Rozdział 31 Nie pozwól mi upaść cz.1: Kruk, naszyjnik i stara tiara

1.6K 46 34
                                    

Draco Malfoy obudził się wraz z ostatnim uderzeniem hogwarckiego zegara. Stwierdzenie, iż był nieco sfatygowany, było sporym niedopowiedzeniem. Chłopak powoli usiadł i zaspanymi oczami rozejrzał się po pokoju. Był sam.

Skrzywił się, gdy przed oczami pojawiły mu się obrazy z poprzedniego wieczoru, a do głowy wpadła mu myśl, iż Hermiona specjalnie wyszła wcześniej, nie chcąc przebywać w jego towarzystwie. W jej mniemaniu mógł zachowywać się nieco zbyt śmiało... nie, żeby żałował. Po chwili odrzucił tę teorię. W końcu obudził się o dwunastej, a na szafce stała mała fiolka z eliksirem na ból głowy i szklanka wody do popicia gorzkiego wywaru.

Arystokrata wzdrygnął się, gdy opróżnił fiolkę i natychmiast sięgnął po wodę. Odczekał, aż skronie przestały pulsować tępym bólem i, poprawiając spodnie, wyszedł z sypialni Gryfonki. Rozejrzał się po dormitorium, a kiedy zrozumiał, że jest w nim sam, opadł na kanapę, powtarzając w myślach, iż dziewczyna prawdopodobnie siedzi w bibliotece.

Nie mylił się. Kilka minut później do salonu weszła Hermiona obładowana grubymi woluminami. Gryfonka, nie zwracając na niego uwagi, odłożyła księgi na stolik i usiadła na fotelu.

— Em... Hermiona? — spytał, sprawiając, iż dziewczyna w końcu spojrzała na niego znad czytanego tekstu.

— Tak?

— Wszystko w porządku?

Kasztanowłosa zamrugała i przymknęła książkę. Zmrużyła oczy, badawczym wzrokiem wpatrując się w chłopaka.

— Dlaczego miałoby nie być?

— Och, no wiesz... — zaczął Ślizgon, próbując zdobyć się na zdawkowy ton. — To wczoraj...

— Ach, to — mruknęła Hermiona, delikatnie się rumieniąc.

Odłożyła lekturę i podeszła do barku.

Arystokrata wstał i stanął za nią, obserwując, jak nalewa do szklanki soku. Przeczesał włosy, dochodząc do wniosku, iż Gryfonka specjalnie trzyma go w niepewności.

— Przepraszam, jeśli wczoraj ośmieliłem się na zbyt wiele i czułaś się zmuszona do pewnych zachowań — wyrzucił z siebie.

Dziewczyna odstawiła butelkę i odwróciła się do niego, zaskoczona jego słowami. Ostatnie czego się spodziewała, to usłyszeć od niego przeprosiny za kilka minut całowania się... i rozbierania... i robienia innych rzeczy, których nie powinni robić przykładni prefekci naczelni.

— Słucham?

— Nie każ mi tego jeszcze raz powtarzać — jęknął Draco, krzywiąc się na samą myśl.

— Jestem po prostu zaskoczona.

Blondyn zamrugał, całkowicie gubiąc się w sytuacji.

— No to ja już nic nie rozumiem. Wchodzisz tu, słowem się nie odezwiesz, ignorujesz mnie, chowając się w tych durnych książkach, a teraz, jak próbuję cię przeprosić, to mówisz, że jesteś zaskoczona — warknął poirytowany.

— Ale ja cię wcale nie ignoruję. Zobacz — powiedziała, podnosząc ze stolika wolumin i otwierając go na właściwej stronie. — Szukałam kilka lektur uzupełniających i przy okazji znalazłam coś dla ciebie. O alchemii — dodała, widząc jego pytające spojrzenie. — Wpadło mi w oko jedno nazwisko, które powtarzało się w twoich zwojach.

Ślizgon przyjął od niej książkę, zerkając to na nią, to na Gryfonkę.

— Czyli nie jesteś...?

— Nie — odpowiedziała Hermiona, delikatnie uśmiechając się do niego. — Nie jestem.

— No dobrze. Skoro tak... — zaczął, odrzucając podręcznik i patrząc na nią stanowczo — ... to odwołuję swoje przeprosiny.

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz