Po nieudanej próbie odnalezienia Ginny, Hermiona postanowiła wrócić do przedziału, z nadzieją, że ją tam zastanie. Jej zaniepokojenie wzrosło, gdy otworzyła drzwi i nie zauważyła tam młodszej Gryfonki. Harry, Ron i Luna grali w eksplodującego durnia, beztrosko się przy tym śmiejąc i nawet nie zauważając zniknięcia dziewczyny. Ron, który wyczuł zdenerwowanie kasztanowłosej, podszedł do niej i zapytał:
— Hermiona, co się stało?
— Nigdzie nie mogę znaleźć Ginny. Przeszukałam prawie cały pociąg i nigdzie jej nie ma. Martwię się o nią. — odpowiedziała, przypominając sobie jak podczas ich rozmowy rudowłosa gwałtownie pobladła. — Chyba nie czuła się najlepiej.
— Możemy wspólnie jej poszukać — zaproponował Harry. — Hermiono, popytaj jeszcze raz Gryfonów, czy aby na pewno nikt jej nie widział. Luno, zajrzyj do Krukonów, ja odwiedzę Puchonów, a ty, Ron, zajmiesz się Ślizgonami. Są jakieś pytania? Nie? Świetnie, idziemy — wyrecytował szybko, licząc na to, że jego przyjaciel nie zdąży zaprotestować. Nie docenił go jednak, gdyż rudowłosy Gryfon zaraz zawołał:
— Co? Mowy nie ma! Dlaczego to ja mam do nich iść?
— Bo twoją wizytę zniosą lepiej niż moją.
— Ja tam na pewno nie idę.
— Świetnie!
— Świetnie!
— Ja tam pójdę — westchnęła Hermiona, zirytowana tym, że marnują czas, gdy nie wiadomo, co się dzieje z siostrą jednego z nich.
— Dobra — rzucili równocześnie i niemal wybiegli na korytarz, nie czekając, aż dziewczyna zmieni zdanie. Kasztanowłosa przewróciła oczami, po czym spojrzała ze zbolałą miną na Lunę.
— Pewnie nie chcesz się zamienić?
— Gdyby mieli tam okaz niezwykłego kraba rogonogiego, to może...
Hermiona chodziła po ślizgońskich przedziałach, pytając, czy ktoś nie widział Ginny. Odzew był różny. Większość mieszkańców Domu Węża ignorowała ją, nie reagując ani na jej obecność ani tym bardziej na jej pytania, choć znalazło się kilku, którzy jej odpowiedzieli. Co więcej, byli nawet tacy, którzy obdarzyli ją uśmiechem. Co prawda, przypominało to bardziej grymasy... zawsze to jednak jakaś poprawa. Rozsunęła drzwi, wchodząc do ostatniego przedziału, w którym samotnie siedział Blaise Zabini.
— Cześć, widziałeś może Ginny Weasley?
— Nie. Ale dobrze, że cię widzę. Chciałbym z tobą porozmawiać — rzucił, ze skrępowaniem pocierając brew. — Miona, tak na ciebie mówią, prawda?
— Tak mówią do mnie rodzice — odparła, dając chłopakowi do zrozumienia, że nie ma zamiaru zacieśniać z nim więzi.
— Ładnie
— Wiem.
Zapadła krępująca cisza, którą chwilę później przerwał Blaise.
— Słuchaj... wiem, że nasze relacje nigdy nie wyglądały dobrze, ale chciałbym je nieco naprostować — rzucił, dziwiąc się elokwencji wypowiedzianych przez niego słów. — Jak złamane kości.
— Kości się nie prostuje, Zabini. Kości się nastawia. O ile wie się jak i ma się co składać — okręciła się na pięcie, chcąc jak najszybciej opuścić przedział, jednak los chciał inaczej rozegrać tę sytuację i Hermiona zatrzymała się na klatce piersiowej Dracona Malfoya.
— Uważaj, jak chodzisz, łajzo — rzucił pogardliwie z ironicznym, typowym dla siebie uśmieszkiem.
Dziewczyna wiedziała, że lepiej będzie nie przebywać w jego towarzystwie dłużej, niż jest to konieczne. Spróbowała wyminąć Ślizgona, jednak ten przesunął się, skutecznie jej to uniemożliwiając. Wredny uśmiech na jego twarzy powiększył się.
CZYTASZ
Naucz mnie latać
FanfictionTytuł: Naucz mnie latać Autor: Cookie Monster & Sappy Beta: Same się betujemy :D Fandom: Harry Potter Para: Dramione (Draco Malfoy x Hermiona Granger) Rozdziały: 32/32 (+ prolog, epilog) + 2 miniaturki Gatunek: fanfiction, romans, przygoda Ostrzeżen...