Rozdział 17 Turniej cz. 2: Odrobinę chłodniej

1.9K 81 59
                                    

— Mam dość! — oświadczył Nott, padając na swoje łóżko. — Daję słowo, ten pies to mniejsza kopia Dracona, kumulująca wszystkie jego najgorsze cechy.

Blaise zaśmiał się i usiadł na biurku.

— Co tym razem zrobił?

— Podczas spaceru Salazar postanowił pozwiedzać Zakazany Las. Wyrwał mi się ze smyczy i tyle go widziałem! Trzy godziny, rozumiesz? TRZY godziny go szukałem, a wiesz, gdzie go znalazłem? W gnieździe tych cholernych akromantul!

— Ojej... i co z krówką?

Brunet usiadł i zgromił spojrzeniem swojego rozmówce.

— Wbiegłem po tego cholernego psa do gniazda owłosionych, śmierdzących potworów, a ty bardziej martwisz się o tego sierściucha. Doprawdy, wspaniały z ciebie kumpel.

— Nie dramatyzuj, Teodoro. Dobrze wiesz, że te urocze stworzonka nadal mają do nas żal przez kradzież jednego z jaj. Co będzie, jeżeli przyjdą tu i w ramach zemsty porwą Krówkę? — martwił się Zabini.

Ku rozpaczy Dracona, Blaise bardzo przywiązał się do dobermana, co niekoniecznie dobrze wpływało na psa. Salazar już dwa razy został przez niego ubrany w różowy strój księżniczki, a ostatnio przebrany był za kowboja. Doberman, paradujący po szkole w czarnym kapeluszu, kamizelce z odznaką szeryfa i kowbojskich butach, wywołał niemałą sensację. Do dziś wspomnienie miny Malfoya, gdy zobaczył wbiegającego do Wielkiej Sali Salazara, przyprawiało wszystkich o ataki śmiechu. Blondyn wytrzeszczył oczy, szczęka mu opadła i nawet nie zauważył, jak opuszczona przez niego łyżka ląduje w owsiance i rozpryskuje białą breję na jego twarzy.

— Jak dla mnie, to mogą go porwać nawet dziś. Przynajmniej będę miał spokój. I nie mów do mnie Teodora.

— Dobrze, Teodoro — powiedział Blaise z dobrotliwym uśmieszkiem. — Wiesz, skoro aż tak ciężko idzie ci opieka nad Krówką, to ja mogę się tym zająć.

Nott jęknął żałośnie, słysząc tę kuszącą propozycję po raz tysięczny w ciągu tego tygodnia. Chętnie zgodziłby się na tę zamianę, jednak obiecał Draconowi, że to on będzie dbał o Salazara i pilnował, by podczas nieobecności Malfoya, Blaise nie wyrządził większej krzywdy dobermanowi.

Ale w sumie...czego Malfoy nie zobaczy, to go nie wnerwi" — pomyślał brunet i usiadł na łóżku.

— No dobra, niech ci będzie. Tylko pamiętaj, że jak coś, to nawet się do niego nie zbliżałeś — ostrzegł Nott i zerknął na zegarek. — Pora karmienia. Woda ma być przygotowana, ale chłodna, jedzenie znajdziesz w czarnej szafce w rogu pokoju... z resztą są tam wszystkie rzeczy Salazara. I ostrzegam, że bardzo prawdopodobne jest to, że napatoczysz się na zdrajczynię krwi. Wiem, że to trudne, ale postaraj się jej nie zabić. Nie wytrzymam w tym domu wariatów sam, gdy Draco jest nie wiadomo gdzie, a ty trafisz do Azkabanu.

— Wyluzuj trochę. Czy ja wyglądam na kogoś, kto zrobiłby jakieś głupstwo? Ech, ty człowieku małej wiary — westchnął czarnowłosy, widząc uniesioną brew przyjaciela.

Wstał i ruszył do dormitorium prefektów naczelnych, dając Teodorowi możliwość dokończenia butelki Ognistej z tajnego składu Ślizgona.

Chwilę później Blaise wszedł do salonu, powitany przez radosne szczekanie dobermana. Salazar niemalże wskoczył na Ślizgona, chcąc okazać swoją sympatię do niego. Pies nie miał mu za złe tych wszystkich przebieranek i innych dziwactw, przeciwnie, sprawiał wrażenie zadowolonego z pomysłów Zabiniego. Chłopak wszedł do sypialni Dracona i podszedł do niewielkiej szafki. Przykucnął przed nią i zagwizdał, widząc jej wyposażenie.

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz