— To jest tak samo moje dormitorium, jak i twoje, mam prawo przebywać w nim, kiedy chcę i nikt nie będzie mnie z niego wyrzucać! — o ile swoją wypowiedź zaczęła głośno i stanowczo, jej pewność siebie nieco zmalała pod wpływem groźnego spojrzenia jej współlokatora.
Draco oparł się o sofę, krzyżując ręce na piersi. Nie odrywając od niej swojego arktycznego spojrzenia, rzekł:
— Posłuchaj mnie, Granger, uważnie, bo powiem to tylko raz. Zabiłem nie raz, nie dwa i nigdy nie miałem wyrzutów sumienia. Bez wzruszenia patrzyłem na tortury i śmierć. Jak sądzisz, pozwolę dyrygować sobą komuś takiemu, jak ty?
Chłopak przeklął w myślach. Nie mieć wyrzutów sumienia? Nie mógł sobie pozwolić na taki luksus. Podobnie jak w przypadku koszmarów, które nie dawały mu zapomnieć.
— Pewnie nie. Pewnie nie pozwoli ci na to ta śmieszna duma.
"Otóż to, Granger. Otóż to..."
— Ciekawe, że o śmieszności rozprawia ktoś, kogo rodzice zarabiają na życie, dłubiąc w paszczach innych ludzi. Czy jest bardziej kompromitujące zajęcie w tym waszym mugolskim świecie? — spytał, niemal wzdrygając się na myśl, iż musiałby spędzać całe dnie, czując fetor wydzielany zapewne przez większość mugoli.— Och, czyżbym trafił w czułe miejsce? Czy twoi rodzice w ogóle żyją? A może jesteś taką samą niedojdą jak Potter?
— Zamknij się, Malfoy.
— Ależ oczywiście, że się zamknę, zaraz po tym, jak zrobią to drzwi, za którymi znikniesz.
Odwrócił się i podszedł do barku, chcąc zakończyć już tę rozmowę. Wybrał jedną ze szklanek i nalał Ognistej, jednak cichy szelest uświadomił go, iż Gryfonka nadal stała w miejscu.
— Wynoś się na patrol i nie wracaj na noc do dormitorium — warknął i w końcu został sam.
Chłopak oparł się o barek, rozmyślając nad słowami, które wypowiedział do Gryfonki. Owszem, miał swój własny, cholerny bagaż, który już do końca życia musiał taszczyć i z którym musiał nauczyć się żyć. Usprawiedliwiał się tym, że nie miał żadnego wyboru. Od dziecka przygotowywano go do roli Śmierciożercy, a Czarny Pan potrafił każdego skłonić do współpracy, w ten czy inny sposób.
Zerknął na lewe przedramię, gdzie znajdował się Mroczny Znak. Teraz był ledwie widoczny. To był koniec. Większość ze Śmierciożerców siedziało w Azkabanie. W tym jego ojciec. Jeśli miał być szczery, cieszył go taki obrót spraw.
—Draco, coś ty zrobił Granger? — z zamyślenia wyrwał go głos przyjaciela.
— Nic, czego już wcześniej bym jej nie zrobił — rzucił, opróżniając szklankę do dna.
Drażniło go to, że każdy go niańczył. Dobrze wiedział, pod jakimi warunkami wrócił do Hogwartu. Gdyby mógł, to rzuciłby naukę w cholerę, jednak wszyscy mówili, że nikt nie przyjmie do pracy byłego Śmierciożercy bez wykształcenia, który w dodatku został ze szkoły wywalony. I mieli rację. Najwięcej truła mu o tym matka. Nie rozumiał tylko, dlaczego miałby pracować, skoro do jego dyspozycji jest ogromna rodzinna fortuna. Jednak Narcyza Malfoy chciała, aby przyszłe pokolenia jej rodu również żyły w dostatku.
"O ile powstaną przyszłe pokolenia."
— Stary, jesteś prefektem naczelnym. Nikt nie każe ci się z nią zaprzyjaźniać, ale mógłbyś...
— Nie, nie mógłbym. Napij się Zabini, bo zaczynasz pieprzyć głupoty — przerwał czarnoskóremu kolejną próbę umoralnienia go.
Blaise nie mógł odmówić, gdy kolega tak ładnie go prosił. Nalał sobie do szklanki Ognistej i stanął tuż obok Malfoya.
CZYTASZ
Naucz mnie latać
FanfictionTytuł: Naucz mnie latać Autor: Cookie Monster & Sappy Beta: Same się betujemy :D Fandom: Harry Potter Para: Dramione (Draco Malfoy x Hermiona Granger) Rozdziały: 32/32 (+ prolog, epilog) + 2 miniaturki Gatunek: fanfiction, romans, przygoda Ostrzeżen...