Rozdział 20 Bal Bożonarodzeniowy

3.4K 77 97
                                    

— MY?!

— Jako PARA?!

— Nie mówiłam wam? No to teraz już wiecie — oznajmiła dyrektorka, po czym opuściła salon, zostawiając zdruzgotanych uczniów w dormitorium.

Prefekci naczelni wymienili zszokowane spojrzenia, nie mogąc uwierzyć w słowa McGonagall. Równocześnie wybiegli za nią na korytarz, przepychając się po drodze.

— Nie zgadzam się!

— Protestuję! — zawołała Hermiona, podnosząc się z podłogi i mierząc w winowajcę morderczym spojrzeniem. Odrzuciła burzę loków z twarzy i wznowiła pogoń za nauczycielką.

Minerva skrzywiła się i zwolniła, słysząc oburzone sprzeciwy podopiecznych. Liczyła na to, że załatwi całą sprawę szybko i w miarę bezboleśnie. Miała również nadzieję, że uczniowie nie będą sprawiać większych problemów. Teraz dotarło do niej, jak naiwne były jej oczekiwania. Wzięła głęboki oddech i odwróciła się do prefektów, którzy natychmiast zasypali ją potokiem słów, przekrzykując siebie nawzajem.

— Nie mogę się z nią pokazać na TAKIEJ uroczystości! Proszę spojrzeć na mnie i na nią! Jak ona wygląda! To całkowicie zrujnuje mi reputację! Osoba jej... pokroju...

— Nie chcę z nim iść, mam już parę! Poza tym to Malfoy! Jest chamski, złośliwy i grubiański, co więcej...

Słysząc ostatnią uwagę, Minerva McGonagall spojrzała na Gryfonkę, mrużąc przy tym oczy.

— O ile mnie pamięć nie zawodzi... a nie zawodzi — dodała z naciskiem na ostatnie słowa — to jeszcze wczoraj stała pani w moim gabinecie, wymieniając szereg powodów, które przemawiały za przywróceniem barku w waszym dormitorium. Między innymi usłyszałam, że pan Malfoy w czasie turnieju był nadzwyczaj opiekuńczy i pomocny, wykazał się niezwykłą empatią i zaczął okazywać coś na kształt dobrej woli — powtarzając wczorajsze słowa prefekt naczelnej, dyrektorka rzuciła okiem na Ślizgona. Początkowo stał niewzruszony, ale po kilku pierwszych komplementach spojrzał na Hermionę, zaskoczony tym, co on nim powiedziała. — Mam nadzieję, że rozumie pani, iż mogę być lekko zdezorientowana tak odmiennym opisem zachowania pana Malfoya w ciągu zaledwie dwóch dni. Chyba że wczoraj w moim gabinecie zostałam okłamana. To jak w końcu było, kłamała pani czy nie?

Dziewczyna spuściła głowę, cała czerwona na twarzy. Nie mogła spojrzeć arystokracie w oczy, choć kątem oka dostrzegła, że ten na nią spogląda. Miała nadzieję, że to, co mówiła w gabinecie McGonagall, zostanie między nimi. Nie chciała, żeby Ślizgon znał szczegóły tej rozmowy.

— Nie — przemówiła do swoich butów.

Minerva McGonagall uśmiechnęła się tryumfalnie, myśląc, że sprawa została załatwiona. Przymknęła na chwilę oczy, gdy po raz kolejny odezwał się młody arystokrata.

— Skoro jestem taki cudowny i milutki, to dlaczego, do cholery, nie mogę sobie wybrać partnerki na bal?!

— Dlatego, że jako prefekci naczelni będziecie pomagać nauczycielom w dopilnowaniu, by wszystko było, jak należy. A skoro większość wieczoru spędzicie w swoim towarzystwie, pójście jako para jest o wiele lepszą opcją niż zostawienie waszych partnerów na pastwę losu.

Po tym krótkim i niezbyt przekonującym wyjaśnieniu pożegnała się i odeszła w stronę swojego gabinetu. Prefekci naczelni jeszcze przez chwilę stali na korytarzu, próbując oswoić się z tym, że dane im będzie pójść na bal razem.

— Granger... idziemy.

— Nie jestem twoim skrzatem, Malfoy! — oburzyła się dziewczyna, jednak po chwili posłusznie weszła za nim do salonu.

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz