Rozdział 27 Nie powiedzieliśmy sobie do widzenia

1.9K 69 77
                                    

„Złapałem go! Udało mi się go złapać! Czy Salazar dostanie nagrodę?"

Draco zamrugał, wybudzając się z przyjemnego snu i leniwie obrócił się na bok, z czego natychmiast skorzystał doberman. Pies podbiegł do krawędzi łóżka i zaczął lizać pana po twarzy.

„Wstawaj! To nie czas na spanie. To czas na danie Salazarowi nagrody!"

— Co takiego zrobiłeś? — wymamrotał sennie arystokrata, głębiej zanurzając się w przyjemnie ciepłej pościeli.

„Złapałem swój ogon. Znowu! Daj nagrodę! Natychmiast." — zażądał pies rozentuzjazmowanym głosem. Gdy długo nie otrzymywał odpowiedzi, szczeknął i podjął próbę wskoczenia na łóżko.

— Odejdź — burknął Ślizgon, na ślepo odganiając psa.

„Daj nagrodę."

— Nie.

„DAJ!"

Chłopak, z niemałym wysiłkiem, otworzył oczy, by spiorunować dobermana morderczym spojrzeniem. Salazar natychmiast pojął aluzję i odsunął się od niego, merdając wesoło ogonem. Zadowolonym krokiem odszedł w głąb pokoju, znikając Draconowi z pola widzenia. Szczęśliwy wywalczonym spokojem blondyn uśmiechnął się i poprawiwszy małą poduszkę, na powrót zamknął oczy, jednak zaraz poderwał się do siadu, słysząc tuż nad uchem wysoki pisk.

„Skoro nie będzie nagrody, pobawmy się piszczącym kurczakiem."

Ślizgon przeklął siarczyście i sięgnął po gumową zabawkę, by odebrać ją Salazarowi. Ten, myśląc, że zabawa właśnie się rozpoczęła, zawarczał i zaczął szarpać kurczakiem na boki.

— Puść to — syknął chłopak, próbując wyszarpać zabawkę spomiędzy silnie zaciśniętych szczęk.

„Zabawa tak nie działa. Ja ciągnę. Ty też ciągniesz. Ja wygrywam i dostaję nagrodę. Nagroda!" — wykrzyknął zachrypnięty głos, dołączając do warczenia i głośnych pisków, jakie wydobywały się z kurczaka.

— Albo w tej chwili mi to oddasz, albo jutro zaprowadzę cię do kastracji.

„Nie zrobisz mi tego! Co będzie ze mną i z moimi dziećmi!"

— Ty nie masz dzieci — przypomniał mu Draco.

„Ale mogę mieć!" — zapewnił gorączkowo Salazar.

Oboje odwrócili się, słysząc odgłos otwieranych drzwi.

W przejściu stała, ledwo widząca na oczy, Gryfonka, która tylko siłą woli utrzymywała się na nogach. Wspierając się na klamce, omiotła zaspanym wzrokiem sypialnię współlokatora. Zmrużyła oczy i podeszła do nich, by wyszarpnąć piszczącą zabawkę.

— Nie sądziłam, że po wejściu tutaj dowiem się, że o czwartej rano obudził mnie gumowy kurczak. Możesz mi powiedzieć, co ci odbiło? — spytała szorstkim głosem, zwracając oskarżycielski wzrok na Malfoya.

Draco zacisnął szczękę, słysząc te bezpodstawne oskarżenie. Usiadł, po raz kolejny pytając się, po co był mu pies.

„No tak. Po to, by dręczyć Granger. Granger, która przyzwyczaiła się do niego i zaczęła traktować go jak własnego psa."

— To jego wina. Ja próbowałem tylko mu go zabrać.

— I jeszcze zganiasz wszystko na psa!

„To musi być jego wina. Kundle takie są. Tylko im zabawa w tych pustych łbach" — oznajmił wyniosłym tonem, wchodzący do pokoju, Krzywołap.

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz