Rozdział 5 Eliksiry, czkawki i inne przypadki

2K 97 65
                                    


Draco Malfoy z głośnym jękiem otworzył oczy. Oprócz standardowego bólu głowy i suchości gardła odczuwał ból w całym ciele.

Cudownie."

— Salazarze, co ja takiego robiłem? — wychrypiał, próbując przypomnieć sobie wydarzenia minionej nocy. Impreza, płonący dywan, wyprawa do Zakazanego Lasu i gabinetu dyrektorki. — Blaise...

Ostatni raz z nim piłem" — przysiągł w duchu i ruszył w stronę łazienki. Odkręcił kran i pochylił się, by choć trochę zminimalizować suchość w gardle, jednak błysk koloru przyciągnął jego wzrok. Źrenice rozszerzyły się gwałtownie, gdy wpatrywał się w różowego irokeza, paznokcie i napis na koszulce. Żaden Ślizgon nie ośmieliłby się na takie zachowanie względem niego, nawet Zabini. A skoro nie żaden Ślizgon, to została tylko...

— GRANGER!!!


***


Gryfonka po kolacji postanowiła przespacerować się po błoniach. Pomimo początkowego poczucia triumfu, zdrowy rozsądek podpowiadał jej, by dać współlokatorowi trochę czasu na to, by choć trochę zdołał ochłonąć. Dla zabicia czasu, usiadła pod starym dębem, wyjęła książkę i zaczęła czytać.

Właśnie kończyła rozdział, gdy zobaczyła przyjaciela. Przez cały dzień jej unikał, a gdy próbowała z nim rozmawiać, udawał, że jej nie słyszy. Chłopak i tym razem ją zignorował, choć przechodził tuż obok niej.

Gryfonka cmoknęła z poirytowaniem. Z hukiem zamknęła książkę i podeszła do rudowłosego.

— Możesz mi w końcu powiedzieć, co się z tobą dzieje, Ron?

— Co się ze mną dzieje? To z tobą jest coś nie tak!

— Co ja niby takiego zrobiłam? — spytała, wyrzucając ręce w powietrze.

— Ty się jeszcze pytasz? Rozmawiasz z Malfoyem, jak gdyby nigdy nic, a na dodatek z nim mieszkasz! Tylko Merlin wie, co wy tam wyprawiacie. I odtrąciłaś mnie. Znowu... że już nie wspomnę o tym, że mnie uderzyłaś!

— Bredzisz, Ron. Wcale z nim nie rozmawiam. On mi ciągle dogryza, a ja się tylko bronię. Owszem, dormitorium mamy wspólne i nawet nie wiesz, jak bardzo tego żałuję, ale wypraszam sobie jakiekolwiek insynuacje! W ogóle jak śmiesz mówić takie rzeczy — prychnęła. — Dobrze wiesz, że go nie znoszę. I nie przypominam sobie, kiedy cię uderzyłam, ale wierz mi, mam na to coraz większą ochotę.

— Wiesz co? Jesteś żałosna — rzucił Gryfon, po czym odszedł w stronę zamku.

Pięknie. Po prostu cudownie. Nie dość, że muszę męczyć się z Malfoyem, to jeszcze Ron najwyraźniej oszalał" — pomyślała. Jeszcze chwilę spacerowała po błoniach, w końcu jednak postanowiła wrócić do zamku, by zmierzyć się z rozwścieczonym Ślizgonem.


***


Podała hasło i wychyliła się, by zobaczyć, czy jest bezpiecznie. Nie chciała dać się zaskoczyć, jednocześnie podając się Ślizgonowi na tacy.

W salonie panował mrok, rozświetlany migoczącym światłem, rzucanym przez roztańczone płomyki znajdujące się w kominku. Nie zauważyła nikogo. Na paluszkach weszła do środka i zaczęła skradać się do swojej sypialni. Była już w połowie drogi, gdy usłyszała lodowaty głos Dracona.

— Nie... tak... szybko, Granger.

Hermiona wolałaby, gdyby krzyczał. Za sposobem mówienia tych słów kryła się zimna furia.

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz