Rozdział 15 Niepokojące wieści

2.1K 86 162
                                    

— Co to ma znaczyć? O tym nie było mowy!

— Ale pani profesor...

— To nie my — dokończył Draco, wpatrując się w krwawy napis.

Większość uczniów, którzy nie byli świadomi tego, iż zaistniała sytuacja nie jest kolejną częścią dzisiejszego przedstawienia, z podekscytowaniem komentowała to, co ujrzała na ekranie. Niektórzy nawet zaczęli wybierać kolejnych poszukiwaczy.

Dyrektorka zmierzyła badawczym wzrokiem uczniów i powoli podeszła do mównicy. Wzięła parę głębokich wdechów, próbując się uspokoić.

— Jak ktoś śmiał to zrobić. Pisać takie rzeczy, kredo Śmierciożerców... I to w taki sposób. Nie wstyd wam kpić z tych wszystkich, którzy stracili życie, walcząc dla was? Jak można być tak nieczułym i... po prostu głupim? Nie będę tolerować takich wybryków. Jeśli... kiedy znajdziemy winowajcę, poniesie on surowe konsekwencje. Osobiście się o to postaram. — McGonagall przerwała na chwilę, by zlustrować wzrokiem uczniów, po czym trochę łagodniejszym tonem dodała: — Prefektów proszę o odprowadzenie uczniów do dormitoriów. Lepiej, żebym nikogo nie spotkała później na korytarzu.

Po tym przemówieniu po sali rozszedł się narastający szmer szeptów i rozmów przerażonych uczniów. Na wzmiankę o Śmierciożercach w sercach zebranych przeszedł cień niedawno zakończonej wojny.

Draco i Hermiona wymienili spojrzenia i choć raz byli zgodni. Wiedząc, że w ich najlepszym interesie jest jak najszybsze opuszczenie Wielkiej Sali, zaczęli kierować się do wyjścia, próbując wtopić się w tłum.

Dyrektorka w tym czasie zwróciła się do nauczycieli.

— Severusie, Filiusie, pójdziecie ze mną na drugie piętro. Proszę, aby pozostali zajęli się patrolowaniem korytarzy. Wy dwoje! Idziecie z nami.

Prefekci naczelni skrzywili się, jednak posłusznie zawrócili ku dyrektorce.

Współlokatorzy szybkim krokiem ruszyli za trójką nauczycieli. Byli pewni, że przeciśnięcie się przez uczniów, którzy zbierali się do wyjścia, zajmie im sporo czasu, jednak ci rozstępowali się przed idącą przed nimi McGonagall.

Hermiona rzuciła niepewne spojrzenie na swojego współlokatora, który miał bardzo niezadowoloną minę. Dziewczyna była pewna, że chciał zakończyć całe przedstawienie w spektakularny sposób i to całe zamieszanie to jego sprawka.

Gdy wreszcie znaleźli się w korytarzu na drugim piętrze, dyrektorka dokładnie zbadała napis. Następnie odwróciła się do dwójki uczniów i tonem pełnym powagi zapytała:

— Czy któreś z was ma coś z tym wspólnego?

Choć pytanie skierowane było do obojga tak naprawdę cała piątka wiedziała, że chodzi jej głównie o Dracona.

— Pani profesor coś sugeruje? — spytał Ślizgon z naciskiem na ostatnie słowa.

— Panie Malfoy, ja chce się tylko do...

— Bo odnoszę wrażenie, że jestem oskarżany o coś, czego nie zrobiłem — dokończył, wpatrując się w dyrektorkę lodowatym spojrzeniem. Założył ręce na piersi, czekając na wyjaśnienie dyrektorki.

— Po prostu odpowiedz, Malfoy — szepnęła cicho Hermiona tak, by tylko chłopak ją usłyszał.

Dziewczyna zadrżała, gdy stalowe tęczówki Ślizgona przeniosły się na nią.

— Jak myślisz, kiedy miałem to zrobić, tępa idiotko? Kiedy byłem w Wielkiej Sali? A może kogoś do tego namówiłem, co? Przed ucztą, kiedy razem dopracowywaliśmy szczegóły? O! Albo jeszcze lepiej! Kiedy byłem w twoim obrzydliwym...

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz