Rozdział 18 Turniej cz. 3: Finał

2.4K 85 280
                                    

Minerva McGonagall na widok nowego wybryku swoich uczniów zaczęła zastanawiać się, dlaczego aż tak jej nienawidzą. Jeden z korytarzy na piątym piętrze zamienił się w bagno. Znowu. Nigdy by nie pomyślała, iż kiedykolwiek stwierdzi, że brakuje jej kłótni prefektów naczelnych. Owszem, ta dwójka sprawiała razem niemało problemów, jednak potrafili trzymać w ryzach uczniów Hogwartu, szczególnie młody Malfoy. Podczas ich obecności również zdarzały się incydenty, niektóre z nimi w roli głównej, jednak nie były one aż tak częste i spektakularne.

Skrzywiła się, czując okropny fetor. Gadżet z Dowcipów Weasleyów został „ulepszony", dzięki czemu bagno na piątym piętrze ciągle się rozrastało, nie dając się w żaden sposób usunąć. Spróbowała kolejnego zaklęcia, które tym razem okazało się skuteczne. Nie wiedziała, czy ma być dumna z osiągnięć swoich absolwentów, czy być na nich wściekła za ich szkodliwe wynalazki. Westchnęła z ulgą na widok czystego korytarza. Skinęła głową w podziękowaniu dla swojego zastępcy, który razem z nią starał się usunąć bagno i ruszyła do swojego gabinetu.

Właśnie wychodziła zza zakrętu, gdy zauważyła mężczyznę, przechadzającego się przed chimerą. Zamarła, rozpoznając niechcianego gościa. Ubrany był w charakterystyczny dla niego długi szary płaszcz rodem z lat osiemdziesiątych i kapelusz w tym samym kolorze. Wszędzie rozpoznałaby ten szybki, drobny chód, lekko haczykowaty nos i dłuższe brązowe włosy przypominające nieco włosy Snape'a z tą różnicą, że jego były lekko kręcone i sterczały pod różnymi kątami. Mężczyzna mamrotał cicho pod nosem, żywo przy tym gestykulując. Był nieco (a według McGonagall nawet bardzo) ekscentryczny. Gdy tylko go rozpoznała, odruchowo zrobiła krok w tył. W pierwszej chwili przyszło jej do głowy, by ukryć się w jednej z sal i poczekać, aż nachalny dziennikarz opuści teren szkoły, jednak uznała, że takie dziecinne zachowanie nie przystoi dyrektorce Hogwartu. Poprawiła swój strój i kok, po czym pewnym krokiem wyszła mu na przeciw.

Dziennikarz, gdy tylko usłyszał zbliżające się kroki, gwałtownie odwrócił się, a na jego szczupłej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Trzymał ręce splecione za plecami, czekając, aż nauczycielka podejdzie do niego.

— W końcu się spotykamy, Minervo McGonagall. Wyjątkowo trudno panią złapać — oznajmił z cwanym uśmieszkiem. Zmrużył podejrzliwie czarne oczy i w skupieniu obserwował dyrektorkę, jakby wyczuwał, iż kobieta marzy o tym, by go spławić.

McGonagall uśmiechnęła się niechętnie.

Zwolnię tego, kto go tu wpuścił" — pomyślała, jednocześnie oznajmiając:

— Jako dyrektor Hogwartu ciężko mi znaleźć czas na sprawy niedotyczące szkoły. Niestety wybrał pan nie najlepszy moment na...

— Od tygodnia próbowałem się z panią spotkać. Jestem przekonany, iż dostała pani wszystkie dwadzieścia cztery listy z prośbą o spotkanie. Była więc pani świadoma, że prędzej czy później zjawię się w tym zamku. Ponadto rozmawiałem dziś z jednym z nauczycieli i wiem, że ma pani jeszcze... dwie godziny wolnego czasu — dokończył, spoglądając na zegarek.

Minerva zmrużyła oczy. Dziennikarz był nieustępliwy i słynął z dość nietypowych wywiadów i artykułów. Nie miała ani czasu, ani ochoty na tego typu wygłupy tylko po to, by zwiększyć popularność „Żonglera", który, nawiasem mówiąc, po zakończeniu wojny niemal zrównał się pod tym względem z „Prorokiem".

McGonagall westchnęła i podeszła do chimery, dochodząc do wniosku, że dziennikarz jest z tych, co nie odpuszczą, dopóki nie osiągną celu.

Melisa.

Kobieta wskazała fotel swojemu gościowi i podeszła do małego stoliczka, gdzie na srebrnej tacy stał elegancki dzbanek i dwa puchary. Nalała do jednego z nich napar z ziół, czując, że bez niego nie da rady przeprowadzić spokojnej rozmowy. Zerknęła pytająco na mężczyznę, a gdy ten pokręcił przecząco głową, wzięła napełniony puchar i usiadła naprzeciwko niego. Upiła łyk, nieco skrępowana badawczym spojrzeniem dziennikarza.

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz