrzanych, psychopatycznych szczurów, a ty Hermiono... dużo pij — dodał po krótkim namyśle.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, słysząc tę dziwną uwagę.

— Co masz na myśli? — spytała podejrzliwie.

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz